MŚ Doha 2019: "Złote" mamy

Inne
MŚ Doha 2019: "Złote" mamy
fot. PAP/EPA

Sprinterki Allyson Felix i Shelly-Ann Fraser-Pryce oraz chodziarka Liu Hong - te trzy panie łączy jedno - w ciągu dwóch ostatnich lat urodziły dziecko, a w lekkoatletycznych mistrzostwach świata w Dausze wywalczyły złoty medal. W polskiej ekipie jest jedna mama - Kamila Lićwinko.

- Taka przerwa na urodzenie dziecka jest pod wieloma względami zbawienna. Tęskniłam za rywalizacją, chciałam skakać, wiedziałam, że chcę to robić dalej. Organizm odpoczął, zregenerował się. Oczywiście powrót po kilku miesiącach przerwy nie jest łatwy, ale ciąża nie przekreśla kariery - powiedziała Lićwinko, która w poniedziałkowym finale skoku wzwyż zajęła piąte miejsce wynikiem 1,98 m. To jej najlepszy rezultat po przerwie macierzyńskiej.

 

Polka, brązowa medalistka mistrzostw świata sprzed dwóch lat, córeczkę Hanię urodziła we wrześniu ubiegłego roku. O dwa miesiące młodszą córkę ma Felix, która w niedzielę wywalczyła swój 17. krążek MŚ i jest najbardziej utytułowanym sportowcem tej imprezy w historii. Amerykanka w niedzielę wywalczyła złoto w sztafecie mieszanej.

 

To właśnie Felix była tą, która jako jedna z pierwszych otwarcie mówiła o kontraktach sponsorskich, które często przerywane są w momencie, gdy sportsmenka zachodzi w ciążę. Sama tego doświadczyła. O ciąży, powrocie, trudnościach mówi dużo, bo chce też uświadomić inne kobiety, że warto, ale ze świadomością tego, co dalej je czeka.

 

- Jestem daleka od mojej najlepszej formy. Moje ciało jest całkowicie inne. Muszę się do tego przyzwyczaić i dopasować na nowo wszystkie bodźce treningowe - przyznała.

 

Najszybsza na 100 m była Jamajka Fraser-Pryce. Tuż po minięciu linii mety chwyciła w ramiona swojego dwuletniego synka.

 

- On dodaje mi energii i wydaje mi się, że teraz wszystko przychodzi mi łatwiej. Na pewno dzięki niemu mam dodatkową energię - powiedziała.

 

Także Liu urodziła pod koniec 2017 roku i wróciła z sukcesem. W niedzielę wywalczyła złoto w chodzie na 20 km.

 

Szansę na medal ma także niemiecka kulomiotka Christina Schwanitz. Ona już jeden sukces na koncie jako mama ma - w ubiegłym roku została wicemistrzynią Europy. W 2017 roku urodziła bliźniaki - chłopczyka i dziewczynkę.

 

- My kobiety mamy tę moc i nasze show będzie trwało. Mam nadzieję, że uda mi się zainspirować kobiety, by nie bały się ciąży. Każdy mi mówił, że dziecko powinno przyjść dopiero po zakończeniu kariery. To nie jest prawda - powiedziała mistrzyni olimpijska z 2008 i 2012 roku Fraser-Pryce.

 

A urodzenie jej pierworodnego syna zbiegło się z... finałem 100 m mistrzostw świata w Londynie. - To był mój złoty medal - śmieje się. - Ale gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, siedziałam na łóżku i zastanawiałam się, co dalej i czy powinnam iść na trening - dodała.

 

Gdy po raz pierwszy pojawiła się na bieżni po urodzeniu dziecka, zmierzono jej czas 11,52. Osiem razy musiała wystartować, żeby ponownie zejść poniżej 11 sekund. Mogła to przyspieszyć, ale przez 15 miesięcy postanowiła karmić synka piersią, co też miało wpływ na treningi.

 

W Katarze uzyskała czas 10,71 i zdeklasowała rywalki. A jej trener nadal twierdzi, że nie jest w życiowej formie.

 

Fraser-Pryce i Felix bardzo dobrze się znają. O macierzyństwie rozmawiały, Amerykanka się radziła, pytała. Nie chciała przerywać kariery, ale marzyła o tym, by zostać mamą. Z takim dylematem mierzy się większość sportsmenek.

 

- Shelly dodała mi odwagi. Obserwowałam jak wraca do rywalizacji, jaką musiała drogę przejść. Jej pierwszy rok nie był najlepszy, ale teraz... Ona jest lepsza niż kiedykolwiek. Pokazała mi drogę, którą należy iść - przyznała Felix.

 

O tym jak trudno jest być mamą i sportowcem mówi też otwarcie Lićwinko. - Jestem dumna z Hani, że znosi nasze tułaczki po świecie. Jest bardzo dzielna - zauważyła.

 

Dodała, że jak wróciła na skocznię, rywalki bardzo miło ją przywitały.

 

- Podziwiają mnie, że skaczę już na takim poziomie. Wiele razy już słyszałam, że jestem dla nich inspiracją, to mnie też podbudowuje - przyznała.

 

Do normalnych treningów nadal jednak nie wróciła, Na razie ćwiczy tylko raz, bo: "fizycznie nie jestem w stanie zrobić dwóch. Moja córeczka zajmuje mi dużo czasu".

 

I otwarcie mówi, że nie spodziewała się, że dziecko jest w stanie zabrać tyle energii.

 

- Trzeba poświęcić jej cały dzień. Choć teraz i tak jest lepiej. Pierwszy raz zostawiłam ją z siostrą w Bydgoszczy podczas drużynowych mistrzostw Europy i sobie poradziła. Ale w domu opiekujemy się nią przez całą dobę. Jest żywa, energiczna, wszędzie chce być. To zabiera sporo energii. Dlatego gdybym teraz zaczęła trenować dwa razy dziennie, nie odżyłabym do igrzysk w Tokio - oceniła.

MC, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie