Magiera o De Giorgim: Sentymenty można schować między bajki

Siatkówka
Magiera o De Giorgim: Sentymenty można schować między bajki
fot. Cyfrasport

W siatkarskim środowisku, głównie wśród kibiców, zapanowało spore oburzenie po decyzji jaką podjął trener Ferdinando De Giorgi, który rozwiązał kontrakt z Jastrzębskim Węglem, po to, aby podjąć pracę w swojej ojczyźnie, włoskim klubie Cucine Lube Civitanova. Nie rozumiem tego kompletnie. Nie decyzji, tylko tego oburzenia.

Zachowanie De Giorgiego kompletnie mnie nie zdziwiło, ani tym bardziej zaskoczyło. Nie chcę wchodzić w jego buty, ani być jego adwokatem, to nie moja rola, po prostu za długo w tym wszystkim siedzę, żeby się nabierać na różne piękne gadki. Różne sytuacje wpływają na nasze życie, każdy ma możliwość wyboru i podjęcia najlepszej decyzji dla siebie. I właśnie tak zrobił De Giorgi. Jego sprawa. Myślę sobie, że po części też nauczka dla wszystkich, bo rozpoczynając jakikolwiek projekt (modne ostatnio słowo) podpisuje się kontrakt.

 

I jak znam życie, trener czy tam jego agenci, zabezpieczyli się na wypadek ewentualnego wcześniejszego zwolnienia trenera z pracy na przykład ze względu na niezadowalające wyniki drużyny. Nie wiem, czy zrobił to klub, ale gdyby tak było, to takie Lube musiałoby go z Jastrzębia wykupić i pewnie nikt nie robiłby wtedy problemu.

 

Następny świeży przykład to Roberto Santilli. Przypadek, który na portalach społecznościowych jest przez kibiców traktowany inaczej niż sytuacja z De Giorgim. Ciekawy jestem dlaczego, bo ja tu żadnej różnicy nie widzę, no może poza tą, że De Giorgi wyjechał z Polski, a Santilli w Polsce pozostał. Czytam właśnie na Twitterze, że Roberto fatalnie się czuł po spotkaniu „jego” AZS-u Olsztyn z Aluronem Virtu Wartą Zawiercie, bo czekała go trudna rozmowa z drużyną na temat jego przejścia do Jastrzębia. Czytam też, że z tego powodu był bardzo smutny. No to jak to jest? Zmuszał go ktoś do zmiany klubu, czy decyzję podjął sam? Przystawiał mu ktoś pistolet do głowy? Kazał za wszelką cenę odchodzić z Olsztyna? Nie sądzę.


Osobny przykład to Andrea Anastasi, swoją drogą wybitny jak na nasze warunki fachowiec. Czytam w wywiadzie z prezesem Dariuszem Gadomskim opublikowanym na Sportowych Faktach, że szkoleniowiec miał propozycję pracy w Resovii, ale odmówił, bo wziął odpowiedzialność za drużynę Trefla. Jaką odpowiedzialność, skoro sam trener w jednym z wywiadów powiedział, że będzie zadowolony z... dziesiątego miejsca. Tutaj tylko dodam, że w Rzeszowie nikt nie będzie zadowolony z miejsca drugiego. Anastasi świetnie się czuje w Gdańsku, ma tu wszystko czego potrzebuje do życia, ludzie go szanują, wygrał co miał wygrać - może nawet więcej, niż się spodziewano - ot cała tajemnica wyboru. Normalny prezes, sympatyczni kibice, piękne miejsce do życia, po prostu idealne miejsce do pracy.


De Giorgi, Santilli, Anastasi - Włosi, ale w kontekście całej historii to przypadek. To samo dotyczyłoby każdego innego obcokrajowca, bo w zawodowym sporcie zwyczajnie sentymentów nie ma i warto o tym przy ocenie każdej z tego typu sytuacji pamiętać. Jeśli ktoś z zagranicznych trenerów lub zawodników kiedykolwiek stwierdzi, że w swoim wyborze - mając na stole dwie propozycje - kierował się sentymentem, to zwyczajnie nie będzie mówił prawdy. Sentyment to może mieć Andrzej Kowal do Resovii, albo Radek Panas do AZS-u Częstochowa - całą resztę można między bajki włożyć.


W tym całym zamieszaniu na trenerskiej karuzeli najbardziej cieszy mnie fakt, że po tych wszystkich przebojach ze Stocznią Szczecin robotę znalazł Michał Mieszko Gogol, który zajmie miejsce Santilliego w Olsztynie. Mam też nadzieję, że nową pracę znajdą wszyscy siatkarze, którzy podpisali przed sezonem umowy z klubem ze Szczecina.

Marek Magiera, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie