Kostyra: Sęk największą ofiarą "Wojny Domowej"

Sporty walki

Gala w Radomiu zakończyła tegoroczny sezon bokserski. Była reklamowana jako "Wojna Domowa" i to była wojna. Były grzmoty, błyskawice, leciały bomby wielkiego kalibru. Były też ofiary wojny. Nokdaun na Sęku to chyba główny kandydat do tytułu polskiego nokautu roku 2018.

Największa ofiarą tej "Domowej Wojny" w Radomiu był Dariusz Sęk. Przystępował do walki z Robertem "Arabem" Parzęczewskim z wielką wiarą w zwycięstwo, mówił, że od razu, gdy usłyszał ofertę tego pojedynku zapalił się w nim ogień, który ostatnio trochę w nim przygasł.

 

Zapowiadał, że wygra i wiara w to wydawała się autentyczna. Niestety "Arab" bezlitośnie zweryfikował te marzenia. Trzy razy Sęk lądował na deskach, a ten trzeci nokdaun (podbródkowy) był tak dewastujący, brutalny, że chyba to główny kandydat do polskiego nokautu roku 2018.

 

Po tym nokaucie Sęk (przesympatyczny chłopak) już wie, że musi się pożegnać z marzeniami o tytułach, wielkich walkach. Pozostaje tylko oczekiwanie na telefon od jakiegoś mistrza czy wschodzącej gwiazdy, z ofertą walki, która poprawi bilans oferenta.

 

A Parzęczewski? Był już numerem pięć na świecie w rankingu WBO w wadze półciężkiej, miał propozycję walki z mistrzem świata Kowaliowem. Odrzucił ją bo uznał, że to jeszcze za wysokie progi na jego nogi. Ale na pewno pojawią się kolejne oferty.

 

Podoba mi się to, że "Arab" nie szaleje, nie uderzyła mu woda sodowa do głowy, je małą łyżeczką a nie chochlą, inwestuje w siebie (90 procent gaży za walkę z Sękiem przeznaczył na przygotowania i sparringpartnerów). Robi małe kroczki, na przyszły rok planuje walkę o mistrzostwo Europy. Świat jeszcze na niego poczeka, czas "Araba" nadejdzie.

 

Wiele kontrowersji wywołała druga z walk Wojny Domowej: Adama Balskiego z Siergiejem Radczenką. W połowie ostatniej, ósmej rundy prowadzący wyraźnie na punkty Balski padł jak rażony piorunem po lewym sierpowym Ukraińca (takim samym ciosem Radczenko powalił na deski byłego mistrza świata Krzysztofa Głowackiego).

 

Tak jak Główka wstał i oszołomiony kontynuował walkę, chociaż - jak sam przyznał – widział dwóch rywali trzech sędziów ringowych. Zapewne też nie wiedział już czy jest w Radomiu czy w rodzinnym Kaliszu czy też na Florydzie u Gusa Currena (jego trener).

 

Sędzia ringowy miał prawo przerwać ten pojedynek, bo Balski był przez półtorej minuty nieprzytomny, słaniał się na nogach i spadały na niego kolejne bomby. Jakim cudem dotrwał do ostatniego gongu? Serce do walki i hart ducha pokazał olbrzymie i wszyscy arbitrzy punktowi dali mu zgodnie wygraną jednym punktem. To było jednak pyrrusowe zwycięstwo. Pozostał niepokonany (13-0) , ale stracił w tej walce wiele zdrowia.

 

Mam nadzieję, że wyciągnie z tego wnioski. Boks to piękny, ale niebezpieczny sport. Granica w nim pomiędzy zdrowiem i jego utratą jest bardo bliska, trudna do zauważenia. Bardzo boleśnie przekonał się o tym niedawno mistrz świata Adonis Stevenson.

 

Dobrze że w tej "Wojnie Domowej" ofiary zostały tylko zranione i choć trochę pokiereszowane zasiądą w poniedziałek do wigilijnej wieczerzy. Ja życzę wszystkim którzy uczestniczyli w tej ringowej wojnie, i zwycięzcom i pokonanym - dużo szczęścia, pomyślności i zdrowia. Wszystkiego najlepszego w Nowym 2019 Roku.

 

W załączonym materiale wideo skrót walki Parzęczewski - Sęk.

Andrzej Kostyra, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie