Romański w Energa Basket Lidze: Wykupią czy nie?

Koszykówka
Romański w Energa Basket Lidze: Wykupią czy nie?
Fot. Cyfrasport

Jedna gwiazda Energa Basket Ligi - Robert Johnson z MKS Dąbrowa Górnicza - już odeszła. Czy to normalne? Czy kolejni czołowi zawodnicy opuszczą naszą ligę? - o tym w przeglądzie tygodnia w Energa Basket Lidze pisze Adam Romański, komentator Polsatu Sport.

NAJWAŻNIEJSZA INFORMACJA KOLEJKI: Johnson wykupiony, co dalej?

 

Na boiskach Energa Basket Ligi tym razem niewiele działo się z nadzwyczajnych rzeczy, warto więc teraz, podczas przesilenia jesienno-zimowego zajrzeć trochę za kulisy. A tam dzieje się zazwyczaj sporo, bo grudzień to taki miesiąc, w którym wszyscy szukają wzmocnień. Także wśród zawodników, którzy mają podpisane i realizowane kontrakty. Także z naszej EBL.

 

Pierwszym zawodnikiem, który w ten sposób w tym sezonie odchodzi z polskiej ligi, jest 24-leti rzucający MKS Dąbrowa Górnicza Robert Johnson. Grał świetnie, gromadząc nie tylko punkty (średnio 20,2), ale i asysty (5,8), a także zbiórki (7,3). Na dodatek był efektowny i z długą brodą także oryginalny. Nic dziwnego, że zespół bogatszy niż MKS, z silniejszej ligi (rosyjska VTB) zaoferował mu przejście do siebie.

 

Odejście Johnsona było możliwe, gdyż zawodnik zgodził się zagrać w MKS tylko pod warunkiem umieszczenia w kontrakcie kwoty odstępnego, po wpłaceniu którego dąbrowski klub nie miał prawa zawetować transferu. Obyczaj znany szeroko w piłce nożnej nie jest oczywisty w koszykówce, gdzie zawiera się kontrakty na jeden sezon i nikt w zasadzie nie chce tracić zawodnika podczas rozgrywek. Tu jednak było inaczej. MKS, a właściwie jego trener-menedżer Michał Dukowicz, w tym sezonie szukał zawodników naprawdę dobrych, którzy pociągną grę i dostaną duże minuty. Tacy jednak - w tym Johnson - właśnie zgadzają się na przyjście z możliwością odejścia zapisaną w umowie.

 

Ważne przy tym, że suma uzyskana przez MKS za transfer w zasadzie pokryje cały kontrakt kolejnego zatrudnionego w to miejsce zawodnika. Zobaczymy, kogo Dukowicz wybierze, ale może to być całkiem dobry gracz. W połączeniu z powrotem po kontuzji świetnego rozgrywającego Dominica Artisa i pozyskaniem znanego ze Słupska i Szczecina skrzydłowego Justina Wattsa powinno to dać powrót do dobrego grania klubu z Dąbrowy, który ostatnio - niestety - grał żenująco w meczach w Szczecinie i Gdyni.

 

MKS spłaca zaległości z poprzednich sezonów i bardzo chce się utrzymać w EBL, żeby uniknąć losu siatkarek tego klubu, które niedawno grały w Lidze Mistrzyń, a teraz słuch po nich zaginął. Takie ruchy, jak sprzedaż zawodników, mogą w tym tylko pomóc.

 

A czy ktoś jeszcze z naszej ligi może przed czasem odejść? Trudno wykluczyć. Zawsze można podejrzewać, że najbardziej kuszeni będą ci, którzy mimo niskiego budżetu grają świetnie i mają młodych zawodników. Do głowy przychodzi Start Lublin z rzucającym Bryntonem Lemarem i środkowym Jimmie Taylorem. Pytaliśmy w Lublinie i oni w kontrakcie zapisów o odejściu za określoną kwotę nie mają. Nikt też nie myśli o ich sprzedaniu. Oby tak było, bo w tym przypadku - inaczej niż w Dąbrowie - mówimy o klubie, który realnie może zrobić znakomity wynik, a nie tylko o takim, który chce dalej móc uczestniczyć w walce z najlepszymi.

 

POSTAĆ KOLEJKI: Tweety Carter, Start Lublin

 

Znakomita seria Startu Lublin trwa nadal. Wygrywając w ostatniej kolejce z BM Slam Stalą Ostrów Wielkopolski 84:72 lublinianie zaliczyli siódme kolejne zwycięstwo i są w ścisłej czołówce ligi razem z zespołami z Torunia i Zielonej Góry. Jednym z głównych „sprawców” tego stanu rzeczy jest 33-letni rozgrywający Tweety Carter. W niedzielnym meczu zdobył 15 punktów (5/10 za trzy) i miał aż 14 asyst, wyrównując tym samym rekord sezonu Krzysztofa Szubargi z Asseco Arki Gdynia.

 

Carter w znakomity sposób kontroluje tempo gry drużyny, ale jest liderem także w szatni, co podkreślają trenerzy Startu. Mimo że ma zaledwie 176 cm wzrostu i wcale nie biega najszybciej, jest bezcennym zawodnikiem dla rewelacji sezonu. W następnym meczu Carter zmierzy się w Toruniu z Chrisem Wrightem z Polskiego Cukru, którego osobiście uważam za najlepszego rozgrywającego ligi.

 

MOMENT KOLEJKI: GTK wygrywa z Legią

 

Mecz w Gliwicach w wykonaniu drużyn z końca tabeli był zacięty i dramatyczny, zakończył się przecież po dogrywce zwycięstwem GTK nad Legią Warszawa 95:94. W jej końcówce prawdziwym uparciuchem był rozgrywający GTK Duke Mondy. Najlepszy podający Energa Basket Ligi wyraźnie poczuł się zmobilizowany tym, że przeciwko niemu do obrony trener Legii wystawił wysokiego skrzydłowego Romarica Belemene. Kongijczyk kilka razy powstrzymał egoistycznie grającego Amerykanina, ale 4 sekundy przed końcem Mondy w końcu ograł rywala i trafił do kosza spod samej obręczy. Legia nie zdołała już skutecznie odpowiedzieć.

Akcję można zobaczyć tutaj.

 

LICZBA KOLEJKI: 32

 

Tyle asyst mieli koszykarze Polskiego Cukru Toruń w meczu we Wrocławiu ze Śląskiem (108:86). Nie jest to rekord sezonu, choć to najlepszy wynik torunian, ale warto podkreślić tę liczbę, bo oddaje ona w pełni, jakim zespołem stają się torunianie pod okiem trenera Sebastiana Machowskiego. Te 32 asysty były bowiem dziełem 10 zawodników, którzy pojawili się w tym spotkaniu na boisku w podstawowej rotacji Polskiego Cukru.

 

Torunianie grają niebywale szybko w ataku pozycyjnym, a dobrym podaniem częstują się wzajemnie zawodnicy z każdej pozycji, od rozgrywających po środkowych. Śląsk sam wyglądał przecież dobrze w ataku, nawet w tym meczu, a nie był w stanie nadążyć za grą wicemistrzów Polski, którzy wykorzystywali każdą lukę w obronie dostarczając piłkę do wolnego kolegi. Dzięki temu Polski Cukier miał w tym meczu 65 procent skuteczności z gry (w tym 56 procent za trzy punkty).

 

Nie można jednak zapomnieć, że w tej samej kolejce Anwil Włocławek miał 29 asyst, które wykonało 11 zawodników. Oni też się znakomicie szukają po boisku.

 

WARTE POCHWAŁY: Tony Meier, Stelmet Enea BC Zielona Góra

 

Stelmet jest w tym sezonie niewiarygodnie dobry, co widać także w rozgrywkach rosyjskiej ligi VTB, w której czterokrotni mistrzowie Polski są na siódmym miejscu z bilansem 4-5, wyprzedzając na przykład jeden z pięciu najbogatszych klubów Euroligi - Zenit Sankt Petersburg Mateusza Ponitki (4-6). Ekipa trenera Żana Tabaka w Energa Basket Lidze wygrała dziewięć meczów z rzędu, a w ostatniej kolejce na wyjeździe nie dała szans PGE Spójni Stargard (96:76).

 

Zielonogórzanie mieli w tym meczu najlepszego zawodnika w osobie Tony’ego Meiera, który zdobył 22 punkty (8/13 z gry, 4/8 za trzy i 6 zbiórek), który w ostatnich tygodniach znakomicie rozwija swoją grę i staje się jednym z liderów zielonogórzan. Ta wyimaginowana „koszulka lidera” w Stelmecie jest jednak mocno przechodnia i w zasadzie każdy z zawodników rotacji może w dowolnym meczu ją założyć. I to też znakomicie świadczy o tym zespole.

 

DO POPRAWKI: King Szczecin

Szczecinianie przegrali we Włocławku z Anwilem aż 82:110, przez większość meczu będąc zespołem dużo słabszym. To było pierwsze spotkanie, w którym zespół w tym sezonie prowadził Łukasz Biela, gdyż z powodu nawrotu choroby do końca sezonu w Szczecinie nie pojawi się już Mindaugas Budzinauskas. Z tego co usłyszeliśmy we Włocławku, Biela chce ten zespół tym razem poukładać po nowemu. A nawet po swojemu. Można się spodziewać, że King będzie grał szybciej, powinien też więcej rzucać z dystansu, czego dotychczas niemal nie było.

 

Ciekawe, czy oznacza to także zmiany w składzie? Zwłaszcza na obwodzie, gdzie - jak się wydaje - King jest po prostu niekompletny. Rozgrywający Dustin Ware gra za dużo, a wcale nie jest dla mnie przekonujący jako lider zespołu. We Włocławku miał 6 asyst i 7 strat, kompletnie nie radził sobie z fizycznie grającymi rywalami. Zmiennika na tej pozycji po prostu nie ma, a zawodnicy z innych pozycji pomagający w rozgrywaniu (Paweł Kikowski, Jakov Mustapić) tracą na tym, bo przestają robić to, co umieją najlepiej. Wolnego miejsca na obcokrajowca King jednak nie ma, więc musiałby dokonać wymiany. Ciekawe, czy w Szczecinie się na to zdecydują, bo po serii pięciu porażek w sześciu ostatnich meczach play-off zaczyna uciekać.

 

CO DALEJ?

 

Mecze 13. kolejki Energa Basket Ligi będzie można w stacjach sportowych Polsatu obejrzeć od środy do niedzieli z przerwą w piątek. Z tych meczów ciekawie zapowiadają się zwłaszcza spotkanie na górze tabeli w Zielonej Górze w środę, gdzie serię Stelmetu będzie próbował przełamać Trefl Sopot, a także dwie konfrontacje zespołów z dołu tabeli: w czwartek Legia Warszawa - Śląsk Wrocław, a w sobotę MKS Dąbrowa Górnicza - Polpharma Starogard Gdański. 

 

Potem przerwa świąteczna, ale już w drugi dzień Bożego Narodzenia kolejna transmisja - mecz świąteczny tym razem zagrają Anwil Włocławek i Asseco Arka Gdynia. Oczywiście 26 grudnia, o godzinie 17.30.

 

Plan transmisji 13. kolejki Energa Basket Ligi:

środa 18 grudnia, godz. 20.15, Polsat Sport Extra: Stelmet Enea BC Zielona Góra - Trefl Sopot

czwartek 19 grudnia, godz. 20.30, Polsat Sport Extra: Legia Warszawa - Śląsk Wrocław

sobota 21 grudnia, godz. 16.45, Polsat Sport: MKS Dąbrowa Górnicza - Polpharma Starogard Gdański

niedziela 22 grudnia, godz. 17.30, Polsat Sport: Asseco Arka Gdynia - King Szczecin. 

Adam Romański, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie