Bramkarz Arki Gdynia: Nie ma recepty jak bronić karne

Piłka nożna
Bramkarz Arki Gdynia: Nie ma recepty jak bronić karne
fot. Czfra Sport

Bramkarz Arki Gdynia obronił dwa karne z rzędu. W Szczecinie w meczu Ekstraklasy z Pogonią nie dał się pokonać Adamowi Frączczakowi, a w Gdyni w potyczce z Cracovią Krzysztofowi Piątkowi. „Karne to loteria i nie ma recepty, jak je bronić” – przyznał Pavels Steinbors.

W tym sezonie sędziowie podyktowali przeciwko Arce siedem rzutów karnych, ale tylko cztery zostały wykorzystane. Pavelsa Steinborsa pokonali Adam Gyurcso i Adam Frączczak z Pogoni, Flavio Paixao z Lechii Gdańsk i Tom Hateley z Piasta Gliwice. Łotysz obronił natomiast uderzenia Nico Vareli z Wisły Płock, a w dwóch ostatnich meczach wygrał pojedynki z Frączczakiem oraz Krzysztofem Piątkiem z Cracovii.

Ten ostatni był skutecznym egzekutorem w lidze ośmiu „jedenastek”, natomiast zawodnik Pogoni nie pomylił się przy trzech próbach. Pomimo tego Łotysz nie czuje się specjalistą w tym elemencie.

 

„Karne to loteria i naprawdę nie ma recepty, jak je bronić. To w dużej mierze również kwestia szczęścia. Analizowaliśmy z trenerem Krupskim jak wykonuje karne Piątek i wiedziałem, że w meczu z Termalicą dwa razy uderzał w bramkarza lewy róg. Podjąłem ryzyko, poszedłem w drugi róg i udało mi się obronić” – wyjaśnił Steinbors.

 

Golkiper Arki nie ukrywa jednak, że na treningach nie lubi bronić „jedenastek”. „Bo to nie ma bezpośredniego przełożenia na mecz. Na treningu możesz bronić 10 na 10, a w lidze wpuścisz wszystko” – skomentował.

 

Bramkarz Arki twierdzi, że kiedyś także obronił dwa karne z rzędu. „Nawet nie pamiętam, w jakich to było spotkaniach, bo nie prowadzę takich statystyk i nie trzymam ich w głowie. Nie liczę obronionych karnych, tylko zwycięstwa drużyny” – podkreślił.

 

A z tym ostatnio nie było najlepiej, bo żółto-niebiescy przegrali w lidze pięć spotkań z rzędu. Tę fatalną serię przerwali dopiero w wygranej 2:0 konfrontacji na własnym stadionie z Cracovią.

 

„I w tym meczu zobaczyliśmy prawdziwą areczkę. Wreszcie graliśmy piłką, a nie kopaliśmy ją. Wcześniej dawaliśmy z siebie 110 procent, ale nie wychodziło nam. Może kiedy jest większa odpowiedzialność, coś siedzi w naszych głowach? Przed spotkaniem z Cracovią powiedzieliśmy sobie, że nie mamy nic do stracenia, gramy dla siebie oraz kibiców i wyszedł nam dobry mecz” – ocenił.

 

Kamień z serca musiał także spaść niespełna 33-letniemu bramkarzowi, który w pięciu poprzednich potyczkach wpuścił aż 17 goli. „Dla mnie wcale najważniejsze nie jest, aby zagrać na zero z tyłu. Lepiej się czuję, kiedy wpuszczę cztery bramki, a koledzy zdobędą ich pięć, niż przy końcowym wyniku 0:0” – podsumował Steinbors.

kl, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie