Kowalski: Moje oczarowania czwartej kolejki Ligi Mistrzów
Rodrygo, Slavia Praga, mecz Chelsea - Ajax i oczywiście Robert Lewandowski - to oczarowania czwartej kolejki piłkarskiej Ligi Mistrzów według Cezarego Kowalskiego. Dlaczego akurat te? Zapraszamy do lektury felietonu komentatora Polsatu Sport.
Mecz Chelsea – Ajax. Tak szalonego meczu jeszcze w tym sezonie nie było. Ajax jeszcze w 63 minucie prowadził 4:1, by po jedenastu minutach było 4:4, a po chwili przez chwilę już nawet 5:4 dla Chelsea (sędzia anulował gola po konsultacji VAR). Niesamowita pogoń piłkarzy Franka Lamparda nastąpiła po tym, jak w jednej akcji sędzia pokazał aż dwie czerwone kartki (po drugich żółtych) dla środkowych obrońców Ajaksu – Dealeya Blinda i Joela Velmana). Mimo tego Ajax w dziewiątkę próbował strzelić gola i miał nawet ku temu dwie świetne okazje. Było w tym meczu wszystko. Osiem bramek, dwa gole samobójcze, w tym jeden Kepy Arrizabalagi wręcz nieprawdopodobny, bo wbił go głową po tym jak piłka odbiła się od słupka bronionej przez niego bramki), dwa rzuty karne, dwie czerwone kartki, gol anulowany przez VAR… A po meczu zawodnicy obu drużyn cieszyli się tak jakby go wygrali. „Po to tu wróciłem, aby Chelsea rozgrywała takie mecze i tak walczyła” – powiedział dumny Lampard.
Robert Lewandowski. Gol numer 59 w historii jego występów w Lidze Mistrzów skończył męki wciąż słabego Bayernu Monachium z Olympiakosem Pireus. Polak już tak na chłodno traktuje Ligę Mistrzów, że nawet ze spontanicznym z reguły gestem, którym chciał pokazać światu, że państwo Lewandowscy spodziewają się drugiego potomka wstrzymał się do… decyzji VAR, która potwierdziła, że nie było spalonego.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze