Kowalski: Panie Vuković, niech pan schowa dumę do kieszeni!

Piłka nożna
Kowalski: Panie Vuković, niech pan schowa dumę do kieszeni!
Fot., Cyfrasport

Legia zremisowała z Glasgow Rangers w pierwszym meczu o awans do fazy grupowej Ligi Europy, który w przypadku warszawskiego klubu jest właściwie jedyną gwarancją uniknięcia poważnych tarapatów finansowych. Do pełni szczęścia i wielkiego optymizmu przed rewanżem zabrakło gospodarzom gola, dlatego równie wiele co o samym meczu znów dyskutuje się o konflikcie trenera Aleksandara Vukovica z najlepszym strzelcem drużyny Carlitosem.

Hiszpan znów nie wyszedł w pierwszym składzie i nie dostał szansy nawet przez minutę. Twierdzę, że Vuković jest w konflikcie z Carlitosem, bo wszystko na to wskazuje. Opowieści, że Sandro Kulenović, który jest forowany przez trenera i gra w każdym meczu jako wysunięty napastnik, jest w lepszej formie od Hiszpana i bardziej się przydaje drużynie, można włożyć między bajki. Trudno oczywiście wyrokować, kto ma rację, kto bardziej zawinił. Absolutnie do uwierzenia byłaby teza, że to Carlitos sobie „nagrabił”, być może obraził trenera, spostponował czy zrobił cokolwiek innego. Skoro jednak nie jest to przewinienie aż tak duże, aby odsunąć go od drużyny, to w obliczu takiego meczu, gdzie stawką jest przyszłość klubu, a nawet ma on wymiar ponad klubowy, bo liczy się dobro polskiej piłki, wypadałoby schować dumę do kieszeni.

 

Kiedy nie idzie, nie możemy strzelić gola, a tak bardzo go potrzebujemy i mamy do dyspozycji człowieka, który po prostu potrafi to robić, nie można go nie spróbować. Nawet jeśli podczas treningów wygląda słabiej, to jednak Carlitos jest snajperem, ma instynkt strzelecki, co już wielokrotnie wcześniej udowadniał. W przeciwieństwie do Kulenovica. Hiszpan został wysłany na rozgrzewkę, rozgrzewał się do samego końca i nie wszedł. To tak jakby Vuković chciał wygrać w totka, ale nie skreślił kuponu. Nie dał sobie szansy, bo  za wszelką cenę chciał udowodnić, że ziemia jest płaska. Niech się trener bawi w takie gierki, ale nie w takim przypadku, nie w tym momencie. Bo jest on ważniejszy niż jakieś osobiste ambicje czy animozje.

 

A sam mecz? Nawet niezły, bardzo wyrównany. Wbrew pozorom Legia ma szansę na awans i to wcale nie małą. Budujące było to, że w ekipie Stevena Gerrarda nie było żadnej finezji, legioniści złapali luz i normalnie ze Szkotami grali w piłkę, normalnie walczyli. Rangers grają podobnie jak Legia, na pograniczu faulu, dobrze w kontakcie. W niczym nie są lepsi od wicemistrzów Polski. Zaryzykowałbym stwierdzenie, ze dokładnie tacy sami. Nie zgadzam się się z trenerem Vukovicem, który powiedział, że dawno nie grała tu drużyna na takim poziomie. Ekipa z Glasgow nic wielkiego nie pokazała, trudno uznać, że któryś z graczy Gerrarda jest wybitny i może kiedyś zrobić karierę zbliżoną do niego. To nie są ci Glasgow Rangers sprzed lat, śmiało można liczyć w rewanżu np. na bramkowy remis, który da naszej drużynie awans.

 

Tym bardziej, że Legia gra coraz lepiej. Z drużyny, która była już grzebana i cały czas na musiku, jak w starciach z drużynami z Gibraltaru, Finlandii czy Grecji, stała się zespołem, który już nie musi. W razie czego, legioniści będą mieli przykrywkę, że przegrali z dużą europejską firmą. Reszta naszych drużyn odpadła dużo wcześniej.

 

W rewanżu potrzeba jednak gola. Dlatego panie Vuković, niech pan schowa dumę do kieszeni, choćby na ten jeden mecz!

Cezary Kowalski, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie