Bogdanka Armia Fight Night 7: Niedoszły piłkarz z Gruzji podbije scenę sportów walki? "W Polsce nikt mnie nie zaskoczy"
Siedem lat temu z rodzicami przyjechał do Polski. Jak każdy młody chłopak marzył o karierze piłkarskiej. Trenował nawet w Motorze Lublin, ale brak odpowiednich dokumentów nie pozwalał na występy na zielonej murawie. Tak trafił na matę zapaśniczą, a później już do MMA. Giorgi Esiava w sobotę zadebiutuje w organizacji Armia Fight Night. Czy może podbić polską scenę sportów walki? - W Polsce nikt mnie raczej nie zaskoczy - mówi pewnie Esiava.
Esiava urodził się w Gruzji, ale już od siedmiu lat mieszka w Lublinie. W przeszłości marzył o karierze zawodowego piłkarza, ale w Polsce życie napisało dla niego zupełnie inny scenariusz.
- Miałem trzynaście lat, kiedy wyjechaliśmy z rodzicami z Gruzji i przyjechaliśmy do Polski. I tak od siedmiu lat już tu jesteśmy. W Gruzji trenowałem piłkę i po przyjeździe do Polski starałem się kontynuować treningi. Trafiłem nawet do Motoru Lublin, ale nie miałem odpowiednich dokumentów i nie mogłem występować w rozgrywkach. W ten sposób trafiłem na matę zapaśniczą, a później już do MMA - opowiada.
Girogi w Polsce, a dokładniej w lubelskim technikum informatycznym, szybko odnalazł wspólny język z Arturem Berezovskiyim. Rozpoczęło się od wspólnych treningów zapasów, a później przyszedł czas na muay thai w klubie K1 Fighting Center. Esiava błyskawicznie zdał sobie sprawę, że ma ochotę spróbować czegoś więcej niż tylko treningów...
- Nie sądziłem, że mogę zostać zawodnikiem sportów walki. Z czasem zobaczyłem, że zaczyna mi to wychodzić i chciałem spróbować swoich sił. Chciałem poczuć, jak to jest wygrywać. Uzależniłem się chyba od tego uczucia. Warto jednak przypomnieć, że pierwszą walkę semi pro, dawno temu, przegrałem przez gilotynę. Teraz to jedna z moich ulubionych technik - zdradza zawodnik z Lublina.
Ostatnimi czasy Esiava nie ma zbyt wiele do czynienia ze smakiem goryczy porażki. Na swoim koncie aktualnie ma długą serię wygranych pojedynków, a w ostatniej walce udanie zadebiutował w zawodowym MMA. Faworytem starcia z Hubertem Lottą podczas gali RWC 2 nie był, ale w klatce potwierdził drzemiący w nim potencjał. Wygrał już w pierwszej rundzie... przez duszenie gilotynowe.
Na Bogdanka Armia Fight Night 7 miał zmierzyć się pierwotnie z Yuriim Bosyim w jednej z walk rozpoczynających galę. Ze względu na problemy zdrowotne dwóch bohaterów doszło do roszad w karcie walk i na ostatniej prostej przed wydarzeniem młody zawodnik z Lublina poznał nazwisko nowego przeciwnika. Poprzeczka została zawieszona znacznie wyżej, ale Esiava nie rozpatrywał nawet innej możliwości niż akceptacja nowej propozycji.
- Wziąłem tę walkę bez zastanowienia. Jest problem z przeciwnikami, bo nie za bardzo chcą się bić. Wiedziałem, że Adrian Kępa jest mocny i damy na pewno ciekawą walkę. Czasu na zmianę taktyki nie miałem, ale jestem w bardzo dobrej formie. Będę musiał uważać na Adriana, bo to niebezpieczny rywal, jednak jestem pewny, że to wygram. Nie boję się żadnych walk w Polsce. Wiem, że mogę sporo namieszać i nie sądzę, że w kraju ktoś będzie w stanie mnie zaskoczyć - dodaje Esiava.
Ostatecznie walka w kategorii piórkowej z udziałem reprezentanta K1 Fighting Center i Kępy będzie jednym z głównych pojedynków sobotniego wydarzenia. Dla Esiavy będzie to zdecydowanie najważniejszy oraz najtrudniejszy sprawdzian w dotychczasowej przygodzie ze sportami walki.
- Dziękuję Adrianowi, że dał mi taką szansę. Chcę dać dobrą walkę i pokazać się z dobrej strony. Dam z siebie wszystko, to mogę obiecać. Postaram się was nie zawieść - kończy Esiava.
Transmisja gali Bogdanka Armia Fight Night od godziny 18:00 w Polsacie Sport Fight oraz od 20:00 w Polsacie Sport!
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze