Heller po skokach: Makijaż po Wiśle
Czterdziesty sezon Pucharu Świata w skokach narciarskich rozpoczął się z przytupem. Po stronie plusów weekendu w Wiśle dwa polskie podia i perfekcyjne przygotowanie obiektu przez gospodarzy. W jesiennym, beskidzkim anturażu skocznia imienia Adama Małysza prezentowała się iście zimowo. Minusem - jak długość rozbiegu na Letalnicy - okazała się kontrowersyjna pora rozegrania konkursu indywidualnego, co zaowocowało wypaczoną przez wiatr, loteryjną i chwilami niebezpieczną rywalizacją.
Simon Ammann – śledzący wydarzenia w Polsce z perspektywy domowej kanapy – nie żałował zapewne, że zgodnie z obietnicą nie przyjechał w tym roku do Wisły.
Niedzielne zmagania najboleśniej wspominać będzie Piotr Żyła, który przeciągnął swój skok, upadł przy lądowaniu i uderzył głową o zeskok. Naładowany adrenaliną i targany emocjami „Wiewiór” uciekł przed służbami medycznymi do boksu, po czym, nie do końca kontrolując co się dzieje, zgłosił chęć dalszego skakania. Problem polegał na tym, że z powodu upadku zakończył zmagania na 35. miejscu...
"Poza makijażem skończy się na śmiechu" - żartował później w rozmowie z Polsat News Dawid Kubacki. Mistrz świata na skoczni normalnej wiedział co mówi. Dziś wiemy już, że Żyła nie odniósł żadnych poważnych obrażeń i poleci na kolejne zawody do Finlandii. Do śmiechu nie było jednak Michalowi Doleżalowi. „Jestem połowicznie zadowolony, dwa miejsca na podium bardzo cieszą, ale upadek Piotra bardzo mnie zmartwił. Zdrowie jest najważniejsze i nikomu nie życzę tak nieprzyjemnego upadku” - oceniał nowy trener polskiej kadry A.
Czech może mówić o udanym debiucie, choć gdyby druga seria konkursu indywidualnego została odwołana, na nasz weekendowy dorobek składałoby się tylko trzecie miejsce w rywalizacji drużynowej. Ci sami komentatorzy, którzy apelowali o odwołanie finału, kilkadziesiąt minut później gratulowali Kamilowi Stochowi efektownego skoku z dwunastego na trzecie miejsce i sześćdziesiątego siódmego podium w karierze. Ot, taki urok tej dyscypliny. Dyscypliny, w której wciąż karty rozdaje natura. Owiane nimbem tajemniczości nowe buty polskich skoczków na razie zeszły na trzeci plan a wspomniany Kubacki przyznał się nawet, że skakał w starych.
A czy za rok Puchar Świata po raz czwarty z rzędu rozpocznie się w Beskidach? Wymęczony trudami i kosztami przygotowań dyrektor Andrzej Wąsowicz głęboko liczy na to, że nie. Jak sam przyznaje będzie naciskał na FIS i PZN by konkursy wróciły do Wisły, ale w innym i mniej kłopotliwym terminie. Na razie zimowa karuzela przenosi się do Kuusamo. Na kole podbiegunowym, problemów z przygotowaniem obiektu Ruka na pewno nie będzie, ale aspiracje do bycia bohaterem weekendu ponownie może zgłosić wiatr.
Przejdź na Polsatsport.pl