Kajetanowicz: Świąteczna atmosfera ma dla mnie kolosalne znaczenie

Moto
Kajetanowicz: Świąteczna atmosfera ma dla mnie kolosalne znaczenie
fot. Cyfrasport

Trzykrotny rajdowy mistrz Europy Kajetan Kajetanowicz przyznał, że spędzanie świąt w domu, w rodzinnej, ciepłej atmosferze ma dla niego kolosalne znaczenie. Kiedyś tak jednak nie było. - Jak byłem młodszy nie przepadałem za uroczystościami przy stole - wspomniał.

Polska Agencja Prasowa: Jak mistrz kierownicy spędza Święta Bożego Narodzenia?

 

Kajetan Kajetanowicz: O ile jest to możliwe, jak najbardziej tradycyjnie, z rodziną. Często jest to jedyna okazja, aby spotkać się w pełnym lub prawie pełnym składzie. Świadomość, że jesteśmy niczym zgrany zespół jest dla mnie bardzo ważna. I tak jest nie tylko w okresie świąt, gdyż latem często spotykamy się na działce u rodziców czy wychodzimy na wspólny dłuższy spacer. Lubię spokój, wtedy najlepiej odpoczywam.

 

- Pana zdanie w kwestii wyższości Bożego Narodzenia nad Wielkanocą bądź odwrotnie?

 

- Świąt Wielkanocnych niestety często nie odczuwam. To dla mnie bardzo napięty zawodowo czas, w ostatnich latach ich termin pokrywał się zazwyczaj z rundami mistrzostw Europy czy świata, więc Wielkanoc spędzałem głównie na... lotniskach. Natomiast Boże Narodzenie to okres między sezonami rajdowymi i mam wtedy trochę więcej czasu. Ale oczywiście staram się już maksymalnie skupić na przygotowaniach do tego, co czeka mnie w 2020 roku. Zwykle w tym czasie wciąż pozostaje jednak sporo niewiadomych, więc głową mocniej jestem w pracy niż przy choince.

 

- Udaje się jakoś pogodzić oba przeciwne stany ducha?

 

- To zawsze zasługa klimatu, ciepła, jakie wokół siebie tworzy rodzina. Zapach ciasteczek, smak śledzi w zalewie z octem, melodie kolęd, które uwielbia moja partnerka Aneta, a których ja do pewnego czasu nie znosiłem. Teraz kiedy mamy córeczkę, święta nabierają głębszego znaczenia. Uwielbiam, kiedy mała przybiega i prosi abyśmy razem rozpalili w kominku.

 

- Jak przebiegają świąteczne przygotowania w pana rodzinie?

 

- Mam to szczęście, że jestem zwolniony z obowiązków świątecznych. Rodzina jest wyrozumiała i każdego roku mogę sam wybrać, w jaki sposób będę pomagał. Często w Wigilię jeździmy z Anetą na działkę babci po jemiołę dla nas i dla rodziców. Ma zapewnić pomyślność, no ale jest także pretekstem, żeby skraść całusa. Gdy mieszkałem z rodzicami, nie było tak lekko. Miałem całą listę prac do wykonania. Pamiętam choćby żmudne krojenie sałatki jarzynowej, byłem też odpowiedzialny za ubieranie choinki, ale tylko do czasu, gdy niechcący jej nie zapaliłem.

 

- Pana największe w dzieciństwie marzenie dotyczące prezentów?

 

- Prawie "od zawsze" byłem zafascynowany widokiem wszystkiego, co miało koła. Pamiętam jak dostałem rower bmx, to było coś naprawdę wielkiego. Chyba nigdy nie zapomnę swojego szczęścia, długo wtedy nie mogłem zasnąć. Kilka lat później w liście do "aniołka", bo taki był u nas zwyczaj, poprosiłem o motorynkę. Czułem się zawiedziony, kiedy pod choinką nie zobaczyłem paczki o takim gabarycie. Za to zawsze mogłem liczyć na kilka par rękawic, co wychodziło na dobre, bo była większa szansa, że do końca zimy jakiś komplet się nie zostanie zgubiony.

 

- Pochodzi pan z Beskidów. Jakie potrawy pojawiają się na stole w Wigilię?

 

- Korzenie to ja mam ormiańskie, mój dziadek Kajetan Kajetanowicz pochodzi ze Wschodu. W tradycji ormiańskiej Wigilia określana jest słowem Czragalujs, co znaczy zapalanie świec. Na stole są ryby, warzywa, potrawa z jajek oraz wino. Po kolacji odwiedza się bliskich rozgłaszając nowinę narodzin dzieciątka. Ale są oczywiście także nasze, rdzenne potrawy. Mama zawsze przed świętami lepiła pierogi, u nas piecze się także drobne ciasteczka w różnych kształtach i smakach. To bardzo czasochłonne zajęcie, ale efekt jest rewelacyjny. Nigdy nie liczyłem potraw, gdyż nie to było dla nas najważniejsze. Zawsze cieszyliśmy się sobą, świętami i smakiem potraw.

 

- Jaka zatem jest pana ulubione wigilijne danie?

 

- Czasami śmieję się, że gdybym nie był sportowcem, to z racji apetytu bym nie chodził, tylko toczył się po ziemi. Lubię różne smaki, choć nigdy nie było tak, że spróbowałem wszystkiego, co pojawiło się na stole. Nigdy nie jadłem głowy karpia, choć wiele osób w mojej rodzinie ma ją za rarytas. Myśląc o Wigilii przychodzi mi do głowy przede wszystkim smak barszczu na zakwasie, przygotowywane przez moją mamę, oraz knysze, czyli małe bułeczki nadziewane zarumienioną na maśle cebulą. Nie potrafię sobie również wyobrazić świąt bez karpia, którego zawsze misternie przyrządza tata.

 

- W przeszłości podobno jednak nie przepadałem za świętami? Co się stało, że zmienił pan podejście?

 

- Jak byłem młodszy nie przepadałem za uroczystościami przy stole, w tym świąt wszelkiego rodzaju. Jednak już jakiś czas temu uświadomiłem sobie, że zwyczajnie nie rozumiałem ich wartości. Poza tym - nie będę ukrywał - na zmianę podejścia mocno wpłynął fakt, że jestem niepoprawnym entuzjastą kuchennych specjałów i tych świątecznych, i tych serwowanych podczas innych rodzinnych przyjęć.

 

- Czy rodzina Kajetanowiczów czeka na pierwszą gwiazdkę, by usiąść do wieczerzy?

 

- Teoretycznie tak, ale jakoś zawsze ta chwila umyka w świątecznym zamieszaniu. Na stole obowiązkowo jest biały obrus, pod nim sianko i łuski karpia, później chowane do portfela. Ważnym elementem stołu jest także dodatkowy talerz dla bliskich, którzy już odeszli. Kolację rozpoczynamy modlitwą oraz pieśnią. Nie może też zabraknąć opłatka na znak pojednania. W rodzinie mojej partnerki w trakcie kolacji częstowano również zwierzaki wierząc, że przemówią ludzkim głosem. Często całą rodziną spieszymy na Jutrznię o 5.00 rano, która odprawiana jest na pamiątkę narodzin dzieciątka. Od kiedy mamy dziecko chyba podświadomie jeszcze bardziej celebrujemy tradycje i zwyczaje. Dbamy o to, by Boże Narodzenie było czasem wyjątkowym, by ich atmosfera przypominała tą z naszych dziecięcych lat.

 

- Prognozy wskazują, że okres świąteczny może być bez śnieg i mrozu...

 

- Szkoda, gdyż ja kocham śnieg! Pod butami, ale zdecydowanie bardziej pod kołami.

 

- Jakie wicemistrz świata w kategorii WRC2 ma plany na następny sezon?

 

- Mam nadzieję, że kolejny będzie równie dobry jak ten miniony już. Z naszymi partnerami przygotowujemy plan startów, w grudniu testowaliśmy już pierwsze auto. Wierzę, że zdobyte w ostatnich dwóch sezonach w WRC2 doświadczenie, wiedza, smak sukcesów, ale i porażek, uda się przekuć w kolejne dobre osiągnięcia. Chcę z zespołem Lotos Rally Team jechać dalej, jechać po więcej. Ale póki co, cieszmy się tym magicznym czasem świąt. Życzę wszystkim odpoczynku i aby kolejny rok był po prostu dobry.

PAP, WŁ, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie