Kowalski: Pilzno w Lidze Mistrzów, czyli zróbmy to jak Czesi

Piłka nożna

Viktoria Pilzno przegrała z Realem Madryt na Santiago Bernabeu 1:2, ale jest idealnym przykładem dla nas, że w Lidze Mistrzów jest też miejsce dla klubów z nawet mniejszym budżetem niż polskie. A rywalizacja w elitarnym gronie to wcale nie musi być gra do jednej bramki.

Drużyna Pavla Vrby w pierwszym meczu pechowo zremisowała z CSKA Moskwa 2:2, tracąc bramkę w doliczonym czasie gry, później uległa we Włoszech Romie 0:5, a teraz nie dała rady Realowi. Rezultat słaby, jeśli brać pod uwagę suche wyniki i zakładać, że wszyscy w tej rywalizacji na starcie mieli równe siły. Przyglądając się wnikliwiej, Viktoria jest zespołem jak na swoje możliwości grającym rewelacyjnie. W meczu z zespołem, który w ostatnich pięciu latach wygrywał Ligę Mistrzów cztery razy, Czesi mieli trzy stuprocentowe sytuacje do zdobycia gola, których nie wykorzystali (dwie przy stanie 0:0). Grali mądrze taktycznie, świetnie się ustawili, byli dobrze przygotowani fizycznie, przyjechali do Madrytu pograć w piłkę, a nie zrobić sobie zdjęcie z wielkimi gwiazdami, jak zapowiadał kapitan drużyny 35-letni Roman Hubnik. Król strzelców ligi czeskiej poprzedniego sezonu, potężny Michael Krmencik gola nie strzelił, ale spisywał się znakomicie, rozgrywał, bronił, strzelał, schodził do boków. Sergio Ramos i Nacho mieli z nim ogromne kłopoty. Aż trudno było uwierzyć, ze taki gość w wieku 26 lat gra tylko w lidze czeskiej.

 

Piszę - Czesi, bo w pierwszym składzie, poza jednym zawodnikiem ze Słowacji, wyszli sami Czesi. Taki procent rodzimych graczy też jest ewenementem w skali europejskiej. Drużyna z miasta wielkości naszego Radomia w sumie warta jest może ze 30 mln euro, a budżet klubu wynosi 10 mln euro. Mniej więcej siedem razy mniej od tego Legii w najlepszym czasie, a o CSKA, Romie czy Realu to nawet nie warto wspominać. Mało tego, to jest dużo mniej zamożny klub niż te najbogatsze w Czechach, jak Slavia czy Sparta Praga. Trener Vrba latem transferów nie przeprowadzał. Odszedł jedynie Austriak Andreas Ivanschitz. Rok wcześniej kupiono dwóch graczy po milion euro i to wszystko.

 

Dzięki dobrej grze Viktorii i innych czeskich klubów na arenie międzynarodowej w ostatnich latach, mistrz z Pilzna po raz pierwszy z historii wszedł do elitarnych rozgrywek bez konieczności gry w eliminacjach. I od razu skasował około 25 mln euro za sam udział w fazie grupowej (wcześniej na tym etapie Ligi Mistrzów Viktoria grała już dwukrotnie). To efekt rozwoju czeskiej piłki klubowej i rosnącego współczynnika w klasyfikacji lig europejskich. Sześć lat temu południowi sąsiedzi wyprzedali naszą Ekstraklasę minimalnie. Dziś liga czeska jest na 13 pozycji w Europie, a polska na 21. My się nie ruszyliśmy, oni poszli w górę. Trener Vrba, który jest ojcem sukcesów Viktorii (zrobił sobie przerwę na pracę z reprezentacją Czech, z która wystąpił na Euro 2016) kilka razy dostawał propozycje z polskich klubów, ale nie udawało się go przekonać. Ponoć także do pracy z reprezentacją Polski w pewnym momencie.

 

Skoro Vrba nie chce do Polski, Polacy powinni chyba pojechać do niego. Wyjazdy na staże i obserwacje do najlepszych i najbogatszych europejskich klubów są oczywiście potrzebne, ale warto się przyjrzeć jak się robi solidny futbol za niewielkie pieniądze. I nie mam na myśli jedynie trenerów, ale przede wszystkim ludzi zarządzających polską piłką klubową. Panowie, wsiadające w pociąg i jedźcie do Pilzna!

Cezary Kowalski, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie