Muzaj - "polski Mbappe", a może "pędzący dzik"?
Do kuriozalnej sytuacji doszło w meczu Plus Ligi pomiędzy Treflem Gdańsk, a Aluronem Virtu Warta Zawiercie. W trzecim secie, przebiegający za końcową linią atakujący gospodarzy Maciej Muzaj, został trafiony piłką po mocnym serwisie rywali. Zamiast asa wyszedł z tego punkt dla... Trefla, po odbiciu... piętą. Jak to możliwe? Zobaczcie!
Do niesamowitej akcji doszło w trzeciej partii meczu Trefl Sopot - Aluron Wirtu Warta Zawiercie. Gospodarze przegrywali wówczas w 1:2 w setach i 14:16 w partii czwartej. Na zagrywce stanął przyjmujący gości Marcin Waliński.
Zaserwował z wyskoku. I trafił! Ale nie w boisko, ale w przebiegającego za końcową linią boiska, będącego po przekątnej z rozgrywającym - atakującego Trefla Macieja Muzaja. Takie sytuacje zdarzają się w siatkówce. Niektórzy zawodnicy żartują, że takie trafienie, to coś na kształt powodzenia w strzeleckich konkursach do ruchomej tablicy imitującej "pędzącego dzika".
Zazwyczaj taki serwis kończy się zdobyciem punktu dla drużyny zagrywającej. Ale nie tym razem. - Kiedyś Łukasza Kaczmarka nazwałem "polskim Mbappe", jak w takiej sytuacji nazwać Muzaja - żartował już po akcji komentujący to spotkanie Marek Magiera.
Co się stało? Muzaj dość szczęśliwie odbił piętą piłkę. Co było dalej? Punkt dla... Trefla. Jak został zdobyty?
Zapraszamy do obejrzenia materiału wideo.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze