Kowalski: Ancelotti nie robi Milikowi żadnej łaski

Piłka nożna
Kowalski: Ancelotti nie robi Milikowi żadnej łaski
fot. PAP

Carlo Ancelotti ogłosił, że Arkadiusz Milik także w następnym sezonie będzie napastnikiem Napoli. Tym samym uciął spekulacje na temat odejścia Polaka z drużyny wicemistrza Włoch i bardzo wsparł swojego zawodnika mentalnie. I nie jest to wyłącznie dowód sympatii czy słabości do tego akurat zawodnika, tylko czysta kalkulacja.

„Carletto” jest przekonany, że Polak jeszcze nie zagrał wszystkiego co potrafi i w oparciu o niego Napoli w niedalekiej przyszłości skoczy wreszcie do gardła Juventusowi (dziś jako wicelider ma 20 punktów straty). 

 

Słynny włoski trener nie musiał przecież niczego już teraz deklarować. Milik ma ważny kontrakt, mógł poczekać na wpływające oferty (podobno już pojawiła się jedna poważna z Atletico Madryt), rozważyć je, zagrać na zwłokę. Takie zachowanie  przed zakończeniem sezonu oznacza, że Włoch nie ma co do swojego napastnika wątpliwości i liczy, że właśnie Milik przy wsparciu kilku dokupionych zawodników pomoże drużynie z Neapolu, będzie jej autentyczną gwiazdą.

 

Tym samym, jak to mawia Zbigniew Boniek, Ancelotti zapisał się do „partii Milika”. Bo tego zawodnika zwłaszcza biorąc pod uwagę obecny sezon można rozpatrywać na dwa różne sposoby. Albo dostrzegać jego deficyty, które łatwo wychwycić, albo doceniać równie wiele zalet. Jedni robią z niego nieudacznika, zachwycają się memami na temat niewykorzystanych okazji napastnika, każde jego pudło traktują jako dowód na to, że pewnego pułapu wychowanek Rozwoju Katowice po prostu nie przeskoczy i wspominają nieudany mundial w Rosji. Inni patrzą na liczby, gole po kapitalnych uderzeniach i biorą pod uwagę background, czyli fakt, że jest to pierwszy pełny sezon zawodnika po dwóch ciężkich kontuzjach. Przecież jeszcze w niedawnych czasach po każdej z nich piłkarz zmuszony byłby kończyć karierę.

 

Owszem, Arek nie strzelił gola w Lidze Mistrzów, a był o krok od tego, aby przesądzić o wyjściu Napoli z grupy. Prawdą jest też, że w Serie A nie strzelał akurat w starciach z najgroźniejszymi rywalami, a wcześniej jak cała nasza reprezentacja, nie popisał się na mundialu. Tak to wygląda na pięć kolejek przed zakończeniem sezonu 2018/19 w lidze włoskiej po odpadnięciu Napoli z rywalizacji w Lidze Europy i przed czerwcowymi meczami reprezentacji z Macedonią i Izraelem. Jest też druga strona medalu. Polak strzelił 17 goli w Serie A, dwa w Lidze Europy, jedną w Pucharze Włoch i jednego gola w jesiennym meczu Ligi Narodów z mistrzem Europy – Portugalią. Łącznie 21 goli. Biorąc pod uwagę, ile jeszcze szans zostało, można brać pod uwagę, że jeszcze kilka dołoży. Może to i tak nie będą zatem liczby kosmiczne, ale... więcej niż przyzwoite.

 

Znalezienie napastnika, który zagwarantowałby ponad dwadzieścia goli w sezonie w jednej z pięciu najlepszych lig europejskich nie jest łatwą sprawą. A biorąc pod uwagę możliwości jego rozwoju (ma 25 lat) i wyeliminowania prostych błędów, przez które nie wykorzystał wielu idealnych sytuacji, dopracowanie rzutów wolnych itd., można zakładać, że w kolejnych sezonach Arek zbliży się do średniej około trzydziestu bramek. A to będzie gwarantować statut wielkiej gwiazdy europejskiego formatu.

 

Oczywiście jest to tylko z pozoru cienka linia, którą łatwo przekroczyć. Równie dobrze może się zdarzyć, że nie uda się tego Polakowi zrobić wcale i jego obecny pułap okaże się jego szczytem. Tendencja jednak jest optymistyczna. I Ancelotti nie robi żadnej łaski.
Cezary Kowalski, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie