Jędrzejczyk: W moim życiu nie ma już ludzi, którzy mi wadzili

Sporty walki

- Oczyściłam się ze złej aury i złej atmosfery. Nie ma już w moim życiu ludzi, którzy cały czas mi wadzili. Wokół siebie mam tylko ludzi, którzy są naprawdę dobrzy, uczestniczą ze mną w mojej misji i wspierają mnie psychicznie na każdym polu - powiedziała Joanna Jędrzejczyk, która wylądowała w czwartek na Lotnisku Chopina w Warszawie. Polka wróciła do kraju ze Stanów Zjednoczonych po zwycięskiej walce z Michelle Waterson na gali UFC Fight Night 161 w Tampie.

Michał Bugno: Bardzo zmęczona podróżą z Miami do Warszawy?

 

Joanna Jędrzejczyk: Nie, Polskie Linie Lotnicze mają teraz bezpośrednie połączenie, więc podróż stała się zdecydowanie łatwiejsza. Po walkach i cięciach wagi organizm puchnie od węglowodanów jak szalony, ale to normalny efekt. Kiedy podróż jest krótsza o 6-8 godzin, to wygląda to zdecydowanie lepiej. Udało mi się pospać w samolocie i cieszę się, że znów jestem w Polsce, choć emocje po walce jeszcze nie opadły. Nie miałam jeszcze czasu, żeby usiąść i przemyśleć to wszystko. Przez ostatnie trzy dni jedynie się regenerowałam. Skupiałam się na odpoczynku i na powrocie do domu.

 

Czyli jesteś wyspana, wypoczęta, a przede wszystkim bardzo szczęśliwa po zwycięstwie. To była pewna wygrana z bardzo dobrą rywalką. W dobrym stylu i dobrym momencie. Masz poczucie, że może stanowić przełom, jeżeli chodzi o twoją walkę o powrót na szczyt w wadze słomkowej?

 

Zdecydowanie tak. "JJ" is back! Choć przecież nigdy nie odeszłam całkowicie. MMA jest bardzo indywidualnym sportem. Przez ostatnie dwa lata borykałam się z prywatnymi problemami, które mocno odbiły się na moich przygotowaniach. Mimo, że jestem wojowniczką i zawsze kiedy wchodzę do oktagonu, wierzę, że wszystko jest dobrze. My, zawodnicy MMA, po porażce nie mamy szansy zagrać kolejnego meczu za trzy dni, a kiedy nie jesteśmy dysponowani w stu procentach, to kolega czy koleżanka z drużyny nam nie pomoże. Ale wszystko już za mną. Walka z Michelle Waterson była dla mnie bardzo ważna. Chciałam wrócić na zwycięski szlak i myślę, że wysłałam bardzo ważną wiadomość do całej kategorii słomkowej, zawodniczek z całego świata i do UFC. Moje wielotygodniowe przygotowanie i moja wygrana odbiły się bardzo mocnym echem na świecie, a przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych. To dla mnie bardzo ważne. Pod koniec przygotowań zawsze mamy dość i chcemy wracać do domu. Pojawia się zmęczenie fizyczne i psychiczne. A ja jestem cztery dni po walce i już myślę o kolejnym wylocie do Stanów, gdzie będę mogła trenować do kolejnej walki.

 

Statystyki pokazują, że zadałaś rywalce 180 ciosów, a ona trafiła cię 58 czyli ponad trzy razy mniej. Na pewno wierzyłaś w zwycięstwo z Waterson, ale czy spodziewałaś się, że będzie to tak duża przewaga z twojej strony?

 

Czułam, że będę dominować, bo moje przygotowania do walki przebiegały niesamowicie. Oczyściłam się ze złej aury i złej atmosfery. Nie ma już w moim życiu ludzi, którzy cały czas mi wadzili. Wokół siebie mam tylko ludzi, którzy są naprawdę dobrzy, uczestniczą ze mną w mojej misji i wspierają mnie psychicznie na każdym polu. To specjaliści i wzory do naśladowania. Udźwignęłam tę walkę psychicznie. Było tu bardzo dużo gry psychologicznej i siły mentalnej. Ciężkie przygotowania odbywają się na wiele tygodni przed walką, a pojedynek jest już wisienką na torcie. Zrobiliśmy to wszystko bardzo dobrze. Na mistrzowskim poziomie.

 

Wspominałaś przed walką, że pojedynek będzie miał komercyjny wymiar, bo obie jesteście bardzo medialnymi zawodniczkami i obie macie wielu fanów w USA. Myślisz, że na nowo "kupiłaś" serca amerykańskich fanów, albo wręcz przekonałaś do siebie wielu fanów swojej rywalki?

 

Nie musiałam tego robić, bo liczba fanów MMA jest w USA bardzo duża. W Stanach nazywają mnie "People's Champ" czyli "Mistrzynią Ludzi". Zawsze mam czas dla moich fanów i zawsze powtarzam, że bez kibiców nie ma sportu. Zawsze jestem dla nich dyspozycyjna. Otrzymałam bardzo dużo wiadomości, że mój powrót jest dla nich inspiracją. Byłam na samym topie, przegrałam, a teraz zrobiłam bardzo mocny "come back". Dzięki temu wszyscy chcą zobaczyć moją walkę o tytuł mistrzowski. To, ile osób pojawiło się w Tampie, było dla mnie zaskoczeniem. Walką wieczoru był pojedynek kobiet i to my sprzedałyśmy tę galę. Wiadomo, że na karcie walk było aż czternaście pojedynków, ale bardzo się cieszę, że jako reprezentantki płci pięknej udźwignęłyśmy to całe show i że ludzi przyszli dla nas. To było niesamowite!

Michał Bugno, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie