Czy Bayernowi i Lewandowskiemu korony spadną z głowy?
W piątek wraca Bundesliga z kilkoma Polakami, ale już bez Jakuba Błaszczykowskiego. Mimo to zapowiada nam się najciekawsza wiosna od lat, bo po nudnych, zdominowanych przez Bayern poprzednich sezonach, nadchodzi przełamanie monopolu. Stracić na tym może również Robert Lewandowski.
Utrzymując, że Bundesliga rozpoczęła swoje rozgrywki w roku 1963 r., nie ma drugiej ligi na świecie tak mocno zdominowanej przez jednej klub. Przez 55 lat rywalizacji Bayern zdobył 27 mistrzostw, w 15 innych edycjach stając na niższych miejscach podium. Oznacza to, że zaledwie w 13 sezonach monachijczykom nie udało się zdobyć medalu. Ostatni raz sytuacja taka miała miejsce w rozgrywkach 2006/2007, kiedy triumfował VfB Stuttgart, a za jego plecami uplasowały się Schalke 04 i Werder Brema. Co ciekawe, cały ten tercet z przerwami na spadek VfB wciąż występuje w Bundeslidze, ale żaden z nich nie jest w tym sezonie nawet w górnej połowie tabeli.
Wracając do dominacji Bayernu, w ostatnich latach jedynie Borussia Dortmund starała się skutecznie walczyć z hegemonem. Od połowy lat 90. XX wieku sięgnęła po pięć tytułów, od tego momentu inne zespoły tylko czterokrotnie wyrwały Bayernowi trofeum – Kaiserslautern, Werder, VfL Wolfsburg i Stuttgart.
Wprawdzie we Francji (Olympique Marsylia, Olympique Lyon czy teraz PSG) czy we Włoszech (AC Milan, Inter, Juventus) były okresy długoletniego panowania, ale naprzemiennego. W Hiszpanii mamy naznaczoną wyjątkami erę barcelońsko-madrycką, ale to, co dzieje się od lat w Niemczech, nie ma precedensu. To między innymi z tego powodu Bayern ma tyluż zwolenników, co osób mu nieprzychylnych. To przecież Bayernowi przed każdym sezonem a priori wręcza się tytuł, pozostawiając do merytorycznych spekulacji tylko pozycje nr 2 i 3. Z jednej strony były to prognozy będące wyrazem uznania, z drugiej padały pomysły, które rodziły się w poczuciu frustracji.
Z najodważniejszą propozycją wyszedł Ronald Reng, dziennikarz i autor książki „Życie wypuszczone z rąk”. Jego zdaniem play off, wzorem zawodowej ligi koszykarskiej NBA, mógłby doprowadzić do niespodzianki na finiszu sezonu, bo tylko w pojedynczych spotkaniach inne zespoły stać na sprawienie niespodzianki. Reng dowodził, że albo Niemcy znajdą alternatywę dla kibiców piłkarskich i innych klubów, którzy wreszcie przestaną się nudzić, albo 17 innych klubów będzie świętować drugie miejsce uznając to jako prawdziwy bohaterski czyn. Dlatego pomysł, by pod koniec sezonu cztery najlepsze zespoły Bundesligi rozegrały półfinały, a później finał, wydał się niektórym całkiem atrakcyjny, ale jak szybko się pojawił, tak szybko przepadł.
Bayernu kłopoty zaczęły się szybciej niż wszyscy myśleli. Królowie Bundesligi pootwierali sobie konflikty na wielu frontach i o ile z tymi zewnętrznymi łatwiej sobie radzić stojąc ramię w ramię (publiczna awantura i groźby pozwów za krytykę zespołu), o tyle nad wewnętrznymi problemami trudno zapanować. Brak zaufania piłkarzy do trenera Niko Kovaca, niesnaski między samymi graczami, czy kryzys wizerunkowy związany z występkiem Franka Ribery’ego, który spałaszował stek za 1200 euro, pochwalił się tym w sieci, a później w niewybrednych słowach zbeształ krytyków, to już sprawy większego kalibru. Na pewno nie przysporzą one kibiców, a niechęć do klubu w całych Niemczech będzie jeszcze większa.
Na tym właśnie korzysta i będzie korzystać Borussia. Jej fenomen nie jest trudny do opisania. Eksperci stawiają sprawę jasno; odkąd klub zaprzestał bezmyślnie wydawać pieniądze i zainwestował w skuteczny skauting, zaczął grać i pięknie, i skutecznie.
Proces ten trwał latami, od 2005 r., kiedy klubowi groziło bankructwo, przez rozgrywki, w którym Borussia stała się zwykłym przeciętniakiem ze środka tabeli. Nie da się też ukryć, że człowiekiem, który wprowadził innowacyjne metody zarządzania zespołem z jasną wizją i skutecznym skautingiem, był Juergen Klopp. Dość wymowna jest statystyka dotycząca wieku pozyskiwanych graczy. Jeszcze w sezonie 2007/2008 nowi zawodnicy mieli średnio więcej niż 27 lat. Po przyjściu Kloppa parametr ten spadł do 22-23 (!). Wśród nowych graczy był m.in. Robert Lewandowski.
Niezwykle umiejętne w Borussii jest też zarządzanie kadrą połączone z aktywnością na ryku transferowym. W trzech ostatnich latach Dortmund zarobił 427 mln funtów na transferach Ousmane Dembele (do Barcelony za 103,5 mln), Pierre-Emerick Aubameyang (do Arsenalu za 57,8 mln) i Christiana Pulisicia (do Chelsea 57,6 mln z możliwością wypożyczenia na pół roku). Za tę trójkę Borussia zapłaciła wcześniej jedynie 24 mln…
Borussia poszukuje i robi to skutecznie. Jej gwiazdami są młodzi, bardzo często wypożyczeni zawodnicy, których Borussia promuje w Bundeslidze i Lidze Mistrzów, w której na wiosnę zmierzy się z Tottenhamem. Symbolem nowego zespołu jest m.in. wypożyczony z Manchesteru City Jadon Sancho, jeden z najbardziej perspektywicznych zawodników angielskiej piłki. Na wiosnę kolejną perełką, która rozbłyśnie w koronie Borussii może być argentyńska gwiazdka, sprowadzony za 15 mln euro z Boca Juniors 19-letni Leonardo Balerdi.
Borussia przede wszystkim gra świetnie w piłkę, czego dowodem jest jedna jak dotąd porażka na jesień. Co ciekawe dortmundczycy ponieśli ją w końcówce rundy z walczącą o utrzymanie Fortuną Duesseldorf. Kluczową postacią BVB wciąż jest Łukasz Piszczek.
Sytuacja jest na tyle nowa, a Borussia urzeka swoim stylem, że eksperci co do jednego potracili głowy. Wśród sondowanych znaleźli się byli piłkarze reprezentacji oraz były dyrektor sportowy Bayeru Leverkusen Reiner Calmund. On, a także Lothar Matthäus, Dietmar Hamann, Christoph Metzelder wytypowali dokładnie taką samą kolejność na podium na koniec sezonu – BVB, Bayern oraz RB Lipsk. Trzech z czterech z nich na kolejnej pozycji umieściło Borussię Moenchengladbach.
Zgoda między nimi panuje także w sprawie spadku, gdzie pewniakiem jest FC Nuernberg. Trzech ekspertów wskazuje również na degradację Hannoveru 96, jeden na Fortunę. Jedynie Metzelder zamienił postawił odwrotnie – spadnie Fortuna, w barażach zagra H96.
Jak więc widać, będzie to runda przełomu, w której najwięcej może stracić Bayern. Wraz z nim Lewandowski. I nawet nie rzecz w tym, że jego Bayern obniżył loty i wraz z Borussią Moenchengladbach jest drugim najskuteczniejszym zespołem ligi (BVB ma osiem goli więcej), ale też Polakowi przybyło wielu kontrkandydatów do korony. Więcej strzelonych bramek mają: Luka Jović, Paco Alcacer, Marco Reus i Timo Werner.
Dla polskich kibiców będzie to runda szczególna także pod innym względem. Otóż po raz pierwszy od 12 lat zabraknie Jakuba Błaszczykowskiego. I choć jego udział w wynikach VfL Wolfsburg był w ostatnich latach mniej niż symboliczny, to jednak polski pomocnik pozostaje symbolem Bundesligi ostatnich lat. Na drugiego takiego, mimo że coraz więcej młodych Polaków puka do składów drużyn 1. Bundesligi, możemy czekać latami.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze