Lorek: Wyjątkowy sen Tomasza

Żużel
Lorek: Wyjątkowy sen Tomasza
fot. PAP

Tomasz Jędrzejak uwielbiał wędrować osobliwymi ścieżkami. Cieszył się jak dziecko, gdy Sławomir Drabik – dwukrotny indywidualny mistrz Polski na żużlu i kopalnia abstrakcyjnego humoru obwieszczał, że lecimy na zawody we freestyle motocrossie do Prahy. Podskórnie czuł, że odrywając się od ziemi można zakosztować prawdziwej wolności…

Underflip, cordoba backflip, tsunami, Paris Hilton, kiss of death – uwodzicielskie wnętrzności hali O2 Arena utonęły w skąpych promieniach światła. „Ogór”, bo tak mówiliśmy na Tomasza Jędrzejaka, nie mógł doczekać się pierwszego triku. Był wniebowzięty, że może z bliska, nieomal na wyciągnięcie dłoni, podziwiać arcymistrzów freestyle motocrossu. Tomasz lubił opuścić na kilkanaście mrugnięć świat żużla.

 

Któż z nas nie ma ciągotek, aby zmienić szaty? „Ogór” kochał piłkę nożną, zachwycał się kunsztem ludzi zawodowo biegających po angielskich boiskach, ale sam też nie stronił od dryblingu a la Mane Garrincha. Gdy w środowisku żużlowym gruchnęła wieść, że warto byłoby wystąpić w meczu, z którego dochód ma wesprzeć ciężko chorujące dziecko, „Ogór” zjawiał się w te pędy i niósł pomoc. W jego oczach rozpalał się żar kiedy mógł komuś pomóc, natomiast nie potrafił zrozumieć sytuacji, w której w niego celnie wymierzono z kolubryny.

 

„Ogór” potrzebował pancerza z ludzi złożonych z dobrych cząsteczek kwantowych. Kiedy w jego boksie w rolę pierwszego klucza wcielał się rodzony brat „Toster” – Darek Jędrzejak – można było w ciemno obstawiać, że Tomasz będzie szalał na torze. Ludzie o wrażliwym usposobieniu nie lubią samotnych wędrówek przez skalne labirynty, choćby były to uwodzicielskie Góry Stołowe. Tomasz rósł, kiedy wokół niego skupiały się osoby o zwariowanych, ale totalnie pozytywnych wibracjach.

 

Jemu wystarczało, że stał wówczas z boku. Nie musiał grać pierwszych skrzypiec, choć sylwetkę na motocyklu miał tak obłędną, że niejednokrotnie wygłodniali fajerwerków kibice mówili: „tej, patrz no, ten Tomasz Jędrzejak to jest polski Billy Hamill”. Hamill, zwany Pociskiem, gdyż rakietowo puszczał dźwignię sprzęgła, urodzony w kalifornijskiej Arcadii, siedział jak kot na motocyklu. Zwinny, elastyczny, wprost trudno było oderwać od niego wzrok. Hamill został indywidualnym mistrzem świata w 1996 roku, a Tomaszowi nie dane było ścigać się ani w finale jednodniowym ani w cyklu GP.

 

Nieistotne. „Ogór” wyglądał niczym człowiek z gumy na żużlowym motocyklu. Wszystko dopracowane, naturalny instynkt, jakby urodził się na dwuzaworowej Jawie, a nie w kołysce nad Ołobokiem. Wychodził z koszmarnych karamboli. Radował się jak brzdąc, kiedy zabrał córkę na mecz tenisowych reprezentacji Polski i Rosji w Krakowie podczas Fed Cupu w 2015 roku i marzył o tym, aby na wielkiej piłce wylądował autograf Marii Szarapowej. Wszystko dla córki Oliwii… Cały tata.

 

Włóczęgostwo go fascynowało. Dubaj, Barcelona, Praga, ale kiedy rodzina potrzebowała jego ciepła, zawsze wybierał domowe ognisko. Szkopuł w tym, że dzisiejszy sport nie kocha wrażliwych jegomościów, a Tomasz pragnął wierzyć, że świat ma bardziej sentymentalne podłoże niż podpowiada nam rzeczywistość…

 

Zapłakane Pardubice

 

Evżen Erban jest człowiekiem, który kocha wertować albumy z czarno-białymi fotografiami. Frantisek Juhan, Hugo Rosak, Antonin Kasper starszi – aż łza się w oku kręci na wspomnienie pionierskich czasów żużla. Erban jest w szoku, bo planował z Tomaszem Jędrzejakiem wypad na mecz ligowy do miejscowości Slany, w której skonstruowano przed II wojną światową pierwszy czechosłowacki motocykl żużlowy – „Orion”. Evżen porusza się o kulach, ma już sporo siwawych włosów i może właśnie dlatego uwielbiał old schoolowych żużlowców.

 

„Ogór” był dla niego ważnym ogniwem. Tomasz Jędrzejak, podobnie jak aktualny indywidualny wicemistrz świata Patryk Dudek, nie ścigał się w czeskiej ekstralidze dla pękatej sakiewki dukatów, ale dla frajdy i wspólnej konsumpcji smażenego syra z hranolkami… „Wiesz, Tomasz, współczesny żużel to już zupełnie inna dyscyplina sportu. Inny styl jazdy, inne relacje na linii: zawodnik – mechanik, zawodnik – klub. Ja nie odnajduję się w tym świecie” – tak rozmyślał Tomasz Jędrzejak, kiedy bus pachnący zmęczonymi motocyklami, pędzący niczym mustang na kolejne zawody zwalniał tempo…

 

„Ogór” był jak stryjaszek Pepin z powieści genialnego czechosłowackiego pisarza Bohumila Hrabala „Miasteczko, w którym zatrzymał się czas”. On poprzez swoje smutne oczy, wydawał się wysyłać sygnał, że nie otrzymał kluczy do nowego świata. Tomasz często wyglądał na człowieka, który chciałby wymknąć się niepostrzeżenie z przyjęcia, podczas którego padają okrutnie niesmaczne żarty. Nasunąć czapkę głęboko na uszy, usunąć się w cień. W tej postawie było sporo nostalgii za okresem prosperity, za wspólnymi biesiadami i poczuciem wspólnoty, które współczesny sport skutecznie zabija.

 

Więcej na kolejnej stronie...

 

Tomasz Lorek, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie