MŚ Doha 2019: Załamany Małachowski myśli o zakończeniu kariery. "Szkoda na to pieniędzy podatników"
Zły, zawiedziony, rozgoryczony schodził ze stadionu w Dausze dwukrotny wicemistrz olimpijski w rzucie młotem Piotr Małachowski po tym, jak nie awansował do finału mistrzostw świata. - Trzeba się zastanowić, czy dalej trenować - powiedział.
W ostatnich tygodniach forma Małachowskiego wyraźnie szła do góry. Na treningach wyglądał bardzo dobrze, dysk latał regularnie na odległości 68 m. W sobotę w Dausze uzyskał jedynie 62,20. To nie starczyło, by znaleźć się w finałowej dwunastce.
- To jest chora ambicja sportowa. Tak się dzieje, jeśli człowiek nie potrafi sobie pewnych rzeczy uświadomić, że lepiej jest wejść spokojnie i wykonać pewny rzut technicznie oraz awansować. A ja chciałem rzucić od razu 70 m. Nie potrafiłem nad tym zapanować, więc mamy taki rezultat jaki mamy - skomentował Małachowski.
Rozgoryczony powiedział, że nie ma sensu, by dalej trenował: - Szkoda na to pieniędzy podatników. Są młodzi zawodnicy, w których warto inwestować. Tyle zgrupowań, ciężkiej pracy włożonej, a ja rzucam 62 m. Bez sensu.
Małachowski wcześniej zapowiedział zakończenie kariery po igrzyskach w Tokio.
- Oczywiście szkoda, by było nie dotrwać, jestem teraz rozgoryczony, zobaczę po kolejnych zawodach, ale takie myśli w głowie się pojawiają. Nie jestem na razie optymistycznie nastawiony. Pięć dni temu na zgrupowaniu rzucałem prawie 68 m, nie jest to nic, czym można się pochwalić - zaznaczył.
Właśnie zgrupowanie w tureckim Belek dało mu zastrzyk optymizmu.
- Teraz nie potrafiłem zapanować nad mocą, jaką mam. Na treningu dyski latały niesamowicie. Nieudane rzuty były po 66 m. A tutaj dysk leci na 60 m. Czyli sześć metrów różnicy - dodał i zaznaczył: "Sam podjąłem decyzję o tym, że zaczynam trenować i sam teraz podejmę, kiedy zakończyć karierę. To moje życie".
Błędem - jego zdaniem - było nastawienie się na to, że rzuci w pierwszych próbach bardzo daleko.
"Chciałem, by eliminacje były pokazem mojej mocy i to był mój największy problem. Chora ambicja i tyle" - skwitował.
Nawet rozmowy z psychologiem prof. Janem Blecharzem niewiele pomogły. "Myślałem już, że wszystko sobie ułożyłem w głowie, ale nagle wychodzę na stadion i jest +klik+, wszystko się zmienia" - przyznał.
W finale rzutu dyskiem nie wystąpi żaden Polak. W eliminacjach odpadli także Robert Urbanek i Bartłomiej Stój.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze