Czy Piszczek może wrócić na Euro 2020?

Piłka nożna

Czy mecz ze Słowenią to już naprawdę ostatni występ Łukasza Piszczka w biało-czerwonych barwach? Jaki jest naprawdę obrońca kadry i Borussi? Czy mógł zdziałać więcej? Czy w kadrze zagrają jego wychowankowie? Co jest jego największym skarbem i dlaczego żona? O to wszystko przed pożegnaniem „Piszcza” z kadrą pytamy Mateusza Borka, który świetnie zna piłkarza.

Robert Małolepszy: Czy to już naprawdę ostatni mecz i koniec wielkiej kariery w kadrze Łukasza Piszczka, czy wyobrażasz sobie jednak scenariusz, że obrońca Borussi jest w mega gazie, zbliża się Euro 2020 i Jerzy Brzęczek jednak przekonuje go do powrotu do kadry na ten jeden, ostatni już turniej?

 

Mateusz Borek: Łukasz jest w tej sprawie nieugięty. Wiele razy próbowałem wpłynąć na zmianę jego decyzji. Ostatnio wspólnie z Arturem Wichniarkiem, który jest jego przyjacielem, zadzwoniliśmy do Łukasza i próbowaliśmy jeszcze raz przekonywać. Powiedzieliśmy mu, że zorganizujemy akcję „Łukasz zostań z nami”, ale podziękował. Powiedział: kończę, to kończę. Łukasz chce być uczciwy wobec szefów Borussi Dortmund.

 

Wiemy, że miał sporo problemów zdrowotnych, zabiegów, operacji. On doskonale zdaje sobie sprawę, że dziś bardzo ciężko pogodzić mu granie na pełnych obrotach w Bundeslidze i Champions League. On daje jasne przesłanie trenerowi, że jak dobrze gra w sobotę w lidze, to nie do końca jestem gotowy na wtorek. A jak gra w środę w Lidze Mistrzów, to może powinien odpocząć w sobotę w Bundeslidze. Przy tak postawionej sprawie, byłoby skrajnie nieuczciwe wobec pracodawców, którzy co miesiąc płacą mu pieniądze, gdyby Łukasz za chwilę jechał na zgrupowanie kadry. Czas nie stoi w miejscu. On zaczyna czuć limity fizyczne swojego organizmu.

 

Jakim go zapamiętasz?

 

Uśmiechnięty, skromny, czasami aż na granicy nieśmiałości. Skomentowałem pewnie ze 100, a może 150 jego meczów w Bundeslidze – w Hercie Berlin, a później w Borussi. Pamiętam go jako napastnika, pomocnika. Pamiętam błędy, jakie popełniał, gdy Lucien Favre, jako trener Herthy przekwalifikowywał go na prawego obrońcę. Potem była kosmiczna forma przez kilka sezonów. Był wtedy jednym z trzech, a może i dwóch najlepszych piłkarzy na świecie na prawej obronie.

 

Trochę szkoda, że gdzieś jeszcze nie zaryzykował, że nie ruszył jeszcze dalej w świat. Mówiło się przecież w jego kontekście o tych największych klubach w Anglii, Hiszpanii czy Włoszech. Jeśli chodzi o walory piłkarskie to Łukasz jest sztandarowym przykładem tego, że w nowoczesnej piłce boczny obrońca jest takim cichym rozgrywającym.

 

Miałem takie wrażenie, że nawet jak mieliśmy Piotra Zielińskiego, Arka Milika, współpracującego z Robertem Lewandowskim, którzy brali się za rozegranie, to w tym topowym momencie Piszczka to on był motorem napędowym kadry. Był piłkarzem, który, mimo że w schemacie był ustawiony z tyłu, potrafił kreować sytuacje. Jego przyjaźń i ta boiskowa i to pozaboiskowa z Kubą Błaszczykowskim powodowała, że ta prawa flanka była w kadrze zamknięta. Można było ich obudzić w środku nocy i graliby ze sobą na pamięć, w ciemno – wspomina Borek.

 

W dalszej części rozmowy dziennikarz Polsatu Sport zastanawia się, czy Piszczek mógł osiągnąć jeszcze więcej, co będzie robił dalej? Mateusz Borek stawia tezę, że za 15-20 lat być może to wychowankowie „Piszcza” będą stanowili o sile naszej kadry. Odpowiada też na pytanie, jak długo jeszcze pogra w piłkę. No i dlaczego największym skarbem Łukasza Piszczka jest jego żona.  Wszystko w materiale wideo. 

Mateusz Borek, Robert Małolepszy, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie