Magiera: Zdecydowany krok do przodu...

Siatkówka
Magiera: Zdecydowany krok do przodu...
fot. Cyfrasport

Reprezentacja Polski siatkarek zagra w finale siatkarskiej Ligi Narodów. I brawo! Drużyna trenera Jacka Nawrockiego zrobiła kolejny krok do przodu. Po pierwsze, zespół poprawił wynik z poprzedniego sezonu, co było jednym z celów założonych przez szkoleniowca. Po drugie, i co najważniejsze, w warunkach turniejowych zagramy co najmniej dwa mecze z topowymi drużynami - w tym przypadku - z Brazylią i USA.

Jak się zakończy ta rywalizacja nie wiadomo, ale pewne jest jedno. W trudnym procesie budowania drużyny, te dwa mecze rozegrane podczas finału dadzą naszym siatkarkom więcej, niż np. dwa tygodnie wspólnych treningów. Wspomniana faza interkontynentalna pokazała, że wszystko jest możliwe, bo z Brazylią przecież wygraliśmy, ale też zdarzyło nam się przegrać z Koreą (w tym jednego z setów 8:25 co na tym poziomie mimo wszystko trochę nie przystoi), i nie zmienia tego fakt, iż ten mecz nie miał zbyt dużego ciężaru gatunkowego.

 

Jacek Nawrocki i jego drużyna za awans do finałowego turnieju zasłużyli sobie na słowa uznania, a wszystko za sprawą historii - oczywiście nawiązując do wcześniejszych rozgrywek w ramach WGP. Jak dotąd ta sztuka udała nam się raptem dwa razy. Po raz pierwszy za czasów Marco Bonitty w 2007 roku i trzy lata później za czasów trenera Jerzego Matlaka. Co ciekawe, do finału nigdy nie udało się awansować drużynie Andrzeja Niemczyka, który dysponował zdecydowanie największym potencjałem zawodniczym spośród wszystkich naszych szkoleniowców.

 

Zobaczymy jak zagra w finałowym turnieju drużyna Jacka Nawrockiego. Awans do czwórki? Medal? A dlaczego nie? Najbliżej miejsca na podium w finale WGP była drużyna Jerzego Matlaka w 2010 roku. Obowiązywał wprawdzie wówczas inny sposób rozgrywania finału, nie było wtedy dwóch grup, po prostu każdy grał z każdym. W pierwszym spotkaniu turnieju w Ningbo Polki prowadziły z USA już 2:0 i 22:16 w trzecim secie. Niestety nasze siatkarki nie wykorzystały ogromnej szansy na wygranie w trzech setach i ostatecznie uległy rywalkom po tie-breaku. Później przyszła porażka z Brazylią i było wiadomo, że z medalowych marzeń nic nie będzie. Pozytywem było ogranie Japonii, na czym Matlakowi zależało wtedy najbardziej, w kontekście rozgrywanych jesienią mistrzostw świata, gdzie drużyna z Kraju Kwitnącej Wiśni była gospodarzem imprezy i naszym grupowym rywalem.

 

Wracając do reprezentacji prowadzonej przez trenera Nawrockiego i porównując sytuację naszej kadry z ubiegłym rokiem można znaleźć jedno podobieństwo - mianowicie, po raz kolejny okazało się jak wiele zależy w drużynie od atakującej Malwiny Smarzek. W poprzednim sezonie „Malwii” zdobyła dla naszej drużyny w sumie 361 punktów. W tym roku poprawiła to osiągnięcie o cztery oczka grając w jednym meczu mniej. Druga zawodniczka w rankingu punktujących zgromadziła o ponad sto punktów mniej. W tym miejscu z pewnością należą się gratulacje dla naszej siatkarki, pozostaje jednak pytanie, czy w kontekście gry całej drużyny, to dobrze, że Malwina pobija kolejne rekordy, czy jednak nie, bo fakt, że jest niekwestionowaną liderką naszej reprezentacji pozostaje poza dyskusją.

Marek Magiera, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie