Haratyk: Jestem za słaby fizycznie na regularne dobre wyniki
Michał Haratyk jako pierwszy Polak pokonał w pchnięciu kulą granicę 22 m. Po mityngu w Ostrawie nie był do końca zadowolony, bo aż cztery podejścia spalił. Mówi, że to był jego dzień, ale na regularne wyniki powyżej 22 m jest jeszcze za słaby fizycznie.
W środę w mityngu "Złote Kolce" Haratyk uzyskał 22,08 m i został absolutnym rekordzistą Polski. Wcześniej najlepszym w historii był Konrad Bukowiecki, który zimą osiągnął 22,00. W Ostrawie Haratyk miał tylko dwa mierzone pchnięcia. - Od dwóch lat coś takiego mi się nie wydarzyło, że aż tyle razy spaliłem. Dlatego chyba zamiast radości, czułem lekki niedosyt - przyznał.
Trenujący z Piotrem Galonem zawodnik jest znany z powściągliwości - zarówno w okazywaniu radości, jak i słowach. Jest lekkoatletą, który bardziej woli robić, aniżeli rozmawiać z dziennikarzami. Pierwszy sygnał, że będzie liczyć się wśród kulomiotów dał dwa lata temu w Amsterdamie, kiedy zdobył pierwszy medal seniorskiej imprezy - wywalczył srebro mistrzostw Europy.
Ten sezon jest bardzo dla niego intensywny. Po raz pierwszy pcha regularnie na poziomie 21,5 m, zadomowił się w Diamentowej Lidze i jak sam zaznaczył, nie ma już chyba zawodnika, którego nie pokonał.
Mimo wszystko uważa, że na regularne pchanie powyżej 22 m jeszcze go nie stać.
- Musi się wszystko udać, by pchnąć taki wynik. Może w przyszłym roku jak będę trochę silniejszy, będzie mi wtedy łatwiej. Wiedziałem jednak, że ten wynik jest w moim zasięgu, ale musiało mi wyjść idealne pchnięcie. Teraz muszę dołożyć siły, nie wiem, czy mi się to uda, bo ostatnio nie ma w tym elemencie progresu. Muszę znaleźć jakiś inny bodziec. Może się wtedy uda - powiedział.
Zresztą odległość 22 metrów - jak zapewnił - to nie była dla niego jakaś bariera. - To był kolejny wynik do jakiego dążyłem. Muszę się też nauczyć robić to regularnie. To jest całkowicie inne pchanie na takie odległości. Na razie jestem regularny na 21,5 m.
Teraz Haratyk wybiera się na zgrupowanie. - Chyba nie będzie żadnego startu, chyba że sam sobie coś wymyślę. Mam potwierdzoną Diamentową Ligę w Lozannie. To byłby następny mój występ, ale może jeszcze jakiś mityng się uda złapać - dodał.
Lekkoatleta KS Sprint Bielsko-Biała na rozpoczynające się 7 sierpnia w Berlinie mistrzostwa Europy pojedzie jako faworyt, ale nie przywiązuje się do tego.
- Mogę pojechać i pchnąć 20,20 i nic mi to nie da. Co z tego, że będę faworytem? Nie myślę o tym. Po prostu zobaczę, co tam się wydarzy - powiedział.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze