Wierzbicki: Nawet nie uderzyłem Mikołaja mocno

Sporty walki

Łukasz Wierzbicki (18-0, 7 KO) zwyciężył Mykolę Vovka (15-4, 9 KO) podczas gali Tymex Boxing Night w Dzierżoniowie. Walka wieczoru zakończyła się w dziewiątej rundzie, gdy Polak posłał pochodzącego z Ukrainy rywala na deski prawym sierpowym. - Nawet nie uderzyłem go mocno, cios był za to bardzo celny. Mikołaj padł i już nie wstał - mówił Wierzbicki tuż po pojedynku.

Mateusz Borek: Jak to wyglądało z Twojej perspektywy? Pewnie niewiele pamiętasz, ale powiedz, co pamiętasz.

 

Łukasz Wierzbicki: Pamiętam większość pojedynku. Uderzenie poniżej pasa odebrało mi trochę chęć do walki i trochę powietrza. Raz tak mnie trafił, że naprawdę zabrakło mi oddechu. W tych środkowych rundach zrobiłem sobie małą przerwę. Żeby dojść do siebie. Później znów zacząłem robić to, co trener mówił mi w narożniku. Zaufałem mu i znokautowałem Mikołaja.

 

Vovk zwietrzył swoją szansę. Nie tylko wywierał presję, ale to był człowiek, który biegał po ringu, który wkładał całą energię, gdy wpychając Cie w liny. Zdawał sobie sprawę, że musi znaleźć akcję kończącą, bo na punkty tego nie wygra.

 

Mikołaj jest bardzo silny, dużo silniejszy ode mnie. Żeby ze mną wygrać, to musiał tak boksować, bo w technicznym boksie nie dałbym mu się ograć. Szukał więc swojej szansy, ale jej nie znalazł.

 

Nasi komentatorzy od początku walki prosili, żebyś uruchomił prawą rękę. o kontrę. I doczekali się.

 

Tak, to był taki check hook, w końcu złapałem go tą prawą ręką. Nawet mocno go nie uderzyłem, to był taki odczepny cios. Wszedł jednak na szczękę, Mikołaj padł, nie wstał, więc cieszę się i dziękuję wszystkim, którzy mnie wspierają. Rozwijam się, jestem coraz lepszym zawodnikiem. Teraz chcę wziąć chwilę wolnego, później trenować i rozwijać się dalej.

 

Czy był jakiś moment zwątpienia podczas tej walki?

 

Czy ja wiem? Może po tych ciosach na dół przez chwilę odeszła mi ochota na kontynuowanie pojedynku. Może nawet nie ochota, ale naprawdę zabrakło mi tchu. Musiałem wrócić do siebie, trwało to dwie rundy. Ale świetną pracę w narożniku wykonał mój trener. Cały czas zagrzewał mnie do walki, mówił "come on, let's go, we can do it". Od siódmej rundy wróciłem do siebie.

 

Chyba musisz cały czas pracować nad ponowieniem ataku. Są takie momenty kiedy trafisz i odchodzisz za daleko od akcji zamiast szukać skutecznego skończenia.

 

Wiem, że przede mną bardzo dużo pracy. Dlatego nie chcę brać wolnego, nie chcę urlopu. Może tylko chwilę na dojście do siebie i wracam do roboty i do nauki jak najprędzej. Liczę na kolejne szanse i duże walki. Mam nadzieję, że spełniłem oczekiwania promotorów i kibiców. Jeszcze raz dziękuję.

 

Cała rozmowa w załączonym materiale wideo.

Mateusz Borek, WŁ, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie