Trenerskie pokusy, czyli kto może prowadzić kadry Polski i regionów

Piłka nożna
Trenerskie pokusy, czyli kto może prowadzić kadry Polski i regionów
fot. Cyfrasport

Czy trenerzy pracujący w kadrach narodowych i kadrach wojewódzkich forują zawodników z klubów, w których pracują na co dzień? Dyskusja wywiązała się przy okazji nominacji sztabu reprezentacji Polski do lat 15. Jest poważnym problemem i trudno ją rozstrzygnąć.

„Gratuluję Panu trenerowi, jednakże odradzam PZPN, aby osoby zatrudniane w klubie, pełniły funkcje w reprezentacjach narodowych, to zawsze prowadzi do subiektywnych decyzji, to samo dzieje się w okręgach, ci jednak tłumaczą się oszczędnościami”.

 

Od tego twitterowego wpisu Wiesława Wilczyńskiego, właściciela i założyciela FCB Escola Varsovia, rozpoczęła się dyskusja o nominacji Marcina Łazowskiego, trenera-koordynatora grup dziecięcych Akademii Pogoni Szczecin, na stanowisko drugiego trenera reprezentacji Polski do lat 15. Do współpracy zaprosił go 44-letni Rafał Lasocki, były lewy obrońca m.in. KSZO Ostrowiec i Lecha Poznań, który zastąpił Bartłomieja Zalewskiego, uznanego fachowca w tych kategoriach wiekowych. Ten z kolei od nowego sezonu będzie opiekował się jedną ze starszych reprezentacji.

 

Czy nominacja drugiego trenera reprezentacji Polski U15 rzeczywiście wywołała kontrowersje?

 

To powszechna praktyka, by trener klubowy pracował w kadrze jako współpracownik. Jedynie główny selekcjoner, niezależnie od kategorii wiekowej, nie może dzielić stanowiska. M.in. z tego powodu do jednej z reprezentacji nie przeszedł Piotr Urban, jeden z koordynatorów w Akademii Legii. Nie chciał bowiem rezygnować ze swojego stanowiska w klubie.

 

Wilczyńskiemu chodzi o to, że trenerzy klubowi współpracujący z kadrami mogą forować „swoich”. Ludzie ze środowiska, z którymi rozmawiałem, uważają, że znają konkretne przykłady akademii, które mają swoich ludzi w kadrach i kuszą ich do siebie. Nikt jednak chce wypowiadać się pod nazwiskiem.

 

Ale akurat w przypadku trenera Łazowskiego ze Szczecina nikt nie powiedział złego słowa. Przeciwnie. Wszyscy uważają go za fachowca, którego ceni się za wiedzę, a także za elementarną trenerską uczciwość.

 

- Człowiek z wielką wiedzą i doświadczeniem. Znacie, jak działa uznany w środowisku Miłosz Stępiński [trener reprezentacji kobiet – red.], więc podobny styl proponuje Łazowski. Nie prowadzi żadnej drużyny w akademii, ale jest mentorem dla trenerów z tych kategorii wiekowych, dla samych chłopaków też. Przez jego ręce przeszło kilku graczy, którzy sięgnęli ekstraklasy, m.in. Łukasz Zwoliński, Sebastian Rudol czy Sebastian Kowalczyk. W Pogoni to jeden ze szkoleniowców z najdłuższym stażem. Ważna postać nie tylko naszej akademii, ale i polskiej piłki. Ma wyraziste poglądy, nie bawi się w rzeczy, które budziłyby podejrzenia. Kiedy zakłada dres z orzełkiem, nie jest już trenerem Pogoni. Nawet wobec swoich kolegów z klubu zachowuje należny dystans – opowiada Robert Kolendowicz, asystent trenera pierwszego zespołu, który przez wiele lat pracował w Akademii Pogoni.

 

Wpis Wilczyńskiego wywołał jednak gorącą dyskusję. W samym PZPN też.

 

- Chcemy mieć jak najlepszych fachowców pracujących w danych kategoriach wiekowych. Więc trener Łazowski takim fachowcem jest. Od siedmiu lat jest współpracownikiem sztabów reprezentacyjnych i nikt nigdy nie miał do niego zastrzeżeń. Powtarzam: przez siedem lat. Jeśli pan Wilczyński ma jakieś obiekcje, proszę, by je wyartykułował – mówi Piotr Burlikowski, prawa ręka Zbigniewa Bońka, szefa PZPN.

 

Co na to sam Łazowski? – Nie mam Twittera, ale dostałem skan z wpisem pana Wilczyńskiego. Mogę skonfrontować się z każdym zarzutem, ale dziwię się, że ktoś może takie mieć, bo przez siedem lat pomagałem kilku selekcjonerom w tej kategorii wiekowej i nikomu to nie przeszkadzało. Po drugie, kieruję się w swojej pracy najwyższymi standardami. Kiedy jestem w Akademii Pogoni, staram się być najlepszym trenerem Akademii Pogoni. Kiedy jestem na zgrupowaniu reprezentacji, staram się być najlepszym trenerem reprezentacji. A kiedy w domu jestem z dzieckiem, staram się być najlepszym ojcem. Powiem więcej: przy zgrupowaniach trwających zaledwie kilka dni wręcz niezbędna jest praktyka w warunkach klubowych. Z większą świadomością podchodzi się wówczas do pracy.

 

Wilczyński twardo stoi na stanowisku, ale podkreśla, że nie chce, by jego wypowiedzi uderzały w kogokolwiek.

 

Uważam, że nie powinno się funkcji w reprezentacji powierzać komuś, kto pracuje klubie. Jakkolwiek dobry będzie to trener, zawsze będzie w nim doza subiektywizmu - mówi Polsatsport.pl szef FCB Escola Varsovia. - To po prostu złe rozwiązanie, a cały nabór do najmłodszych kadr powinien być rzetelny i nie powinien budzić wątpliwości. W PZPN silny jest np. ośrodek poznański, mam na myśli trenerów prowadzących kadry narodowe, to też może nasuwać wątpliwości przy powołaniach do kadry. Mówię o równych szansach w wychowaniu i edukacji młodych zawodników. Inny przykład, Akademia Zagłębia z kolei ma trzy, cztery razy więcej kasy niż inni, w dodatku publicznej, ze spółki Skarbu Państwa. Nie mam nic przeciwko temu, ale jak ja mam z nimi rywalizować? Gdzie jest finansowe fair play?

 

W dalszej wypowiedzi Wilczyński wraca do kadr: - To bardzo wrażliwy temat, bo w tle pojawiają się agenci, sprzedaż zawodników, których wartość rośnie po występie w kadrze. A nie wszyscy na to zasługują. Branie do kadry trenera wprost z klubu, z którego pochodzą powoływani, budzi wątpliwości. Podobnie jest w kadrach wojewódzkich. W Mazowieckim Związku Piłki Nożnej mieliśmy w przeszłości historię, że jeden z roczników prowadził klubowy trener prowadzący tę samą grupę w klubie. Co to za historia na miłość boską? Przecież to może prowadzić do nadużyć. Mogą w związku z tym pojawić się zawoalowane propozycje przejścia w stylu: „chodź do nas, dostaniesz szkołę, a i kadrę ci załatwimy”… Jest w klubie w FCB Escola Varsovia trener Konrad Dousa, który prowadzi kadrę Mazowsza. Tyle że u mnie rocznik 2003, a na Mazowszu 2007. Kiedyś nawet żartowałem, że bierze głównie zawodników konkurencji, a nie ludzi od nas, ale nie, nie mam wobec niego żadnych wątpliwości. Sam to przecież zaproponowałem MZPN, że jeśli nie mają pieniędzy na trenerów, którzy nie pracowaliby w klubach, niech biorą z klubów, ale nie ten sam rocznik – kończy Wilczyński.

 

Do dyskusji pod wpisem szefa FCB Escola Varsovia włączył się m.in. Marek Wawrzynowski, dziennikarz Wirtualnej Polski, który napisał: „Na Mazowszu było trochę takich sytuacji, gdzie wyciągano zawodników z klubów obietnicą gry w kadrze wojewódzkiej”.

 

- Tak, były takie sytuacje, dostawałem informacje o tym od działaczy klubowych, którym wyciągano w ten sposób zawodników. Co im oferowano? Grę w klubie i w reprezentacji Mazowsza w ramach promocji. Nie były to sytuacje odosobnione – opowiada Wawrzynowski, zajmujący się tematyką piłki młodzieżowej. - Uważam, że to skandal, bo trenerzy robią sobie w ten sposób CV. Ściągają do swoich klubów młodych piłkarzy i promują przez kadry, które jednocześnie prowadzą. Do samego trenera Łazowskiego nic nie mam, ale wydaje mi się, że to konflikt interesów. Pracuje siedem lat? Ok, ale jestem przeciwny. Tego typu sytuacje powinna nadzorować komisja etyczna – dodaje.

 

To, że trenerami kadr wojewódzkich zostają ludzie pracujący na co dzień w klubach, z których selekcjonuje się zawodników do tych właśnie reprezentacji, jest powszechne w każdym województwie, o czym napisał i mówi Wilczyński. Wielu trenerów akademii, zwłaszcza tych mniejszych (tu też nikt nie chce mówić pod nazwiskiem obawiając się zemsty i braku powołań dla swoich), twierdzi, że właśnie z klubów trenerów-selekcjonerów jest najwięcej powołań i to właśnie z tych klubów trenerzy-selekcjonerzy polecają swoich ludzi tym, którzy odpowiadają za reprezentacje.

 

Wynika to z kilku powodów, m.in. lepszego rozeznania wśród piłkarzy, z którymi jest się na co dzień. Ale też zdarza się, że trenerzy forują „swoich”, bo obawiają się reakcji przełożonych lub traktują to jako zanętę do pozyskiwania młodych piłkarzy.

 

Być może dyskusja ta wiele wniesie do nominacji na stanowiska trenerów kadr, ale akurat nie w przypadku reprezentacji, a kadr wojewódzkich, które nie są poddane aż takiej kontroli. Niewykluczone bowiem, że już wkrótce PZPN zaproponuje, by to ludzie wskazywani przez federację prowadzili drużyny rywalizujące o mistrzostwo Polski w kategoriach U13 i U14. Z kolei młodszymi rocznikami mieliby się zajmować trenerzy nie pracujący na co dzień w klubach. Czy taka zmiana jest możliwa?

 

Paweł Wojtala, szef Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej i członek zarządu PZPN: - Gdzieś widziałem tę propozycję, natomiast nie było jeszcze spotkania z szefami wojewódzkich związków i dyskusji na ten temat. Mam wątpliwości, czy to dobry pomysł, bo nikt tak dobrze nie zna zawodników, jak trener z tego samego województwa. Jeśli są wątpliwości do samych trenerów, lepszym rozwiązaniem byłoby kontrolować ich przez PZPN.

 

Wawrzynowski: - Sam pomysł jest dobry. Taki trener poświęca się pracy, robi skauting, jest niezależny, ma nadzór nad największymi talentami. Na gorąco wygląda mi to na dobrą zmianę.

Przemysław Iwańczyk, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie