Iwańczyk: Ballada o rezerwowym, który chce być jak legenda

Piłka nożna
Iwańczyk: Ballada o rezerwowym, który chce być jak legenda
fot. PAP/EPA

Powrót Ole Gunnara Solskjaera do Manchesteru United to jedna z najbardziej romantycznych futbolowych historii ostatnich lat. Nie daje jednak gwarancji powodzenia – w tak trudnych warunkach były świetny piłkarz nie musi być cudownym trenerem.

I na świecie, i w Polsce za przykładem Zbigniewa Bońka, który nie udźwignął zadania selekcjonera reprezentacji, takie historie się zdarzały. Tyle że przypadek manchesterski, ze względu na swoją złożoność, ale i niepoślednie miejsce na piłkarskiej mapie, jest naprawdę wyjątkowy. Okoliczności, w jakich Norweg wchodzi na wielką piłkarską orbitę, poprzednik, który wywarł olbrzymie piętno na zespole, zostawiając drużynę porozbijaną sportowo, ale i psychicznie, nie pozostawiają złudzeń. Solskjaer, którego znakiem rozpoznawczym wciąż jest dziecięca twarz, za którą kryje się mentalność killera, przejdzie wielki test. Praca w Manchesterze albo zrobi z niego menedżera pełną gębą, albo na zawsze skaże na prowincjonalne ośrodki piłkarskie w dalekiej od centrum wydarzeń Skandynawii.

 

Udało się zaledwie kilku. Np. Zinedinowi Zidanowi w Realu Madryt, który wrócił do miejsca swojej piłkarskiej chwały i także swoim trenerskim wkładem napisał swoją historię. Tych, którym się nie udało, było jednak więcej, że odwołam się tylko do polskiej historii Ivana Djurdjevicia w Lechu Poznań.

 

Solskjaerowi powinno być o tyle łatwiej, że oprócz pięknych chwil z boiska wyniósł równie dużo podpatrując trenerskiego geniusza Sir Aleksa Fergusona. Cała ta generacja z Ryanem Giggsem, braćmi Nevillami, Royem Keanem, czy nawet Henningiem Bergiem miała wielkie szczęście terminując u prawdziwego piłkarskiego mentora.

 

Właśnie na stylu Sir Aleksa Norweg chce budować swój styl pracy w Manchesterze. Kiedy przejmował wczoraj zespół, śmiał się nawet, że wyciągnie zakładkę z podręcznika zarządzania prof. Fergusona.

 

Pytanie, czy Solskjaer ma na tyle doświadczenia, by poradzić sobie z gwiazdami Manchesteru, jakże innymi mentalnie od konstelacji, do której sam należał. Ma wprawdzie ponad 300 meczów w roli trenera, przez siedem lat pracy w Molde wygrywał rozgrywki, grał w pucharach (m.in. w Legii stając się jej kandydatem na trenera), a to wszystko odbudowując się po spadku do niższej ligi. Czy to wiele doświadczeń? Zdaniem Solskjeara wystarczająco, by wiedzieć wiele o zarządzaniu ludźmi.

 

Norweski trener kibicom prędzej kojarzy się jako piłkarz, który w finale Ligi Mistrzów w 1999 r. strzelił gola na wagę zwycięstwa z Bayernem Monachium w doliczonym czasie gry. Choć miał status wiecznego jokera, przeszedł do historii Manchesteru, ale i klubowej piłki europejskiej. Dziś rozpoczyna się weryfikacja tej historii. Jose Mourinho odchodzi z Manchesteru jako wcielenie największego zła, to fakt. Zostawił zgliszcza w relacjach i budowie zaufania piłkarzy to trenera, pewnie Paul Pogba, Marcus Rashford czy Jesse Lingard życzą mu jak najgorzej, ale mimo to warta zauważenia jest statystyka Portugalczyka, który w latach 2016-2018 wygrał aż 58,33 proc. meczów. Lepszy jest jedynie Sir Ferguson (59,67 proc.), za ich plecami cała reszta w długiej historii klubu. Także z tym będzie musiał zmierzyć się Solskjaer. Na razie ma aż 19 punktów straty do lidera i 11 do miejsca gwarantującego grę w Lidze Mistrzów. Do tego wyzwania właśnie dotyczące pucharów, a przecież już w 1/8 finału czeka na jego zespół jeden z faworytów – PSG. Jak na ironię Norweg rozpoczyna pracę od meczu z Cardiff, a więc klubem, w którym wyraźnie mu się nie powiodło w 2014 r. – spadł z nim do Championship, źle rozpoczął kolejny sezon i wrócił do Norwegii, by na powrót zająć się Molde.

 

Powrót Solskjaera do Manchesteru to jedna z najbardziej romantycznych futbolowych historii ostatnich lat. Nie daje jednak gwarancji powodzenia – w tak trudnych warunkach były świetny piłkarz nie musi być cudownym trenerem. W dodatku Norweg będzie mierzył się ze statusem „tymczasowości”, zupełnie jak na boisku, kiedy strzelał gola za golem, a i tak ustępował miejsce w jedenastce innym. Podpisał umowę zaledwie do końca sezonu, a już teraz spekuluje się, że zastąpić go Mauricio Pochettino z Tottenham. Choćby Solskjaer starał się ze wszystkich sił, działacze Czerwonych Diabłów nie zostawią przecież negocjacji z poważnymi kandydatami na ostatnią chwilę, by ostatecznie przekonać się, czy Norweg da radę.

 

To może być nie do udźwignięcia w pracy Solskjeara. Wziąć robotę po Mourinho, wiedzieć, że kogoś już wpasowują w jego buty, a jeszcze osiągnąć realne cele. To znacznie trudniejsze niż strzelenie gola na wagę Ligi Mistrzów w doliczonym czasie gry.

Przemysław Iwańczyk, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie