Trener pod wrażeniem Khalidova: Wygląda jak chłopak wkraczający do tego świata

Sporty walki

Mamed Khalidov (34-5-2, 13KO, 17SUB) 1 grudnia podczas KSW 46 zmierzy się po raz drugi z Tomaszem Narkunem (15-2, 3KO, 12SUB). Pierwszy raz olsztynianin powraca po porażce w organizacji, ale przegrana obudziła w nim motywację, której dawno nie było. - Mamed dostał dodatkowego "kopa" motywacji i tempo zostało mocno podkręcone. Najważniejsze, że jego głowa się cieszy, dostała bodziec, który popycha ciało do jeszcze cięższej pracy - mówi Paweł Derlacz, trener Khalidova, w rozmowie z Polsatsport.pl.

Maciej Turski: Na czym polega różnica w przygotowaniach do rewanżowej walki z Tomkiem? Po raz pierwszy Mamed przygotowuje się do pojedynku po przegranej w organizacji KSW. To zmieniło nieco obraz tych przygotowań?


Paweł Derlacz: Mamed zawsze był sumiennym zawodnikiem, zawsze robił to, co do niego należało na sali treningowej, ale muszę zauważyć, że paradoksalnie ta porażka przyniosła wiele korzyści. Mamed dostał dodatkowego "kopa" motywacji i tempo zostało mocno podkręcone. Najważniejsze, że jego głowa się cieszy, dostała bodziec, który popycha ciało do jeszcze cięższej pracy. Przegrana dała wiele dobrego. Być może po prostu musiała się przydarzyć, czasami tak się zdarza. Ciśnienie ciągle niepokonanego z niego zeszło, głowa jest wolna i znalazło się dodatkowe miejsce dla motywacji.


Mieliście z Mamedem "ciche dni" tuż po przegranej, marcowej walce? Potrzebował czasu dla siebie, aby to wszystko przemyśleć? Minęło parę miesięcy, więc z tej perspektywy można chyba o tym opowiedzieć już chyba na spokojnie.


Mamed potrzebował czasu dla siebie, ale to był czas przeznaczony na odpoczynek. Nie siedział w kącie i nie rozpamiętywał tej porażki. Naszym zadaniem było jak najszybsze wyciągnięcie wniosków, przeanalizowanie walki i zamknięcie tego tematu. Pierwszy pojedynek był dla nas doskonałym materiałem poglądowym. Wygrywaliśmy walkę do trzeciej rundy i to zdecydowanie. W tym sporcie liczy się jednak tylko końcowy wynik, a tamtego wieczoru bilans był dla nas ujemny. Skupialiśmy się wszyscy przede wszystkim na tym, aby wyciągnąć odpowiednie wnioski i myśleć o tym, co przed nami.


Mamed wielokrotnie podkreślał, że taki błąd zdarza mu się na sali treningowej raz na rok. Zdaje sobie wyraźnie sprawę, w jak prosty sposób podał na tacy poddanie Tomkowi. Jako trenerzy mieliście z nim rozmowy "wychowawcze"? Czuliście, że trzeba w ogóle poruszać ten temat?


On wiedział i wszyscy wiedzieli, co się wydarzyło. Szymon (red. Bońkowski - trener parterowy Khalidova) wielokrotnie zwracał na ten element uwagę, że trzeba się wystrzegać tego błędu. Takie pomyłki Mamedowi nie zdarzają się prawie wcale, ale przyszedł ten jeden raz podczas walki z Tomkiem. Samym doświadczeniem Mamed powinien doświadczeniem dowieźć spokojne zwycięstwo do końca. Niepotrzebnie sprowokował bójkę pod siatką, gdzie Tomek miał swój moment, a w konsekwencji Mamed przeniósł walkę do parteru. Pojawił się moment przyśnięcia i tak to właśnie wyglądało. 

 

Tomek jest jednak ciężki do przeczytania przez swoją dziwną koordynację, nieco elektryczny styl i nieprzewidywalne ruchy. To jest jego broń - nieskoordynowana gra. Podobny styl prezentuje w walkach chwytowych. Czasami mam wrażenie, że on sam nie wie, co chce zrobić, ale mu to wychodzi... Trzeba zaznaczyć - to jest naprawdę groźny i kompletny zawodnik. Nie mamy zamiaru bagatelizować jego umiejętnościami. Do rewanżu Tomek przystępuje z jedną wygraną. Miejmy nadzieję, że teraz wszystko skończy się z korzyścią dla nas.

 

Spodziewacie się tej samej odsłony czy zupełnie innego Tomka? W pierwszej walce Mamed dwukrotnie posłał go na deski, więc być może to wpłynie na jego postawę. 

 

Wyszedł bez kompleksów za pierwszym razem, wyjdzie i za drugim. Pokazał, że nie boi się tej walki, potrafił powrócić z trudnych momentów. Pamiętajmy, że różnicę robią również kilogramy. Tomek jest zawodnikiem cięższym od Mameda, dla którego nie jest to naturalna kategoria. Po takich ciosach w dywizji średniej nie byłoby czego zbierać... Mamed jest szybszy, ale siła pozwala ten atut nieco zniewelować.


Po pierwszej walce Mamed zdradził, że był nieco za ciężki, że nie czuł się odpowiednio szybki. Teraz ta sytuacja ma wyglądać inaczej, a kilogramów ma być troszkę mniej. 

 

Na pewno stawiamy na dynamikę i nie ukrywamy, że tych kilogramów będzie mniej. Mamed w pierwszej walce ważył około 92, a przy takich kilogramach on jest ciężki. Po sparingach widzimy i czuć, że jest szybszy niż wcześniej. Sparingpartnerzy mają z tym spory kłopot.

 

Mam wrażenie, że tym razem jest również znacznie lepiej również pod względem mentalnym. Mamed - w porównaniu do poprzednich walk - inaczej się zachowuje, wygląda świeżo, nie ma zmęczenia. Musicie go bardziej stopować niż popędzać w tych przygotowaniach?


Zdecydowanie. Głowa jest czysta i to czuć. Nie mówię, że porażka była nam potrzebna. Wolelibyśmy mieć wygraną w rekordzie. Porażka jednak uwolniła go z pewnych schematów. Mamed ma swoje lata, nie jest rozbity, ale nie możemy zapominać o jego wieku. Zawsze to uwzględniamy w przygotowaniach. Fizjologii nie da się oszukać. Teraz? Trenuje jak młody chłopak, który wkracza do świata MMA - dwa
razy dziennie, bez odpuszczania.


Nie obawiacie się trochę, że te przygotowania odbywają się w zdecydowanej większości w Olsztynie, w Waszym klubie? Nie czujecie potrzeby konfrontacji i próbowania sił z innymi zawodnikami?


Tacy jesteśmy, może troszkę zamknięci. Mamy na miejscu świetnych sparingpartnerów. Sporadycznie odwiedzamy również inne kluby, ale faktycznie większość przygotowań odbywa się w Olsztynie. Oczywiście wszystko uzasadnione jest również współpracą z Mamedem. Jest typem zawodnika, który lubi wyciszyć głowę na swojej sali, potrenować z chłopakami, których zna doskonale. Trzeba zawsze brać pod uwagę sampoczucie zawodnika. Jeśli on czuje się lepiej w domu, to my to rozumiemy i akceptujemy.


Czy możemy mówić o wojnie psychologicznej? Na sparingach pojawił się Saparbek Safarov, z którym kilka lat temu miał mierzyć się Tomek. Wiemy, że Mamed przyjaźni się z Rosjaninem, ale pozostaje pytanie, czy to przypadek?


Czysty przypadek. Panowie znają się doskonale, a dodatkowo Saparbek także przygotowywał się do swojej walki.


Słowo jeszcze o Grzegorzu Szulakowskim, który wskoczył do rozpiski gali na ostatniej prostej (red. zastąpił kontuzjowanego Gracjana Szadzińskiego w walce z Marianem Ziółkowskim). Miałem obawy o jego wagę, ale po rozmowie z nim już wiem, że wszystko będzie w porządku. Powiedział, że nawet gdyby miał zrobić 20 kilogramów to zawalczy na KSW 46. Na szczęście jest ich znacznie mniej.


Zastępstwo na ostatniej prostej, ale to była wspólna decyzja. Grzesiek był cały czas w przygotowaniach do startów w ADCC, więc zapaśniczą i parterową płaszczyzny ma dopracowane. Wzięliśmy walkę z Marianem, który będzie sporym wyzwaniem. Przeciwnik trudny, doświadczony i niewygodny. Wielu zawodnikom napsuł krwi i w przeszłości bił się m.in. z naszym Adrianem Zielińskim. O motywacji nie musimy mówić, bo "Szuli" bodźców zewnętrznych nie potrzebuje. Jednego dnia rozmawialiśmy o walce, a drugiego był już w Olsztynie. To chyba mówi wszystko.


Cała rozmowa z Pawłem Derlaczem w załączonym materiale wideo!

Maciej Turski, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie