Walijski smok ożył! Świetny występ Zmarzlika na Wyspach

Żużel
Walijski smok ożył! Świetny występ Zmarzlika na Wyspach
fot. CyfraSport

Bartosz Zmarzlik zanotował prawdziwe wejście smoka w GP Wielkiej Brytanii. Przed laty mieszkańcy stolicy Walii fascynowali się popisami żużlowców Cardiff Dragons. Poziom sportowy zawodów przebudziłby nawet uśpionego walijskiego smoka…

Legendarny Nowozelandczyk Ivan Mauger udał się w podróż statkiem do angielskiego Tilbury mając 17 lat. Na statku „Rangitoto” czas mu się dłużył, a wypatrując brytyjskich brzegów, młody Mauger spoglądał na zakupiony przez siebie motocykl. Maszyna pochodziła od byłego zawodnika Cardiff Dragons – Micka Hollanda, który mieszkał w nowozelandzkim Christchurch. Sprzedając kompletny motocykl Maugerowi, Mick Holland nie przypuszczał, że sprzęt, na którym ścigał się w barwach klubu Cardiff Dragons, będzie początkiem oszałamiającej historii kapiącej złotem. Mauger został sześciokrotnym indywidualnym mistrzem świata… A Holland przez dwa pełne sezony ścigał się dla Smoków z Cardiff w latach 1951-52. Mick zmarł w rodzinnym Christchurch w 2005 roku, a w ostatnich miesiącach życia często wertował album z czarno – białymi fotografiami przedstawiającymi zawodników Cardiff Dragons. Pewnikiem oglądał sobotnią GP Wielkiej Brytanii w Cardiff z wysokości niebiańskiej sofy i nie mógł nadziwić się jak kapitalne widowisko uszyli żużlowcy wspólnie z ludźmi z BSI/IMG…
 
Znakomite szarże pod płotem
 
Cały dzień na świeżym powietrzu, niezliczone atrakcje dla fanów sportów motorowych, muzealne motocykle, autografy rozdawane przez Scotta Nichollsa, porywające historyczne centrum stolicy Walii, a tuż po godzinie 17 czasu lokalnego zawarczały motocykle. Brytyjczyk Tai Woffinden, który skrupulatnie realizuje plan nakreślony przez mentora Petera Adamsa (obecność w wielkim finale), marzył o zwycięstwie w Cardiff. Woffy jeszcze nigdy nie triumfował na Principality Stadium, ale nie rozdziera szat, gdyż dorzuca cenne punkty do klasyfikacji generalnej, a nie zawsze staje na najwyższym stopniu podium. Przed rundą w Horsens, Tai wybrał się na krótki wakacyjny wypad na Kretę.
 
Stara to prawda, że jeżeli dozujesz napięcie przed występem na scenie i nie zaprzątasz sobie głowy rozegraniem pierwszego łuku oraz doborem dyszy, to jesteś zdrowszy mentalnie. Do Danii Woffinden przybył z głową i ciałem złaknionymi żużlowych emocji. Zręcznie wywołał pospolity głód i w olśniewającym stylu wygrał GP w Horsens. Szkopuł w tym, że w Cardiff trudniej uniknąć mu atencji. Część presji zdjął z barków Taia Craig Cook, który szalał na torze doprowadzając Wyspiarzy do ekstazy. Cookie – miłośnik historii antycznej i badacz Wału Hadriana – zaskoczył samego siebie regularnymi wyjściami spod taśmy. To był Craig jakiego pamięta dawny kolega z motocrossu Jonathan Rea – dziś trzykrotny król wyścigów superbikes. Czujny, ofensywnie jeżdżący, wykorzystujący z rozmysłem każdy cal toru. Cookie zainkasował aż 9 punktów przekonując niedowiarków, że zasługuje na miejsce w elitarnym cyklu Speedway Grand Prix. 
 
Sygnał do walki Cook dał w wyścigu szóstym, w którym w kapitalnym stylu pokonał pretendenta do tytułu mistrzowskiego Fredrika Lindgrena oraz byłego indywidualnego mistrza świata z 2012 roku – Chrisa Holdera. W jedenastym wyścigu Przemek Pawlicki, Artiom Łaguta i Nicki Pedersen obejrzeli plecy Craiga, ale majstersztykiem był manewr w wyścigu trzynastym. Cook znakomicie czytał tor i po równaniu i polewaniu nawierzchni, nie dał szans Gregowi Hancockowi, Taiowi Woffindenowi i Maciejowi Janowskiemu. Dość powiedzieć, że trio: Hancock, Woffy i Magic wylądowało w wielkim finale, więc Craig dokonał rzeczy wyjątkowej gromiąc późniejszych finalistów… Cook wyszedł z cienia Roberta Lamberta, aktualnego indywidualnego mistrza Anglii. Gwiazda Speed Car Motoru Lublin zapłaciła frycowe za występ przed wielotysięczną widownią, która miała prawo zakładać, że Lambert będzie równie skuteczny jak podczas British Final w Manchesterze. Co prawda, po mrożącym krew w żyłach karambolu w dwudziestym wyścigu Craig wyznał, że czuł się jakby zderzył się czołowo z miejskim autobusem jeżdżącym po krętych uliczkach Cardiff, ale Cook to twardziel. Chwilę później, Craig żywo rozprawiał z Lambertem… Żużlowcy to nadludzie. 
 
Jason Doyle też szarżował, szarpał, pojechał zbyt ostro z Maciejem Janowskim w wyścigu szóstym, ale po raz kolejny nie zachwycił. Dwa poprzednie sezony były koncertami w wykonaniu Doyle’a. Jakby żywcem wziętymi z Sydney Opera House, gdzie „Madame Butterfly” Giacomo Pucciniego smakuje wybornie niczym akcje Jasona Doyle’a na Etihad Stadium w Melbourne… Po treningu w Hallstavik, Doyle, który zna szwedzkie rewiry niczym własną kieszeń, po raz pierwszy w życiu otarł się o kolizję z łosiem. „Gdybym nie zareagował za kierownicą, nie byłoby czego zbierać z naszego busa. To symboliczne podsumowanie bieżącego sezonu” – wyznał Doyle. Mistrzowi świata nie wiedzie się w tym sezonie. W lidze brytyjskiej hula jak młody Bóg, ale częste upadki wywołały nadmierną chęć udowodnienia, że król wciąż jest wielki. A gdy za bardzo się starasz, efekt jest odwrotny od oczekiwanego. 
 
Tak czy owak, Doyley miał sporo szczęścia, że obeszło się bez poważniejszego urazu po dzwonie w dwudziestym wyścigu z Robertem Lambertem. Omdlały Jason to wyjątkowy twardziel, który jeszcze nie raz pokaże, że drzemie w nim prawdziwy wojownik. Howgh! 
Greg Hancock zasługuje na najwyższe wyrazy szacunku za znakomitą szarżę po zewnętrznej w drugim wyścigu półfinałowym. Emil Sajfutdinow to wielki talenciak, ale zapomniał, że Greg wychowany na kalifornijskich agrafkach potrafi z gracją wyprzedzać z każdego miejsca. Rosjanin zakładał, że kochający krawężnik Amerykanin będzie szukał luki przy wewnętrznej, ale nic z tych rzeczy. Hancock pokazał nadprzyrodzone zjawisko i wyprzedził Emila po orbicie, po czym błyskawicznie zjechał do krawężnika. Hancock sprawił, że Rosjanin nie awansował do finału. Grin ma 48 lat i po raz drugi w tym sezonie zdołał dotrzeć do finału. Nic tylko podziwiać Kalifornijczyka…
 
Starty Zmarzlika
 
Był tylko jeden Mark Loram. Nie miał zabójczego refleksu, ale był najpiękniej wyprzedzającym zawodnikiem na świecie. Wyścigi z udziałem Lorama można było oglądać na stojąco z odklejonymi od hot doga zębami... Zmarzlik to w pewnym stopniu kopia Loramskiego, ale o ile Loram wdrapał się na szczyt Speedway Grand Prix (sezon 2000), o tyle Bartosz tego jeszcze nie dokonał. Zmarzlik doskonale pojmuje, że współczesny speedway jest bezlitosny dla zawodników, którzy śpią pod taśmą, więc w Cardiff udowodnił, że refleks ma niezgorszy od najlepszych asów na świecie. Na przestrzeni całych zawodów, które wystawiły na poważną próbę nerwy żużlowców (liczne wykluczenia i upadki), Bartosz potrafił pielęgnować źdźbło koncentracji. 
 
Tylko w dziesiątym i siedemnastym wyścigu Bartosz zgubił po jednym oczku na rzecz Hancocka i Woffindena. Poza tą stratą, był kapitalnie dysponowany, dobrze wybierał optymalne ścieżki i umiejętnie odpierał ataki rywali. Wygrana to prezent od Zmarzlika dla katorżniczo pracującego na jego sukces zespołu i prolongata szans na medal. Po pięciu turniejach Bartosz posiada 55 punktów i traci zaledwie 4 oczka do trzeciego w klasyfikacji Maćka Janowskiego. A już niebawem w kalendarzu GP są tory, na których Zmarzlik czuje się jak ryba w wodzie: szwedzka Malilla i domowy obiekt imienia Edwarda Jancarza w Gorzowie Wielkopolskim…
 
Jak wyznał Woffy, piłkarze angielskiej reprezentacji nie zdobyli mistrzostwa świata na mundialu w Rosji, choć grali znakomicie, a on uczynił kolejny krok w stronę trzeciego złotego medalu. Jednak, cytując Woffindena, „aby być najlepszym na świecie, trzeba zgrabnie i precyzyjnie poukładać obraz z 1000 elementów”, a puzzle Taia wciąż zawiera minimalne znaki zapytania i kilku szczegółów do czarodziejskiej układanki wciąż brakuje, choć wymarzony trzeci tytuł wydaje się być bliski. „Na żużlu wszystko zmienia się w ułamku sekundy, więc cierpliwie czekamy na drugą część cyklu Speedway GP” – rzekł Woffy. Runda w Cardiff była wybornym i wykwintnym daniem. Kolejna porcja czarujących emocji już 11 sierpnia w leśnych ostępach pod Malillą…
Tomasz Lorek, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie