Trener Arki Gdynia: Niemiecki zespół przebudził się i jest bardzo groźny

Koszykówka
Trener Arki Gdynia: Niemiecki zespół przebudził się i jest bardzo groźny
fot. Cyfrasport

- Zwycięstwo znacznie przybliży nas do awansu do Top 16, ale Oldenburg ostatnio się przebudził i jest bardzo groźny - powiedział przed wtorkowym meczem grupy D Pucharu Europy w Gdyni z Ewe Baskets trener koszykarzy Arki Przemysław Frasunkiewicz. Drużyna z Oldenburga rozpoczęła rozgrywki Pucharu Europy od trzech porażek, ale później wygrała dwa mecze – 91:78 we własnej hali z Unicają Malaga oraz 85:83 w Podgoricy z Budocnostią Voli.

"Niemiecki zespół przebudził się i jest bardzo groźny. Zawodnicy Ewe Baskets wręcz zdeklasowali prowadzącą w naszej grupie Unicaję, bo w połowie czwartej kwarty prowadzili już różnicą 24 punktów. Z kolei w ostatnim ligowym spotkaniu pokonali na wyjeździe po dogrywce 98:93 bardzo dobrze spisującą się w Bundeslidze ekipę Hakro Merlins Crailsheim" – przyznał Frasunkiewicz.
 
W tej potyczce 32 punkty dla gości zdobył amerykański skrzydłowy Rickey Paulding (Arce rzucił 21, w PE notuje średnią 14,4 pkt), Nathan Boothe dodał 21, a były center gdyńskiego zespołu Rasid Mahalbasic 14.
 
"Warto dodać, że w sobotnim meczu z Hakro 37-letni Paulding nawet na sekundę nie opuścił parkietu, a z Budocnostą zagrał prawie 33 minuty. Na tym przykładzie widać, że każdy może się czuć zmęczony, ale nie wolno się tym usprawiedliwiać. Poza tym bohaterowie z reguły są zmęczeni, ale tak musi być. W zespole z Oldenburga trzeba też zwrócić baczną uwagę na bardzo dobrego strzelca Braydona Hobbsa. Nieobliczalny jest także Robin Amaize, który potrafi trafić zaskakującą trójkę" – analizował.
 
1 października w Niemczech gdynianie triumfowali 78:74. Początek w ich wykonaniu nie był najlepszy, bowiem w 15. minucie przegrywali różnicą 12 punktów – było 32:20 dla Ewe Baskets.
 
"W Pucharze Europy pierwsza kwarta jest w naszym wykonaniu fatalna, a następnie gonimy rywali. Z kolei w ekstraklasie jest odwrotnie. Na początku gramy świetnie, przez półtora kwarty budujemy przewagę, a później, kiedy mecz się jeszcze nie skończył, idziemy do domu. Może źle się wyraziłem, że naszym zawodnikom nie chce się grać w polskiej lidze. Oni przed spotkaniem są skoncentrowani, ale kiedy wysoko prowadzimy, to dochodzą do wniosku, że mecz jest już wygrany. Tymczasem obecnie prowadzenie 'plus 15' to coś zupełnie innego niż 20 lat temu. Teraz nic nie znaczy, bo można je stracić w dwie minuty" – skomentował.
 
Szkoleniowiec Arki nie ukrywa, że wygrana we wtorkowym spotkaniu, które rozpocznie się o godz. 20, znacznie przybliży jego zespół do awansu do kolejnej fazy rozgrywek.
 
"Dla obu drużyn jest to niezwykle ważny mecz, a zwycięstwo sprawi, że jedną nogą będziemy w Top 16. Z drugiej strony mamy w perspektywie spotkania u siebie z zespołami, które pokonaliśmy na wyjeździe, czyli z Budocnostą oraz Dolomiti Energią i ewentualna porażka nie zrobi nam ogromnej krzywdy. Lepiej jednak tego awansu nie odkładać i jeśli można, należy go sobie zapewnić szybciej" – podsumował.
 
W meczu z Ewe Baskets w Arce nie zagra Phil Greene, który z powodu kontuzji będzie pauzował do końca roku. Pod znakiem zapytania stoi natomiast występ chorego Bena Emelogu.
RM, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie