Szczęśliwy ojciec już po operacji! Jak długo potrwa rehabilitacja Wilusza?

Piłka nożna

Maciej Wilusz przeszedł w piątek w Łodzi operację kolana. Obrońca FK Rostów zerwał wiązadła przednie krzyżowe lewej nogi. Stało się to w zeszły poniedziałek w Katarze w końcówce towarzyskiego meczu ze Spartakiem Moskwa. Polski obrońca, który kilkanaście dni temu został ojcem, rozpoczął już rehabilitację.

Grzegorz Michalewski: Pod względem sportowym to nie był chyba dla Ciebie wymarzony początek roku...
 
Maciej Wilusz: Zdecydowanie. Na dziesięć minut przed końcem sparingu ze Spartakiem Moskwa biegnąc za rywalem w pewnym momencie wykonałem gwałtowny zwrot i kolano nie wytrzymało. Badania wykazały zerwane więzadła i potrzebna była operacja. W tym samym czasie w Katarze przebywał doktor Bartłomiej Kacprzak, którego znam od kilku lat i mam do niego pełne zaufanie i to właśnie on później operował mnie w klinice OMS w Łodzi.
 
Szczęśliwy zbieg okoliczności?
 
Nie. Wiedziałem, że będzie tam na miejscu, bo zapowiedział swój przylot, gdy tylko dowiedział się, że Rostów będzie miał tam swój obóz. Razem z fizjoterapeutą Konradem Waszczykowskim przylecieli do Kataru aby się spotkać się z ludźmi z klubu i poznać z osobami z naszego sztabu medycznego. Doktor Kacprzak bardzo często lata do Kataru na różnego rodzaju sympozja, ale teraz głównym celem jego wizyty było spotkanie ze mną i z ludźmi z FK Rostów. 
 
Od razu zdiagnozowano u Ciebie zerwane więzadła?
 
Po tym gdy nabawiłem się tego urazu tamtejsi medycy zabrali mnie do miejscowego szpitala, ale tam nie dostałem żadnej konkretnej odpowiedzi. Skontaktowałem się z doktorem Kacprzakiem i jeszcze tego samego dnia przyjechał do naszego hotelu, aby mnie przebadać. Praktycznie od razu postawił diagnozę, że mam zerwane więzadła i konieczna będzie operacja. 
 
fot. archiwum prywatne
 
W klubie nie mieli zastrzeżeń, że zabieg przeprowadzi polski lekarz?
 
Nasz sztab medyczny po spotkaniu z doktorem Kacprzakiem był pod bardzo dużym wrażeniem jeśli chodzi o jego wiedzę i warsztat medyczny. Wspólnie doszli do wniosku, że dla mnie najlepszym rozwiązaniem będzie operacja w Polsce. Zresztą następnego dnia pojechałem jeszcze raz na badania do tego szpitala w Al-Dausze. Zrobiono mi rezonans, który w stu procentach potwierdził diagnozę postawioną przez doktora Kacprzaka. Zresztą zarówno doktor jak i fizjoterapeuta Konrad dbali o każdy nawet najmniejszy detal. Gdy razem wracaliśmy do Polski to podwyższyli mi standard podróży. W trakcie lotu do Warszawy miałem cały czas wyprostowaną nogę. Do tego już na pokładzie podłączyli mi takie urządzenie, jak Game Ready, które przez cały lot chłodziło mi kolano. Z Warszawy pojechaliśmy do Łodzi, a już w piątek wieczorem byłem operowany.
 
Jakie są pierwsze wyniki?
 
Na szczęście wszystko przebiegło bez żadnych komplikacji i już w następnego dnia rano, gdy odwiedził mnie doktor Kacprzak, zrobiliśmy krótki spacer po korytarzu. Teraz przede mną rehabilitacja, choć ja to bardziej nazywam treningiem. Ćwiczę dwa razy dziennie. Na razie mam jeszcze opuchliznę na kolanie, ale rozpocząłem już ćwiczenia mające za zadanie wzmocnić okolice operowanego kolana.
 
Wiadomo już kiedy wrócisz na boisko?
 
Na razie nie wybiegam aż tak daleko w przyszłość. Skupiam się na tym co robię obecnie z dnia na dzień. Mam przygotowane indywidualne treningi i do każdego z nich podchodzę ze stuprocentowym zaangażowaniem.
 
fot. Twitter/Rostov 
 
Dla Ciebie to taki pierwszy poważny uraz?
 
Drugi. Pierwszy miałem podczas gry w Holandii. Wtedy też zerwałem więzadła krzyżowe, z tą różnicą, że wtedy było to w prawym kolanie. 
 
W grudniu miałeś operowaną kość śródręcza i z tego powodu opuściłeś nawet ostatni mecz ligow przeciwko ekipie z Samary. 
 
Wtedy to był bardziej zabieg niż operacja. Traktowałem to jako taką w pewnym rodzaju „kosmetykę”. Tuż po zabiegu musiałem uważać na rękę, ale nawet w okresie świątecznym starałem się ćwiczyć, aby być dobrze przygotowanym na obozy przygotowawcze Rostowa przed rundą wiosenną.
 
Ten feralny sparing ze Spartakiem Moskwa był Twoim pierwszym meczem w 2019 roku?
 
Dla mnie drugim, a dla mojego zespołu to było już trzecie spotkanie. Na pierwszym obozie przygotowawczym w Turcji graliśmy mecze kontrolne z albańskim zespołem FK Kukesi oraz FK Atyrau z Kazachstanu. Zagrałem tylko w tym drugim spotkaniu. 
 
Na szczęście w Twoim życiu początek 2019 roku niekoniecznie kojarzy się z tyko z tymi złymi wiadomościami. Kilkanaście dni temu zostałeś członkiem klubu szczęśliwych ojców.
 
To prawda. Właśnie podczas obozu w Turcji zadzwoniła do mnie moja żona Ewa z informacją, że przyjście na świat naszej córeczki Jaśminki troszeczkę się przyspieszy. Trener Walery Karpin dał mi kilka dni wolnego, więc znalazłem jak najszybsze połączenie do Polski. Gdy przyleciałem to córeczka była już na świecie. To nasze pierwsze dziecko, więc było to niesamowite uczucie. Gardło ścisnęło, serce mocniej zabiło i chciało się płakać w takiej pięknej chwili. Rozpiera mnie duma. 
 
Szczęście w nieszczęściu, że teraz po tej kontuzji będziesz miał więcej czasu dla rodziny. A jak na ten Twój uraz zareagowali w klubie?
 
Jestem z nimi w stałym kontakcie. Zresztą wszystkie koszty związane z operacją i rehabilitacją pokrył mój klub. Cały czas dostaje miłe i pozytywne wiadomości od kolegów z zespołu, sztabu medycznego czy od trenera Karpina, że są ze mną i mnie wspierają. To bardzo miłe z ich strony. Największą niespodziankę zrobili mi zdecydowanie kibice FK Rostow, którzy nagrali dla mnie ponad ośmiominutowy filmik z życzeniami szybkiego powrotu do zdrowia. Oglądałem go wielokrotnie i za każdym razem sprawiał mi ogromna przyjemność i czułem ich wsparcie. Te wszystkie negatywne myśli potrafili zamienić w duży optymizm i jeszcze bardziej mnie zdopingować do pracy, abym jak najszybciej wrócił do gry. Dziękuję im wszystkim z całego serca!
Grzegorz Michalewski, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie