Hojnisz: Celuję w czołówkę klasyfikacji generalnej PŚ

Zimowe
Hojnisz: Celuję w czołówkę klasyfikacji generalnej PŚ
fot. PAP

Monika Hojnisz, która w czwartek zajęła czwarte miejsce w sprincie w Salt Lake City i awansowała na siódmą lokatę w klasyfikacji generalnej, chce zakończyć sezon w pierwszej "10" Pucharu Świata. - - W listopadzie nawet o tym nie marzyłam - przyznała biathlonistka.

W ośrodku Soldier Hollow, gdzie w 2002 roku rywalizowano o medale igrzysk olimpijskich, Hojnisz strzelała bezbłędnie i straciła 23,9 s do triumfatorki biegu na 7,5 km Norweżki Marte Olsbu Roeiseland. Szybsze od 27-letniej Polki były także Finka Kaisa Makarainen oraz Niemka Franziska Hildebrand.

 

- Warunki w trakcie zawodów nie były najgorsze. W porównaniu do wcześniejszych dni wiatr nie był silny, trochę jednak "kręcił" i trzeba było być uważnym. Na przestrzeliwaniu spędziłam mnóstwo czasu oddając rekordową liczbę strzałów, żeby nabrać pewności przed startem - relacjonowała Hojnisz po występie, cytowana w komunikacie Polskiego Związku Biathlonu.

 

W czołowej szóstce zawodów PŚ znalazła się po raz piąty w tym sezonie. We wszystkich biegach, w których startowała, zdobyła przynajmniej jeden punkt do klasyfikacji generalnej. Dzięki temu z dorobkiem 432 pkt i już pobitym dotychczasowym najlepszym wynikiem w karierze zajmuje siódme miejsce w cyklu. Prowadząca Włoszka Dorothea Wierer zgromadziła 685 pkt.

 

- Jestem dumna ze swojej aktualnej pozycji w "generalce". Chcę zakończyć sezon w czołowej dziesiątce, to byłby ogromny sukces. W listopadzie nawet o tym nie marzyłam. Startów do końca sezonu, wliczając w to przecież mistrzostwa świata, wciąż jest jednak sporo i wiele się może jeszcze wydarzyć - zaznaczyła Hojnisz.

 

W ubiegłym tygodniu PŚ gościł w kanadyjskim Canmore, gdzie siarczyste mrozy zmusiły organizatorów do modyfikacji programu. Ostatecznie zamiast trzech kobiecych biegów odbyły się dwa, z których jeden skrócono. Podopieczne Ukrainki Nadii Biłowej nie wzięły zaś udziału w sztafecie 4x7,5 z powodu choroby Kingi Zbylut.

 

- Gdy odwołano sprint, na mojej twarzy było widać wyraźnie zarysowaną ulgę. Zapewniam, że podobnie było u innych zawodniczek. Startować przy tak niskich temperaturach to nic przyjemnego, choć na pewno szkoda punktów straconych na naszej nieobecności w sztafecie. Tego dnia po zawodach zostałam na treningu i kończąc go przypominałam sopel - żartowała.

 

Kolejne zawody kobiet w PŚ odbędą się w sobotę o godz. 18.10, gdy biathlonistki rywalizować będą w biegu na dochodzenie na 10 km. W piątek o 19.15 odbędzie się sprint mężczyzn na tym samym dystansie z udziałem trzech Polaków: Grzegorza Guzika, Łukasza Szczurka i Andrzeja Nędzy-Kubińca.

PAP, WŁ
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie