Kowalski: Polskie kluby przepłacają. Zbłaźnić się w Europie można za mniejsze pieniądze

Piłka nożna
Kowalski: Polskie kluby przepłacają. Zbłaźnić się w Europie można za mniejsze pieniądze
Fot. PAP

Polscy kibice tak zgodni, jak w czwartkowy wieczór bywają tylko wtedy, kiedy gra reprezentacja Polski. Wówczas jednoczymy się we wsparciu naszej dumy narodowej. Tym razem byliśmy jednomyślni obserwując i komentując blamaż polskich klubów w europejskich pucharach. Żal pomieszany z irytacją czy nawet wściekłością.

Bo jak to możliwe, żeby mistrz Polski przegrywał w Łotyszami?! Okazuje się jednak, że można. I nie chodzi tu tylko o to, że ci rywale są lepsi czysto piłkarsko. Bo nie są. Przecież zespół Rygi tworzą zawodnicy, którzy nie za bardzo sprawdzali się w polskich warunkach. Nie chodzi też tylko o trenera, który z całą pewnością nie jest lepszy od Waldemara Fornalika. Mihalis Konevs to nie żaden wybitny strateg. Pokpili sprawę zarządzający klubem. 

 

Drużyna została rozmontowana przed europejskimi rozgrywkami i w trakcie ich trwania. Umówmy się, że już mistrzostwo Polski dla Piasta było ogromną niespodzianką, bo to nie tak, że zespół ze Śląska był faworytem i zdominował rozgrywki. Udało się jednak stworzyć ciekawą drużynę, która funkcjonowała na swoich, zdrowych zasadach i naprawdę mogła pograć bez wstydu na arenie międzynarodowej.

 

Widać to było nawet jeszcze w pechowym dwumeczu z BATE Borysów w eliminacjach Ligi Mistrzów. Choć już wtedy bez kluczowych wcześniej graczy, czyli Sedlara i Jodłowca. Przed rewanżem z Rygą sprzedano jednak jeszcze ważniejszego zawodnika, czyli Joela Valencię. Odejście najlepszego gracza polskiej ekstraklasy poprzedniego sezonu i jedynego zawodnika Piasta, który mógł zrobić różnicę właśnie w tym momencie można uznać za sportowy sabotaż. Owszem, 1,8 mln euro to poważna kwota, ale jeśli klub jest poważny, a działacze naprawdę wierzą w swój zespół i chcą coś zwojować (czyli np. awansować do fazy grupowej Ligi Europy i zgarnąć nie 1,8 mln euro, a ponad 3 mln), to przesuwają transakcję na późniejszy termin (do końca okienka transferowego w Anglii zostało jeszcze kilka dni), albo grzecznie odmawiają.

 

Bo co to jest za sztuka sprzedać srebra rodowe, jak tylko ktoś zaproponuje ich kupno? Takim działaczem to może być każdy. Kibiców nie powinno interesować, że to nie jest łatwo zatrzymać gracza w polskiej lidze, jeśli zgłasza się po niego ktoś z Anglii i wyciąga grubą kasę. Ich obowiązkiem jest zrobić coś, aby drużyny w kontekście rywalizacji międzynarodowej nie osłabić, bo już nawet nie mówię o wzmocnieniach. W globalnym ujęciu nic z tych blisko dwóch milionów euro dla polskiej piłki nie będzie. Rozejdzie się na dziurę budżetową czy wypłaty dla kolejnych przeciętniaków z zagranicy, którzy już są pewnie szykowani. Punkty za wyeliminowanie Rygi w klasyfikacjach europejskich za to wręcz przeciwnie. Bardzo by się przydały. To był interes polskiej piłki, ponad klubowy.

 

W całej tej polityce personalnej Piasta polegającej na sprzedawaniu w trakcie rozgrywek, jest też efekt psychologiczny. Przecież to musiało zadziałać na morale tych, którzy pozostali, albo którym oferowano kontrakty w lepszych klubach, a jednak ich nie puszczono. Jak Kirkeskova do Legii. Patrzy taki zawodnik na to, że jego koledze daje się zarobić lepsze pieniądze, a jemu nie i… morale spada. Reszta też widzi, że tu już projekt doszedł do ściany, że nie ma żadnych większych ambicji, że nic wielkiego poza tym szczęśliwym mistrzostwem Polski się tu nie ugra, skoro nie wierzą w to sami działacze i… powietrze gdzieś ulatuje. Tym bardziej, że w Piaście nie zarabia się jak w Legii.

 

Drużyna z Warszawy, jako jedyny polski przedstawiciel prześliznęła się do następnej rundy, ale tego co wyprawiali piłkarze Aleksandara Vukovica remisując 0:0 z fińskim Kuopio nie sposób było oglądać. Pomysł Serba polegający na przekonaniu zawodników, aby, jak się wyraził: „zapier…” nie wypalił. Nie chcę tego robić i koniec. Snują się po boisku. I kasują za to, jak za zboże. Tylko dla przypomnienia: dwóch najlepiej zarabiających, bo w tej masie przeciętniactwa nie można mówić o najlepszych, po 215 tysięcy złotych miesięcznie. Ci średnio opłacani, w okolicach 100 tysięcy złotych miesięcznie. Nie ma w Polsce tak przepłaconej grupy zawodowej w stosunku do jakości prezentowanych usług, jak w tej chwili piłkarze Legii. Do tego specjalnych nadziei na poprawę nie ma, bo trener wystawił w pierwszym składzie dwóch Polaków. W tym jednego już po trzydziestce. W Legii, która od kilkunastu lat prowadzi akademię piłkarską, uchodzącą za co najmniej przyzwoitą.

 

Lechia, która ma chyba najlepszą defensywę w Polsce i świetnie zagrała w pierwszym meczu, robiąc nam największe nadzieje, gdzie naprawdę sporo zrobiono, aby zespół dobrze przyszykować na europejskiej puchary, dała sobie wbić cztery gole Broendby i odpadła po dogrywce. Piłkarze Piotra Stokowca przynajmniej jednak trochę pograli w piłkę, powalczyli, poza tym mieli nieco trudniejszego rywala. Od biedy można powiedzieć, że się nie skompromitowali.

 

Generalnie jednak to już jest czas, aby odgórnie coś z tym fantem zacząć robić. To nie może być tak, że polski futbol, którego przedstawiciele są gwizdami Bayernu, Juventusu, Monaco, Napoli czy Borussii był aż tak nisko notowany na poziomie klubowym. Żeby mistrz 40-milionowego kraju dostawał baty od Łotyszy, Białorusinów czy Mołdawian. Tutaj naprawdę są talenty, które potrafią grać w piłkę, są stadiony, boiska i pieniądze wystarczające, aby przynajmniej z tymi średniakami europejskimi rywalizować. Jesteśmy słabi, ale nie aż tak.

 

Poza nielicznymi wyjątkami środki są jednak źle wydawane. Kluby są źle zarządzane, przy zatrudnianiu trenerów i zawodników decydują układy. Dyrektorzy sportowi są powiązani z agentami piłkarzy. Pełno jest geszefciarzy ściągających zagranicznych przeciętniaków. Robi się w polskiej piłce mnóstwo interesów, które nie są jednak biznesem dla polskiej piłki. To jest kamyczek do ogródka władz Ekstraklasy, które prowadzą rozgrywki, składają się z przedstawicieli klubów, decydują o regulaminach, zdobywaniu sponsorów i dystrybucji uzyskanych środków. Ostatnio pochwaliły się one rekordowym kontraktem z tytułu sprzedaży praw telewizyjnych. W dwa lata tylko z tego tytułów kluby dostaną 500 mln złotych. A to naprawdę nie jest mało.

 

Jest już oczywiste, że zarządzający klubami sami z siebie nie zmienią obecnego kursu, bo jest im w tym sosie bardzo dobrze. Są niereformowalni. I jeszcze telewizje płacą coraz więcej. Jedyna metoda to wprowadzenie jakichś kryzysowych środków doraźnych. Nie zasłanianie się innymi, normalnymi ligami czy wolnorynkowymi rozwiązaniami, ale stosowanie kuracji w trybie ekstraordynaryjnym. Można by na początek np. zobligować kluby, aby 50 procent tej kwoty wydawały na akademie, szkolenie młodzieży. Efekt nie pojawi się natychmiast, ale przynajmniej od razu będziemy mieli świadomość, że pieniądze nie są wyrzucane w błoto.

 

Poza tym gorzej już być nie może, a naprawdę nie trzeba wydawać aż tyle, aby zbłaźnić się w Kuopio, Rydze czy na Gibraltarze. Można to zrobić znacznie taniej.

 

WYNIKI I TERMINARZ LIGI EUROPY

 

Oglądaj na żywo największe europejskie gwiazdy piłki nożnej i ekscytujące zmagania najlepszych europejskich drużyn – fazy pucharowe Ligi Mistrzów UEFA i Ligi Europy UEFA 2019/2020 na kanałach Polsat Sport Premium 1 i Polsat Sport Premium 2, w Cyfrowym Polsacie, Plusie i IPLI. Prestiżowe rozgrywki dostępne są w telewizji, na komputerach, smartfonach i tabletach.

Cezary Kowalski, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie