Final Four Euroligi: Finał bez faworyta

Koszykówka
Final Four Euroligi: Finał bez faworyta
fot. PAP/EPA

W niedzielnym finale Euroligi koszykarze CSKA Moskwa spotkają się z niespodzianką sezonu - Anadolu Efesem Stambuł. Turcy w pasjonującym meczu półfinałowym wyeliminowali faworyta rywalizacji Fenerbahce Beko Stambuł. Transmisja finału od godz. 20.15 w Polsacie Sport Extra.

Piątek - dzień półfinałów Euroligi - był dniem zwycięstwa ofensywnej koszykówki. W obu półfinałach triumfowały zespoły, które miały kreatywnych zawodników na obwodzie. Potrafili oni trafić najważniejsze rzuty, nawet przez ręce obrońców, nawet w bardzo trudnej pozycji. W obu meczach zwycięzcy zdobyli też ponad 90 punktów, co potwierdza, że era koszykówki „na tak” króluje już nie tylko w NBA, ale i wśród najlepszych w Europie.

 

W pierwszym półfinałowym meczu turnieju rozgrywanego w hiszpańskiej Vitorii-Gasteiz grały dwa tureckie zespoły. Faworytem było Fenerbahce, ale ekipa słynnego trenera Żeljko Obradovicia musi sobie radzić w turnieju finałowym bez dwóch byłych zawodników NBA Luigiego Datome i Joffreya Lauvergne’a, którzy odnieśli kontuzje. Jak się okazało osłabienie pod koszem było bardzo ważne, bo tam zwykle przewag szuka Fenerbahce. Zespół, który przegrał zaledwie pięć z 30 meczów w rundzie zasadniczej, tym razem nie miał żadnych szans i przegrał aż 73:92. Sąsiedzi ze Stambułu, mimo ogromnego budżetu od lat będący w cieniu Fenerbahce, tym razie wygrali, bo mieli w składzie dwóch niesamowitych rozgrywających: Shane'a Larkina i Vasilije Micicia. W sumie zdobyli oni 55 punktów, trafiając trudne rzuty za trzy punkty, ale kreując także sporo pozycji dla kolegów z zespołu. Anadolu Efes od początku rozgrywek grał bardzo ofensywnie, ale w tym meczu osiągnął szczyt możliwości.

 

Nie będzie więc dziesiątego tytułu mistrzowskiego w Eurolidze dla Żeljko Obradovicia, który na pewno nie spodziewał się takiej klęski w półfinale. Był to bowiem piąty z rzędu turniej Final Four dla Fenerbahce i Obradović miał szansę na unikalne osiągnięcie - czwarty z rzędu finał z jedną drużyną. Tym razem jednak - inaczej niż w latach poprzednich - zabrakło jego drużynie prawdziwej gwiazdy, prawdziwego lidera, który pociągnąłby ten zespół do zwycięstwa. Poprzednich, choćby Bogdana Bogdanovicia, Ekpe Udoha czy Brada Wanamakera - Fenerbahce oddało do NBA.

 

Anadolu Efes zagra w finale z drużyną CSKA Moskwa, która z kolei przez większość półfinału z Realem Madryt przegrywała i to zasłużenie. Ekipa Królewskich rozpoczęła mecz fantastycznie w obronie. Działo się to głównie dzięki najlepszemu obrońcy tego sezonu Euroligi Walterowi Tavaresowi, który zablokował trzy rzuty i straszył swoją posturą (221 cm wzrostu) wszystkich rywali z Moskwy. Jednak w decydującym momencie - w czwartej kwarcie - okazało się, że Real jest przerażony, że Real nie potrafi trafić do kosza, że nie potrafi nawet zagrać dobrej akcji. Mimo że piłkę mieli doświadczeni gracze - z Sergio Llullem na czele - niespodziewanie grali bardzo wolno, podejmowali złe decyzje, rzucali przez ręce za trzy. Czwartą kwartę przegrali bardzo wysoko (17:30).

 

CSKA w decydującym momencie mógł liczyć na MVP Euroligi, jej najlepszego strzelca i MVP finału sprzed trzech lat Nando de Colo, który nadal jest liderem drużyny. Francuz nie gra spektakularnie, ale wykorzystał wszystkie niemal rzuty wolne po licznych faulach, które sprytnie wymuszał, trafił też ważną trójkę. Czyżby znowu ten zawodnik miał poprowadzić ekipę z Moskwy do triumfu w Eurolidze? To niewykluczone, bo faworytem finału staje się teraz właśnie drużyna trenera Dimitrisa Itoudisa, która ma więcej atutów - zwłaszcza w defensywie - niż Anadolu Efes.

 

Sama obecność tej drużyny z Turcji już sensacją, zwłaszcza jeżeli weźmiemy pod uwagę, że ten zespół rok temu zakończył rozgrywki w lidze tureckiej dopiero na trzecim miejscu, a w Eurolidze był najsłabszym z 16 zespołów. Jednak szkoleniowiec tureckiej drużyny Ergin Ataman, który prowadzi Efes po raz trzeci w swojej karierze i doprowadził go do udziału w Final Four jeszcze w 2001 roku, przemeblował zupełnie drużynę. Ma w niej teraz zawodników wysokich, którzy stawiają świetne zasłony, walczą w obronie i blokują rzuty, a cała kreacja akcji odbywa się na obwodzie. To też oznaka nowoczesnej koszykówki. Kto wie, czy nie nie przyniesie to pierwszego w historii mistrzostwa Euroligi dla klubu, który w czołówce europejskiej jest od ponad 20 lat.

 

Transmisja meczu finałowego Euroligi CSKA Moskwa - Anadolu Efes Stambuł w niedzielę o godzinie 20:15 w Polsacie Sport Extra. Od godziny 17:15 w Polsacie Sport News mecz o trzecie miejsce pomiędzy Fenerbahce Beko Stambuł a Realem Madryt.

Adam Romański, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie