Pindera: Kosmita przy stole

Inne
Pindera: Kosmita przy stole
fot. PAP

29 letni Chińczyk Ma Long ma swój złoty czas. Gra fenomenalnie i kolekcjonuje tytuły. Na China Open w Shenzhen nie znalazł pogromcy, wygrał najbardziej prestiżowy turniej World Tour po raz siódmy. Nikt tego przed nim nie dokonał.

Opisywanie kolejnych zwycięstw Ma Longa mija się z celem. Gra jak automat, bez względu na to, kto jest po drugiej stronie stołu. Zawsze opanowany, nie uzewnętrznia uczuć, tylko robi swoje. Przypomina kosmitę, który przyleciał na Ziemię wykonać jasno sprecyzowane zadania. I nikt nie jest w stanie mu w tym przeszkodzić.

 

W Shenzhen próbowali ale nie dali rady. Nawet piekielnie zdolny, 21 letni Fan Zhendong „urwał” mu tylko jednego seta. Bliższy szczęścia był inny Chińczyk, Liang Jinkung, który wygrał z Ma Longiem trzy sety, ale w decydującym siódmym nie miał wiele do powiedzenia.

 

Przed Ma Longiem tylko jeden człowiek, jego rodak, trzykrotny mistrz świata Wang Liqin, sześciokrotnie wygrywał China Open, ale to już historia, od niedzieli rekord (7 zwycięstw) należy do aktualnego mistrza olimpijskiego.

 

Lista sukcesów kosmicznego Chińczyka jest bardzo długa. Ma Long ma na koncie trzy złote medale olimpijskie (jeden w grze pojedynczej i dwa zdobyte w olimpijskich turniejach drużynowych), dziesięć tytułów mistrza świata (dwa indywidualne, siedem w drużynie i jeden w deblu), osiem Pucharów Świata (dwa indywidualnie i sześć drużynowo), 46 zwycięstw w turniejach World Tour i dodatni bilans z każdym liczącym się pingpongistą. Do tego dochodzi worek złotych medali z mistrzostw Azji, Igrzysk Azjatyckich i krajowych mistrzostw różnej maści. W 2004 roku w Kobe wygrał też w singlu mistrzostwa świata juniorów.

 

Przed nim kolejne wyzwania. Za dwa lata na igrzyskach w Tokio stanie przed szansą zdobycia drugiego olimpijskiego złota w grze pojedynczej. W olimpijskiej erze tej dyscypliny (od 1988 roku) nikt tego nie dokonał. Jego rodak Wang Hao grał wprawdzie trzykrotnie w finałach olimpijskich (2004, 2008 i 2012), ale za każdym razem odchodził od stołu pokonany. Myślę, że Ma Long ma realne szanse, by przejść do historii, choć nie dałbym głowy, że w Tokio pokona Fan Zhendonga.

 

Tym bardziej, że kosmici są do pokonania. Jeśli nie w grze pojedynczej, to w deblu. W Shenzhen udowodnili to Rumun Ovidiu Ionescu w parze z Hiszpanem Alvaro Roblesem  wygrywając w półfinale China Open z Ma Longiem i Xu Xinem. W finale przegrali jednak dość gładko 0:3 (9:11, 4:11, 4:11) z innym chińskim deblem, Fan Zhendong – Lin Gaoyuan. Nie zmienia to faktu, że krótko, bo krótko mówił o nich cały pingpongowy świat i zarobili przy tym 4,5 tysiąca dolarów. Niestety stawki w tej branży są mizerne.

 

Zwycięzcy debla dostali 9 tysięcy USD, ale już Ma Long i 19 letnia Wang Manyu, którzy wygrali gry pojedyńcze otrzymali po 38 tysięcy USD, a pokonani w finałach Fan Zhendong i Ding Ning po 19 tysięcy.

 

Dla Wang Manyu to trzeci wygrany turniej World Tour w tym roku. Zaczęła od zwycięstwa na Węgrzech, ostatnio triumfowała w Hongkongu, a teraz w China Open. Kilka jej starszych i bardziej utytułowanych rodaczek już może zacząć się bać.

Janusz Pindera, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie