Bokserskie MŚ: Kuba w odwrocie, rządzi były ZSRR

Sporty walki
Bokserskie MŚ: Kuba w odwrocie, rządzi były ZSRR
Fot. PAP

Mistrzostwa świata w boksie już nie mają takiej siły oddziaływania jak dawniej. A te w Jekaterynburgu, choć przejdą do historii, nie dały nawet jednej kwalifikacji olimpijskiej. Wszystko przez trwający konflikt pomiędzy Międzynarodowym Stowarzyszeniem Boksu Amatorskiego (AIBA) i Międzynarodowym Komitetem Olimpijskim (MKOL).

MKOL nie zmienił stanowiska i wciąż nie chce mieć z AIBA nic wspólnego. Turniej olimpijski w Tokio zorganizuje wedle własnych upodobań, a nowi mistrzowie świata nie mogą liczyć na to, że ktoś ich zaprosi na igrzyska. Olimpijskie przepustki muszą sobie sami wywalczyć w przyszłym roku.

 

Ale władze Międzynarodowego Stowarzyszenia Boksu Amatorskiego choć nie będą z tym mieć nic wspólnego, specjalnie się nie przejmują. Działacze uwikłani we własne problemy, w walkę o władzę pogodzili się chyba z tym, że nie będą mieć wpływu na przebieg turnieju olimpijskiego.

 

Dla nich najważniejsze były więc MŚ w Jekaterynburgu, po raz pierwszy rozegrane „tylko” w ośmiu męskich, olimpijskich kategoriach. Nie ma już wagi papierowej, koguciej i lekkiej, zmieniony jest limit kategorii lekkopółśredniej (63 kg), wróciła waga piórkowa (57 kg).

 

Wróciła też dominująca pozycja pięściarzy byłego ZSRR. Najwięcej złotych medali (po trzy) wywalczyli reprezentanci Rosji i Uzbekistanu, dobrze spisali się Kazachowie (złoto, srebro i cztery medale brązowe), choć z pewnością liczyli na jeszcze więcej. Pamiętajmy, że zabrakło najlepszych Ukraińców, na czele z Ołeksandrem Chyżniakiem, gwiazdą wagi średniej, którzy już wcześniej ostrzegali, że mistrzostwa organizowane przez Rosjan zbojkotują.

 

Medalowe zdobycze gospodarzy i Uzbekistanu nie powinny być zaskoczeniem. Rosjanom pomagały ściany, a Uzbekom szara eminencja AIBA, były prezydent tej organizacji, Gafur Rachimow, zwalczany przez MKOL. Oczywiście Uzbekowie (trzy złote, srebrny i brązowy) i Rosjanie (trzy złote i brązowy) boksować potrafią, mają świetnych pięściarzy, ale w innych okolicznościach, na innym terenie, kilku wyrównanych walk by nie wygrali. Kazachowie, którzy są w opozycji do głównych sił rządzących amatorskim boksem byli więc w gorszej sytuacji, ale jakoś dali sobie radę, choć Witalij Lewit, najlepszy chyba dziś pięściarz wagi junior ciężkiej musiał się zadowolić tylko brązowym medalem.

 

Najmniej powodów do zadowolenia mają Kubańczycy, dla nich jeden złoty medal wywalczony przez znakomitego Andy Cruza (63 kg), srebro i brąz, to porażka. Liczyli na znacznie więcej. Kolejne tytuły mieli przecież zdobyć mistrzowie świata: Yosvany Veitia, Lazaro Alvarez, Roniel Iglesias, Arlen Lopez, Julio Cesar La Cruz i Erislandy Savon. Alvatez miał sięgnąć po czwarty tytuł, a La Cruz po piąty, ale nic z tego nie wyszło. Jak na taką potęgę, to stanowczo za dużo porażek, choć nie zawsze zasłużonych.

 

Anglicy też liczyli na więcej, ale myślę, że oni odbiją to sobie, podobnie jak Irlandczycy, w Tokio. Kwalifikacje mają przecież u siebie, w Londynie, i powinni wywalczyć sporo olimpijskich przepustek. Nie wiem natomiast, czy mistrzowską klasę potwierdzą w lutym i maju (druga i ostatnia kwalifikacja olimpijska) Rosjanie. Może więc zdarzyć się tak, że kilku aktualnych mistrzów świata nie zobaczymy na przyszłorocznych igrzyskach.

 

Uzbecy powinni dać sobie radę, bo to naprawdę znakomici pięściarze. Szczególnie Szachobidin Zoirow i Bachodir Żałołow. Ten pierwszy jest mistrzem olimpijskim z Rio de Janeiro w wadze muszej (52 kg) i teraz tylko potwierdził klasę zdobywając złoty medal MŚ. Żałołow to nowa jakość w wadze superciężkiej. W Rio zabrakło mu trochę doświadczenia, przegrał w ćwierćfinale, ale rok w wcześniej Katarze miał przecież już brązowy medal MŚ. W Jekaterynburgu szedł pewnie od zwycięstwa do zwycięstwa, nokautując między innymi w ćwierćfinale nadzieję amerykańskiego boksu, 20-letniego Richarda Torreza Jr.

 

Ponieważ Żałołow ma już za sobą sześć zawodowych walk (wszystkie wygrane przed czasem), prezydent WBC, Mauricio Sulaiman stwierdził że to skandal, gdyż sytuacja w której zawodowiec nokautuje amatora nie powinna nigdy mieć miejsca. Sulaiman zapomniał tylko, że w boksie olimpijskim nokauty również się zdarzają. Nie tak często jak na zawodowych ringach, bo i rękawice są inne, bardziej bezpieczne, i sędziowie ringowi bardziej wyczuleni, ale to wciąż jest boks i nie da się takich rozstrzygnięć uniknąć.

 

Jeden z uczestników igrzysk w Rio de Janeiro, były zawodowy mistrz świata, też przegrał przed czasem w olimpijskim turnieju z … amatorem, choć Sulaiman krzyczał, że to skandal i zawodowcy zmiotą z powierzchni ziemi amatorów. Nic takiego nie miało miejsca, bo ci pierwsi nie odegrali w olimpijskim turnieju żadnej roli.

 

A Torrez Jr, mimo młodego wieku, to przecież doświadczony bokser z sukcesami, wygrał o wiele więcej znaczących turniejów międzynarodowych niż starszy od niego kilka lat Żałołow. Sam przyznał, że ma za sobą sparingi z czołowymi zawodowcami najcięższej kategorii, między innymi z Bryantem Jenningsem. Torrez Jr trzykrotnie zdobywał też mistrzostwo USA seniorów, więc trudno podejrzewać go o brak umiejętności. Inna sprawa, że Uzbek to naprawdę ciekawy pięściarz, w Jekaterynburgu zdobył mistrzostwo świata, a na zawodowym ringu nokautuje rywali jednego po drugim.

 

Kandydatem na zawodowego czempiona jest też inny, młody uzbecki zawodowiec, Zoirow, który podobnie jak Żałołow krótką karierę profesjonała okrasił tytułem mistrza świata.

 

W Jekaterynburgu medale wywalczyli reprezentanci 15 krajów, ale na najwyższym stopniu podium stali już tylko bokserzy z czterech państw (Rosja, Uzbekistan, Kazachstan, Kuba). W finale po raz pierwszy walczył też Hindus Amit Panghal pokonany przez Zoirowa, oraz Filipińczyk Eumir Marcial który przegrał z Rosjaninem Glebem Bakszim, nowym mistrzem wagi średniej.

 

Amerykanie też liczyli na więcej niż jedno srebro. Dwa lata temu w Hamburgu zaprezentowali się lepiej, ale to nie znaczy że znów wpadli w dołek. Nic z tych rzeczy, mają naprawdę kilku ciekawych zawodników, na czele z 20-letnim Keyshawn Davisem w wadze do 63 kg, który w finale przegrał ze znakomitym Kubańczykiem Andy Cruzem. Ale na igrzyskach w Tokio wynik z powodzeniem może być odwrotny.

 

O Polakach pisałem już wcześniej. Jedna wygrana walka na sześciu zawodników, to bilans, który smuci, bo daje niewielkie nadzieje na olimpijskie kwalifikacje. Niestety, nic się nie zmienia od lat, wciąż jesteśmy jedynie tłem dla najlepszych.

 
Janusz Pindera, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie