Pindera o walce Crawford - Horn: Wątpliwości nie było żadnych
Terence Crawford nie pozostawił najmniejszych złudzeń Jeffowi Hornowi odbierając mu w Las Vegas pas WBO w wadze półśredniej. Sędzia Robert Byrd zatrzymał walkę w dziewiątej rundzie chroniąc Australijczyka przed ciężkim nokautem.
Klasę Crawforda znamy od dawna, pierwszy pas, w wadze lekkiej zdobył cztery lata temu wygrywając w Glasgow ze Szkotem Ricky Burnsem. Kolejny tytuł, również WBO, wywalczył rok później w kategorii junior półśredniej nokautując Portorykańczyka Thomasa Dulorme.
W tej wadze skompletował wszystkie pasy wygrywając w ubiegłym roku przez nokaut z pochodzącym z Namibii Juliusem Indongo. Namibijczyk przyleciał do USA z dwoma pasami, a wyleciał z niczym, nie licząc oczywiście solidnego honorarium.
Z tym samym musiał się również liczyć Horn. W lipcu ubiegłego roku na wypełnionym do ostatniego miejsca stadionie w Brisbane sprawił wielką sensacją wygrywając z legendarnym Mannym Pacquiao i został mistrzem WBO. Wrzawa była przy tym wielka, bo werdykt był kontrowersyjny, a nie brakowało też głosów, że Filipińczyk został na australijskiej ziemi po prostu okradziony.
Tym razem Jeff Horn, olimpijczyk z Londynu (2012), nie mógł liczyć na swoją publiczność. Walka z Crawfordem, który oddał wszystkie pasy w wadze junior półśredniej i przeniósł się do wyższej kategorii rozegrana została w Las Vegas, w słynnej MGM Grand Garden Arena. Miałem przed laty przyjemność komentować tam rewanżowy pojedynek Mike’a Tysona z Evanderem Holyfieldem, ten z odgryzionym przez „Bestię” uchem „Holy’ego”. Ogromny hotel i piękna hala mieszcząca ponad 16 tysięcy ludzi. Starcie Crawforda z Hornem obejrzały jednak tylko 8122 osoby.
Glenn Rushton, trener Australijczyka wiedział, że Horna czeka bardzo trudne zadanie, doceniał ogromne umiejętności Crawforda. Podobnie jak Nowozelandczyk Kevin Barry, wicemistrz olimpijski z Los Angeles (1984), szkoleniowiec Josepha Parkera, który zaoferował w Las Vegas pomoc Hornowi. Mówił, że broniący tytułu mieszkaniec Brisbane musi dążyć do bójki, bić kiedy i w co się da, nawet faulować, bo inaczej będzie bez szans.
I Horn próbował, ale był bezsilny. Crawford od pierwszego gongu zmienił pozycję na odwrotną i bezlitośnie kontrował próbującego atakować Australijczyka. Po kilku pierwszych rundach sprawa była jasna, Jeff Horn nie miał nic do powiedzenia, kwestią czasu było, kiedy zostanie znokautowany. Statystyki komputerowe nie do końca oddają to co działo w MGM Grand Garden Arena. Horn nawet jak trafiał, to jego ciosy nie robiły na Crawfordzie żadnego wrażenia, bo on je amortyzował. A sam bił czysto, mocno i dużo na korpus. W szczękę też trafiał, ale Horn chyba ma ją z granitu, bo nie padał.
W dziewiątej rundzie nad Australijczykiem zlitował się sędzia Robert Byrd i zatrzymał pojedynek chroniąc go przed ciężkim nokautem. Crawford szukał już rozstrzygającego ciosu, chciał skończyć walkę efektownie i pokazać, że w wyższej wadze też potrafi nokautować. On naprawdę jest w stanie pokonać również w tej kategorii każdego, choć z pewnością z Erollem Spencem Jr, Keithem Thurmanem, czy Mannym Pacquiao, gdyby doszło do takiej potyczki, nie pójdzie mu tak łatwo, jak z Hornem.
Jedno jest pewne, promotor Bob Arum zadba o to, by Crawford nie nudził się w wadze półśredniej. Jakby nie było, jest jednym z najlepszych bez podziału na kategorie i musi potwierdzać.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze