Walka, która nie powinna się odbyć? Nokaut w pierwszej rundzie w starciu legend MMA

Oscar de la Hoya - do tej pory kojarzony z rynkiem bokserskim - chciał z przytupem wejść w świat MMA. Dlatego właśnie dążył do zorganizowania walki, która przyciągnie fanów. Postawił na sprawdzone nazwiska. Chuck Liddell i Tito Ortiz w przeszłości byli wielkimi gwiazdami, sięgnęli po mistrzostwo UFC, a ze sobą mierzyli się dwukrotnie - za każdym razem lepszy był ten pierwszy. Najlepsze czasy mieli jednak dawno za sobą...

 

Liddell nie bił się od 2010 roku, kiedy to zakończył karierę po trzech porażkach z rzędu przez nokaut. Z kolei Ortiz stoczył dwa pojedynki (1:1) w ostatnich trzech latach! Ich forma w nocy z soboty na niedzielę nie mogła być więc zachwycająca, zwłaszcza że jeden z nich miał na karku 48 lat, a drugi - 43.

 

Skoro jednak obaj pojawili się w klatce, to musieli rozstrzygnąć, kto jest lepszy. Niespodzianki nie było. To Ortiz miał przewagę od samego początku, choć to raczej Liddell nie stwarzał żadnego zagrożenia. Poruszał sie niezwykle wolno, a pod koniec pierwszej rundy przyjął mocny prawy prosty, po którym padł na deski. Ortiz zadał kilka kolejnych uderzeń, a sędzia przerwał starcie.

 
W rywalizacji Liddell - Ortiz mamy więc 2:1 dla "Icemana", który za to starcie zarobił około 250 tysięcy dolarów. Jego przeciwnik wzbogacił się o 200 tysięcy...

 

Wynik walki:

 

Tito Ortiz (20-12-1, 9 KO, 5 SUB) pokonał przez nokaut w pierwszej rundzie Chucka Liddella (21-9, 13 KO, 1 SUB)

Przejdź na Polsatsport.pl