Jarosz zapowiada finał Włochy - Serbia: Największą rolę odegra przygotowanie fizyczne
Za nami dwa półfinałowe mecze MŚ 2018 w siatkówce kobiet. Serbia pokonała Holandię 3:1, natomiast reprezentacja Włoch wygrała z Chinami 3:2, po emocjonującym i zaciętym tie-breaku. O tym co nas czeka w finale, o meczach półfinałowych, a także o zmaganiach w PlusLidze rozmawiamy z byłym reprezentantem Polski w siatkówce, trenerem i komentatorem Polsatu Sport Maciejem Jaroszem.
Adam Łuczka: Jak ocenia Pan mecz, w którym Serbki pokonały umiejące grać o najwyższą stawkę Holenderki?
Maciej Jarosz: Chociaż mecz był bardzo zacięty i stał na wysokim poziomie sportowym, Serbki potwierdziły swoją wyższość nad Holenderkami, wygrywając 3:1. Świetna gra i zaciętość Tijany Bosković oraz Brankicy Mihajlović sprawiły, że mecz był na bardzo wysokim poziomie.
Przed rozpoczęciem drugiego spotkania to Chinki były uznawane za faworyta tego meczu, ale drugi raz podczas tych MŚ musiały uznać wyższość ekipy włoskiej. Fantastyczna gra Paoli Egonu - gwiazdy numer jeden na świecie w siatkówce kobiecej, która wykonała prawie 90 skutecznych ataków w pięciosetowym pojedynku w efekcie doprowadziła do zwycięstwa Włoszek, które zagrają w finale.
Mamy europejski finał, kogo widziałby Pan w roli faworyta tej konfrontacji?
Trudno jest jednoznacznie powiedzieć. Myślę, że ten mecz będzie spotkaniem drużyn o podobnych stylach i możliwościach. Zarówno Egonu jak i Bosković są dwiema znakomitymi indywidualnościami, które grają na tych samych pozycjach, czyli na ataku. Nie jestem w stanie jednoznacznie stwierdzić kto jest faworytem. Myślę, że to będzie bardzo zacięte spotkanie, w którym ogromną rolę odegra też przygotowanie fizyczne. To jest ostatni mecz trzytygodniowego turnieju. W zależności od tego, który zespół lepiej przygotował się fizycznie do mistrzostw, ten może wygrać.
Czy jeden set więcej może mieć wpływ na to, że zespół włoski będzie bardziej zmęczony? Drugi półfinał był niesamowicie zacięty i ostatecznie zakończył się po tie-braku.
Może mieć znaczenie, tym bardziej, że trener Davide Mazzanti prowadząc ekipę włoską praktycznie od początku do końca grał jedną szóstką. W drużynie serbskiej natomiast było więcej luźniejszych i swobodniejszych momentów, gdzie ten zespół nie wychodził w pełnym, podstawowym składzie. Kończyło się to, co prawda porażkami, ale i tak te wszystkie cele były realizowane.
Cała rozmowa w załączonym materiale wideo
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze