El. ME 2020: Polacy bez gola w dwumeczu o punkty po sześciu latach

Piłka nożna

Po raz pierwszy od niemal sześciu lat piłkarze reprezentacji Polski nie zdobyli gola w dwumeczu o punkty - w piątek przegrali w Lublanie ze Słowenią 0:2, a w poniedziałek w Warszawie zremisowali bezbramkowo z Austrią.

Ostatni przypadek dwóch występów w tym samym reprezentacyjnym "okienku" bez strzelonej bramki to listopad 2017 i remis z Urugwajem na PGE Narodowym 0:0 oraz porażka w Gdańsku z Meksykiem (0:1), ale były to wówczas spotkania towarzyskie i czas eksperymentów trenera Adama Nawałki po wywalczeniu prawa startu w mistrzostwach świata w Rosji.

 

Natomiast w październiku 2013 roku biało-czerwoni ulegli "do zera" w Charkowie Ukrainie (0:1) i cztery dni później w Londynie Anglii (0:2) na zakończenie nieudanych kwalifikacji do mundialu 2014 roku. Jednak wtedy już ta pierwsza porażka sprawiła, że zespół prowadzony przez trenera Waldemara Fornalika stracił szanse awansu do mistrzostw świata.

 

Wcześniej taka sytuacja miała miejsce w październiku 2009, kiedy za zakończenie przegranych kwalifikacji do mundialu w RPA z tymczasowym trenerem Stefanem Majewskim, który zastąpił zwolnionego Holendra Leo Beenhakkera, Polacy ulegli 0:2 Czechom w Pradze i Słowakom 0:1 na pustym i zaśnieżonym Stadionie Śląskim.

 

Tym razem kadra Jerzego Brzęczka przystąpiła do spotkań ze Słowenią i Austrią, teoretycznie najtrudniejszymi rywalami w grupie, po czterech eliminacyjnych zwycięstwach i bez straconego gola. Przez 180 minut nie zdobyła gola, a dorobek powiększyła o jeden punkt.

 

- W naszej grze było dużo niedokładności, brakowało tzw. ostatniego podania. Jednak my naprawdę bardzo dużo czasu poświęcamy na taktykę, szlifowanie rozwiązań, schematów właśnie w ofensywie. Dużo nad tym pracujemy, może nawet za dużo, ale chcemy grać ładnie, skutecznie. I jestem przekonany, że taki moment przyjdzie - powiedział Brzęczek po remisie z Austrią.

 

Fakt, że gospodarze rzadko zagrażali austriackiej bramce uwydatnił też szkoleniowiec rywali Franco Foda.

 

- Byliśmy lepsi, praktycznie od pierwszej minuty kontrolowaliśmy przebieg gry. Polacy stworzyli sobie praktycznie jedną świetną okazję do zdobycia gola, której nie wykorzystał Robert Lewandowski, a my mieliśmy ich pięć. Zabrakło tylko gola, ale jestem pełen uznania dla swojej drużyny - zaznaczył niemiecki trener.

 

Lewandowski w 12 poprzednich występach na PGE Narodowym co najmniej raz wpisał się na listę strzelców. W poniedziałek ta seria dobiegła końca.

 

- Nie był to dobry mecz w naszym wykonaniu. Być może zagraliśmy zbyt defensywnie. Zdajemy sobie sprawę, że stać nas na więcej, na znacznie bardziej ofensywną grę. W pierwszej fazie eliminacji szło nam znacznie lepiej. Na najbliższe dwa mecze (w październiku - PAP) trzeba coś zmienić - ocenił kapitan biało-czerwonych.

 

10 października w Rydze Polska zmierzy się z Łotwą, a trzy dni później w Warszawie podejmie Macedonię Północną.

 

Biało-czerwoni po 6 kolejkach kwalifikacji prowadzą w tabeli grupy G. Mają 13 punktów i o dwa wyprzedzają Słowenię oraz o trzy Austrię. Izrael i Macedonia Płn. zgromadziły po osiem, a Łotwa wszystkie dotychczasowe mecze przegrała.

CM, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl
ZOBACZ TAKŻE WIDEO: Gruzja - Grecja. Skrót meczu

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie