Delphia Challenge 2018: Bitwa o Gotland

Inne
Delphia Challenge 2018: Bitwa o Gotland
fot. Dobrochna Nowak

Pierwsi już na mecie! Środowy wieczór, noc oraz czwartkowy poranek to powroty z morza zawodników Wielkiej Żeglarskiej Bitwy o Gotland. Pierwszym zawodnikiem na mecie był Jacek Chabowski na Blue Horizon. Drugie miejsce zajął niewidoczny wczoraj na monitoringu Jerzy Matuszak na Dancing Queen, a trzeci zameldował się Ryszard Drzymalski na Konsal II.

Finalną kolejność miejsc na podium oraz zwycięzców w kategoriach Open i ORC poda sędzia główny regat w komunikacie końcowym, po dotarciu do mety wszystkich sklasyfikowanych zawodników oraz po przeliczeniach.

Do portu dotarł również nad ranem Andrzej Kopytko na pozbawionym wczoraj masztu jachcie Opole. Z kolei Maciej Krzesiński zabezpieczył na Gotlandii swój uszkodzony jacht, Ocean 650 i wraca na pokładzie jachtu asystującego. Ta decyzja została podyktowana zbliżającą się zmianą pogody – uszkodzona jednostka nie ma szans dotrzeć do Górek Zachodnich bezpiecznie przed zapowiadanym na piątek silnym wiatrem.

Jacek Chabowski (Blue Horizon, Delphia 47), pytany o to, co zrobić, żeby być pierwszym na mecie, powiedział:

„Trzeba dobrze się przygotować, bo regaty zaczynają się dużo wcześniej, potem to już tylko dokończenie przygotowań. Najtrudniejsza była ostatnia doba i ostatnia noc, to już był duży kryzys, mimo, że dużo spałem, to tego snu już nie wystarczyło żeby się zregenerować. Nudno nie jest ani trochę, czas leci, wydaje mi się, że wczoraj wystartowaliśmy. Cały czas coś się dzieje, jest coś do zrobienia, na Bałtyku ogromny ruch, są konkurenci, pogoda się zmienia - nie ma nudy!”

Przyczyną braku sygnału z urządzenia monitorującego na jachcie Dancing Queen (Dehler 47) okazała się uszkodzona bateria nadajnika. Sam zawodnik, Jerzy Matuszak tak opowiadał o swojej Bitwie:

„Zawiodła elektronika. O tym, że mnie nie widać, dowiedziałem się przez telefon. (…) Mam na pokładzie dwa radia UKF, przez oba wszystko słyszałem, ale jak się meldowałem przy wywołaniach kontrolnych, to nikt nie słyszał mnie. (…) Nie wiem, czemu Yellowbrick nie działał – powiesiłem go przed regatami na pawęży i więcej się nim nie interesowałem. (…)
Do Gotlandii prowadziłem, jak silnie wiało. Dancing Queen bardzo lubi silny wiatr, widziałem na AIS, że jestem dużo z przodu. Niestety potem miałem problemy z genuą, urwał mi się róg halsowy i rozdarł tylny lik, trymlinka wyszła na zewnątrz, nie mogłem dobrać żagla, ale wytrzymał do mety. (…) Potem przy Salvorev wyszła mi niekontrolowana rufa, która nadwyrężyła jedną z kolumn steru – na szczęście ster działał do końca; nie wyobrażam sobie być tam bez steru, przy tych mieliznach. Potem byłem już porządnie zmęczony, bo pierwszą noc wcale nie spałem, po wyjściu za kardynalkę poszedłem spać, trzy razy po 10 minut. Ale osiemdziesiąt procent czasu sterowałem ręcznie, bo mój autopilot okazał się źle wyregulowany – jak chciałem dobrze jechać to musiałem ręcznie sterować.”

Podium według kolejności na mecie zamykał wczoraj Ryszard Drzymalski (Konsal II / Slotta 1200). W nocy na mecie zameldował się Witold Nabożny (Dexxter), a rano regaty ukończyli Zenon Jankowski (Oceanna), Dominik Ragiel (Trygław), Kuba Marjański (Busy Lizzy) i Marek Marcinkowski (Zena II).

Kolejni zawodnicy spodziewani są dziś po południu. Prognozy przewidują dla nich wiatr z kierunku zachodnio-południowego o prędkości 12-15 węzłów (w porywach 24), słabnący i przechodzący w zmienny w miarę zbliżania się do mety.

KN, Inf. prasowa
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie