Gołota: Gdybym został mistrzem świata, napisałbym biografię
Kilka dni temu pogadałem z Andrzejem Gołotą, który ostatnio bardzo rzadko pokazuje się w mediach. Rozmawialiśmy przez Skype’a, widać, że Andrzej świetnie wygląda, pakuje na siłowni, po złamaniu ręki na nartach już nie ma śladu. - Nawet parę razy już tą ręką uderzyłem - śmiał się "Andrew".
5 stycznia stuknęła Gołocie 50-tka. W takim wieku byli bokserzy często z trudem wiążą koniec z końcem, dorabiają jako trenerzy personalni, imają się różnych zajęć. Andrzej nie musi, nie roztrwonił pieniędzy zarobionych w ringu, ale – za namową żony Marioli prowadzącej kancelarię prawniczą – mądrze zainwestował je w nieruchomości. Dwie kamienice w Chicago co miesiąc przynoszą stały dochód pozwalający na wygodne życie, dzieci wykształcone. Nic tylko używać życia, oddawać się pasjom. Taką jest dla Andrzeja teraz nowy pies – Misiek. - Żebyś wiedział jaki to inteligentny zwierzak. Najinteligentniejszy ze wszystkich psów, które miałem - opowiadał.
Andrzej mieszka w Chicago, gdzie 6 października Tomasz Adamek będzie walczył z Jarrellem Millerem. Zapytałem Andrew, czy wybiera się na tę walkę – odpowiedział, że go to nie interesuje. A o polskim boksie ma obecnie niewielką wiedzę, bo go nie śledzi. W hitowych walkach w wadze ciężkiej pomiędzy Joshuą a Powietkinem oraz – ewentualnie – Wilderem i Tysonem Furym, stawia zdecydowanie na Joshuę ("będzie to pojedynek do jednej bramki") i Wildera.
Wielu sympatyków boksu pytało mnie, czy Gołota napisze kiedyś swoją biografię. I zadałem to pytanie Andrzejowi. - Gdybym był mistrzem świata, takim prawdziwym, jak Joshua czy Wilder, to mógłbym się pokusić o opisanie swojego życia. Ale mistrzem nie byłem, dlatego biografii raczej nie będzie - odpowiedział.
Szkoda, dla mnie Gołota był mistrzem świata, wygrał i walkę z Ruizem i Byrdem, ale z tytułu okradli go sędziowie. Biografii Andrzeja więc raczej nie będzie. Gdyby się ukazała, byłaby bestsellerem.
Komentarze