Kłos: Polska może znowu sięgnąć po mistrzostwo świata
Karol Kłos, który był częścią reprezentacji Polski sięgającej po mistrzostwo świata 2014, nie chce porównywać tamtej kadry do drużyny Vitala Heynena. - Tego nie da się porównać - mówi środkowy bloku, który zrezygnował z występów w kadrze w 2018 roku.
Karol Kłos był podstawowym siatkarzem kadry Stephane'a Antigi, która dostarczyła nam wielu emocji podczas turnieju rozegranego w 2014 roku nad Wisłą i Odrą. Już w pierwszym meczu z Serbią rozegranym na Stadionie Narodowym w Warszawie Kłos wyszedł w pierwszej szóstce i był jednym z najlepszych aktorów widowiska. Po czterech latach środkowy bloku wciąż ma w pamięci niezapomniane wrażenia z występu przed ponad 60-tysięczną rzeszą fanów.
- Zawsze trenując do mistrzostw świata, chciałem osiągnąć coś ogromnego. I to się udało w dość młodym wieku, bo miałem 25 lat i wszystko do tego zagrało. W meczu przeciwko Serbii na Stadionie Narodowym poczuliśmy, że możemy być mocni, także dzięki temu, że gramy przy własnej publice. Ja często wspominam, że Serbowie w zasadzie nie wiedzieli gdzie są. Dla mnie to był najlepszy i najważniejszy mecz w moim życiu. W finale MŚ wiedzieliśmy, że będziemy cieszyć się albo ze srebra albo ze złota, natomiast wspominając teraz mecz na Narodowym mam gęsią skórkę. To było morze ludzi, nie potrafisz wtedy się skupić na jednej osobie - wspomina 29-letni siatkarz.
Reprezentacja Polski szła przez cały turniej jak burza, potykając się tylko na początku drugiej fazy w spotkaniu z USA. Wielką siłą biało-czerwonych byli wtedy także rezerwowi, którzy w trudnych momentach odciążali zawodników pierwszej szóstki, między innymi odkrycie mundialu - Rafał Buszek. 14-osobowa reprezentacja doszła aż do finału, w którym pokonała Brazylię 3:1 sięgając po mistrzostwo świata.
- Myślę, że w ekipę, która zdobyła złoto w 2014 roku, dużo osób nie wierzyło, dopóki nie zaczęliśmy grać. Wiele osób przychodziło na mecze, ale gdyby spytać przed mistrzostwami o końcowy wynik, to pewnie powiedzieliby, że miejsce w szóstce jest realne. Graliśmy u siebie, ale nikt nie wierzył, że tak daleko zajdziemy. Dlatego też nie chcę oceniać obecnej ekipy, bo ona może zdobyć mistrzostwo świata po raz kolejny. Turniej jest zupełnie czym innym, niż gra w lidze. Zespół odpala, wszystko się zgrywa, zmiennicy ciągną zespół jeszcze dalej, tak jak to było u nas i nagle okazuje się, że ten zespół gra w danym momencie. Nie chcę porównywać ekipy z 2014 roku do tej obecnej. Tego nie da się porównać - twierdzi Kłos.
W finałach mistrzostw świata siatkarzy 2018, które zostaną rozegrane we wrześniu w Bułgarii i we Włoszech zagrają 24 reprezentacje, które podzielono na cztery grupy po sześć drużyn. Polacy zagrają w grupie z Kubą, Portoryko, Finlandią, Iranem oraz Bułgarią.
Komentarze