UFC 235. Smith mógł wygrać przez dyskwalifikację. "Nie chciałem ukraść tytułu"
Walka wieczoru UFC 235 może nie porwała kibiców, ale jedno zdarzenie z czwartej rundy mogło odcisnąć piętno na historii MMA. Właśnie wtedy Jon Jones (24-1-1NC, 10 KO, 6 SUB) zaatakował Anthony'ego Smitha (31-14, 17 KO, 11 SUB) nielegalnym kolanem.
Pretendent nie musiał kontynuować pojedynku, ale jednak nie zdecydował się na "skradzione zwycięstwo". Komisja Sportowa Stanu Nevada nie zaakceptowała w pełni ujednoliconych reguł MMA, które zostały wprowadzone w 2017 roku. W początkowej wersji zawodnik musiał posiadać trzy punkty podparcia. W nowych przepisach jest trochę inaczej, gdyż na macie muszą znajdować się nie tylko obie stopy, ale również obie dłonie lub kolano.
Jako że w Las Vegas obowiązywał przepis o trzech punktach podparcia, to Smith był w czwartej rundzie nietykalny. Jones jednak się zapomniał, przez co znalazł się w gigantycznych tarapatach. Jego rywal nie był dla niego zagrożeniem, ale właśnie przez taką sytuację walka mogła skończyć się dramatem. Wystarczyło bowiem, że Smith nie chciałby kontynuować pojedynku, a "Bones" zostałby zdyskwalifikowany.
Tak się jednak nie stało. Smith doszedł do siebie i zgodnie ze sportowym podejściem zdecydował się na dalszą walkę. Jonesowi odjęto dwa punkty, ale nie wpłynęło to na wynik. Panujący mistrz wygrał wysoko na kartach sędziowskich.
- Mogłem przystać na zwycięstwo przez dyskwalifikację. Chciałem jednak zdobyć tytuł, a nie ukraść - powiedział po walce Smith.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze