Magiera: To tylko jeden mecz...

Siatkówka
Magiera: To tylko jeden mecz...
fot. PAP

Portoryko, Tajlandia i Serbia. To rywale polskich siatkarek w walce o olimpijskie paszporty. W piątek we Wrocławiu rozpoczyna się turniej, który być może ponownie otworzy drzwi naszej reprezentacji na salony, choć wszyscy doskonale zdają sobie sprawę z faktu, że tutaj nie wystarczy tylko mocno nacisnąć na klamkę. Najpierw trzeba otworzyć jeden zamek, później drugi, a z trzecim trzeba sobie będzie pewnie poradzić z użyciem jakiegoś ciężkiego narzędzia.

Ostatni raz na wielkiej imprezie reprezentacja Polski siatkarek zagrała w 2010 roku na mistrzostwach świata w Japonii. Z grona wielkich imprez wyłączamy tutaj mistrzostwa Europy, bo w nich akurat po przeprowadzonej reformie trudno... nie zagrać. Z drużyny, którą oglądać będziemy we Wrocławiu, na wspomnianym mundialu zagrały trzy zawodniczki - Joanna Wołosz, Katarzyna Zaroślińska-Król i Paulina Maj-Erwardt. Przypomnijmy, że Polki prowadzone przez trenera Jerzego Matlaka zajęły wówczas dziewiąte miejsce, co w naszym kraju uznano za porażkę. Dzisiaj pewnie nikt by na taki rezultat nie psioczył, raczej wszyscy cieszyliby się z faktu, że nasze siatkarki zagrały na wielkim turnieju.

Występ na mistrzostwach świata to splendor dla każdego sportowca. Jeszcze większym jest jednak występ na igrzyskach olimpijskich. Nikt tego nie ukrywa, także nasze siatkarki, które głośno mówią też o swoich marzeniach. Najgłośniej chyba Paulina Maj-Erwardt, która podobnie jak Joanna Wołosz, już dwa razy próbowała wywalczyć olimpijski paszport. Pierwsza próba miała miejsce osiem lat temu przed igrzyskami w Londynie. W europejskim turnieju rozgrywanym w Ankarze, Polki pokonały kolejno Holandię, Rosję, Serbię i Niemcy. Przegrały tylko jeden mecz, ale akurat ten najważniejszy, z Turczynkami w finale 0:3 i to rywalki wywalczyły olimpijską kwalifikację.

Druga próba - już pod wodzą trenera Jacka Nawrockiego - miała miejsce cztery lata temu, też w Ankarze. Polki grały dobrze, ale do Rio de Janeiro nie pojechały, gdyż ostatecznie musiały uznać wyższość Rosjanek (2:3), Belgijek (1:3) i Włoszek (2:3). Oprócz wspomnianych Wołosz i Maj z obecnego składu reprezentacji na turnieju w Turcji wystąpiły jeszcze Natalia Mędrzyk, Zuzanna Efimienko i Kamila Witkowska.

We Wrocławiu styl gry będzie miał drugorzędne znaczenie. To jest turniej, gdzie gra się tylko i wyłącznie na wynik. Od momentu kiedy Polki poznały swoje rywalki praktycznie przez wszystkie przypadki odmieniana jest reprezentacja Serbii, zdecydowany faworyt wrocławskiej kwalifikacji. Serbki to aktualne mistrzynie świata i wicemistrzynie olimpijskie. Lepszej rekomendacji nie trzeba. - To tylko jeden mecz, wszystko może się zdarzyć - mówią nasze siatkarki.

Z Serbkami - delikatnie rzecz ujmując - ostatnio nie szło nam zbyt dobrze. Ostatni raz mierzyliśmy się z nimi w tegorocznej edycji Ligi Narodów. Rywalki grające w rezerwowym składzie, bez swojego pierwszego trenera Zorana Terzića, w belgijskim Kortrijk pokonały nasz zespół 3:0. Ostatnie zwycięstwo z Serbkami zanotowaliśmy aż cztery lata temu w debiutanckim roku pracy trenera Nawrockiego podczas Igrzysk Europejskich w Baku. Wygrana 3:2 miała wówczas wyjątkowy smak, gdyż otworzyła naszej drużynie drzwi do finału imprezy.

Pierwszym rywalem Polek podczas wrocławskiego turnieju będzie Portoryko. W ogólnej opinii to najsłabszy zespół kwalifikacji, co wcale nie oznacza, że słaby. Nasze ostatnie doświadczenia z tym rywalem nie należą do najprzyjemniejszych. Występując w drugiej dywizji WGP trzy sezony temu ulegliśmy Portoryko podczas turniejów w Zielonej Górze i Włocławku odpowiednio 1:3 i 0:3. Ale żeby nie było tak pesymistycznie, to trzeba koniecznie zaznaczyć, że wreszcie udało nam się odczarować trzeciego z przeciwników we Wrocławiu, a drugiego w kolejności - reprezentację Tajlandii. W rozgrywkach VNL pokonaliśmy ten zespół 3:0 podczas turnieju w Opolu, a wcześniej - też 3:0 - podczas towarzyskiego turnieju w Montreux.

Hala „Orbita” we Wrocławiu jest już gotowa na wielkie emocje. Pewne jest to, że niedzielny mecz Polska - Serbia obejrzy komplet widzów. Dobrze byłoby, aby podobną frekwencję miały też mecze naszej reprezentacji z Portoryko i Tajlandią. Bo choć z Serbią „to tylko jeden mecz”, to bez wygrania dwóch pierwszych, będzie to tylko mecz z Serbią.

Marek Magiera, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie