Wronka: Nie boję się wyzwań!

Zimowe
Wronka: Nie boję się wyzwań!
fot. PAP

W środę rozlosowano grupy hokejowej Ligi Mistrzów. Jednym z Polaków, którzy wystąpią w tych rozgrywkach będzie nowy napastnik ekipy Belfast Giants, Patryk Wronka. 23-letni wychowanek nowotarskiego Podhala po wywalczeniu brązowego medalu z GKS-em Katowice zdecydował się kontynuować karierę na Wyspach Brytyjskich.

Grzegorz Michalewski: Jak skomentujesz wyniki losowania podziału na grupy hokejowej Ligi Mistrzów. Twój nowy klub Belfast Giants trafił na szwedzką Luleą, czeski zespół Bili Tigri Liberec oraz Augsburger Panther z Niemiec.

 

Patryk Wronka: Fajnie, że znowu jest kierunek szwedzki i mamy zespół grający w zawodowej niemieckiej lidze DEL. Dwa lata temu, gdy grałem w lidze EBEL w barwach Orli Znojmo, to miałem okazje zadebiutować w tych rozgrywkach. Wtedy grupy były trzyzespołowe i rywalizowaliśmy z zespołami Farjestad ze Szwecji oraz Red Bull Monachium. Zagrałem tylko oba mecze przeciwko drużynie z Niemiec, gdyż w czasie spotkań ze Skandynawami razem z reprezentacją Polski walczyłem w Mińsku w kwalifikacjach do Igrzysk Olimpijskich.

 

Miałeś jakiegoś wymarzonego przeciwnika?

 

Chciałem trafić na Mistrza Czech, zespół Ocelarzi Trzyniec, którego zawodnikiem jest Aron Chmielewski. Zabrakło niewiele aby to marzenie się zrealizowało, bo wprawdzie wylosowano go do naszej grupy, ale mieliśmy u siebie już wcześniej klub z Liberca, a zgodnie z przepisami w jednej grupie nie mogło być dwóch drużyn z tego samego kraju. W tej sytuacji zamiast Trzyńca wylosowano nam niemiecki Augsburger Panther.

 

Podpisanie przez Ciebie kontraktu z Belfastem dla wielu było sporym zaskoczeniem. W minionym sezonie razem z GKS-em Katowice dwukrotnie rywalizowałeś z ekipą „Gigantów” w Pucharze Kontynentalnym.

 

Nie da się ukryć, że właśnie te mecze miały duży wpływ na to, że zaproponowano mi angaż. Takie pierwsze, niezobowiązujące rozmowy pojawiły się już po pierwszym meczu w trzeciej rundzie. Padły luźne deklaracje z ich strony, że fajnie byłoby gdybym u nich zagrał. Po turnieju finałowym, gdzie ostatecznie zajęliśmy trzecie miejsce, a Belfast drugie, działacze irlandzkiego klubu skontaktowali się z moim menedżerem i po sezonie rozpoczęliśmy negocjacje.

 

Dużo czasu zajęło wam wypracowanie kompromisu?

 

Nawet nie. Byłem w kontakcie z trenerem oraz działaczami i z ich strony widać było, że zależy im na mnie. To było dla mnie miłe i budujące, bo czułem, że chcą mnie u siebie w zespole i jestem im potrzebny. To nie ja zabiegałem by mnie zakontraktowali, tylko na odwrót.

 

Brałeś pod uwagę dalszą grę w „Gieksie”?

 

Byliśmy dogadani co do warunków nowego kontraktu, ale zastrzegłem, że chciałbym jeszcze spróbować swoich sił w lidze zagranicznej. Gdyby nic z tego nie wyszło to grałbym dalej w Katowicach. Działacze GKS-u już wcześniej wiedzieli jakie mam plany.

 

W zeszłym sezonie w kadrze „Gigantów” było aż szesnastu zawodników urodzonych za oceanem. Nie boisz się, że jadąc do takiej drużyny ryzykujesz zbyt wiele?

 

Teraz jestem już zupełnie innym człowiekiem oraz zawodnikiem. Mam na siebie i na hokej zupełnie inne spojrzenie niż to było choćby dwa lata temu gdy wyjeżdżałem grać w lidze EBEL. Przede wszystkim zmądrzałem, nabrałem dystansu do tego wszystkiego i zupełnie inaczej postrzegam swoją rolę w drużynie. Perspektywa gry w takiej lidze jeszcze bardzo kusząca. Jestem pozytywnie nastawiony do gry w tej drużynie.

 

Liga EIHL w której będziesz występował preferuje hokej typowo kanadyjski, a więc oparty przede wszystkim na sile i przygotowaniu kondycyjnym. Poradzisz sobie?

 

Nie boję się wyzwań, wręcz przeciwnie - to mnie jeszcze bardziej nakręca. W obu meczach z nami widać było, że grają twardy, otwarty i nowoczesny hokej, oparty na „forecheckingu”. Kiedy przyjechaliśmy po raz pierwszy do Belfastu aby rywalizować w meczach trzeciej rundy Pucharu Kontynentalnego to cała otoczka i organizacja wokół drużyny i klubu oraz lodowisko i kibice - to wszystko wywarło na mnie ogromne wrażenie. W rozmowach z kolegami z drużyny mówiliśmy, że fajnie byłoby przyjechać tutaj jeszcze raz. I nie dość, że zdołaliśmy wywalczyć awans do turnieju finałowego, to jego organizację powierzono także klubowi z Belfastu.

 

Jakie atuty możesz zaoferować „Gigantom”?

 

Przede wszystkim szybkość. Przy preferowanym przez klub i ligę hokeju typowo kanadyjskim, to będzie na pewno mój duży atut. Poza tym jestem typem zawodnika, który lubi i potrafi dogrywać krążki. Nie tylko strzelane gole ale i ostatnie podania mogą być tym elementem hokejowego rzemiosła, które pozwolą mi na stałe wywalczyć sobie miejsce w zespole.

 

Zastanawiałeś się dlaczego Ci nie wyszło za pierwszym razem gdy dwa lata temu trafiłeś do grającego w lidze EBEL zespołu Orli Znojmo?

 

Na początku było naprawdę fajnie, zwłaszcza gdy drużynę prowadził znany z pracy w lidze polskiej trener Jiri Reznar. To on mnie ściągnął do zespołu. Razem ze mną w drużynie grał również mający polskie korzenie reprezentant Francji Teddy Da Costa. W pierwszych meczach grałem dużo i mój dorobek punktowy był całkiem niezły. W trakcie sezonu nastąpiła zmiana trenera. Reznara zastąpił inny Czech, Roman Simicek i z czasem zarówno moja sytuacja w zespole podobnie jak i Teddiego była coraz mniejsza. Nowy trener postawił na swoich rodaków i mój udział w meczach Znojmo sprowadzał się raptem do kilku zmian. Po zakończeniu sezonu zdecydowałem się wrócić do Polski.

 

Pochodzisz z hokejowej rodziny. Twój dziadek Tadeusz Kacik oraz ojciec Adam reprezentowali barwy nowotarskiego Podhala Nowy Targ. Hokejowe geny miałeś po kim odziedziczyć.

 

Nikt mnie nie zmuszał czy to dziadek czy ojciec abym poszedł w ich ślady. To był mój wybór, nikt mi go z góry nie narzucił. Hokej na lodzie bardzo mi się podobał, a poza tym to jest dyscyplina numer jeden w Nowym Targu.

 

Mało kto wie, że w pewnym momencie radziłeś sobie znakomicie trenując futbol w sekcji piłkarskiej Podhala. Wygrała miłość do łyżew?

 

Można tak to nazwać. Faktycznie był taki okres gdy po zakończeniu sezonu hokejowego poproszono mnie abym w bodajże w pięciu ostatnich meczach ligowych pomógł piłkarzom Podhala utrzymać się w ówczesnej piątej lidze. Cel udało się zrealizować, a ja w tym czasie tych kilka goli strzeliłem, ale postawiłem na hokej na lodzie. Nie ukrywam, że bardzo lubię piłkę nożną i staram się na bieżąco śledzić wyniki piłkarskiego Podhala. Wiem, że na finiszu rozgrywek są liderem tabeli z czterema przewagi nad drugim zespołem i mają realne szanse na historyczny awans do 2 ligi. Zresztą grając w Katowicach zdarzało mi sie być na kilku meczach pierwszoligowej „Gieksy”. Szkoda, że teraz spadli z pierwszej ligi. Jest duża szansa, że w kolejnym sezonie zarówno „Gieksa” jak i Podhale zagrają ze sobą w tej samej lidze.

 

Masz już zaplanowane przygotowania do nowego sezonu?

 

Typowe treningi na sucho rozpocznę na początku czerwca. Razem z Tomkiem Malasińskim, który z Katowic wraca grać na Wyspy Brytyjskie zamierzamy się w lipcu wspólnie przygotowywać na lodzie najprawdopodobniej w Katowicach lub Janowie. Do Anglii wyjeżdżam na początku sierpnia gdy zaczniemy normalne treningi na lodzie. Do tego momentu mam się sam przygotować do walki o miejsce w składzie „Gigantów”.

Grzegorz Michalewski, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie