Bródka: Chcę wrócić i pożegnać się sukcesem

Zimowe
Bródka: Chcę wrócić i pożegnać się sukcesem
fot. Cyfrasport

Zbigniew Bródka w tym sezonie zrezygnował z rywalizacji w najważniejszych zawodach w łyżwiarstwie szybkim, ale zapewnia, że jego kariera nie dobiegła jeszcze końca. - Chcę wrócić na tor i pożegnać się sukcesem - powiedział PAP mistrz olimpijski z Soczi.

Bródka, obok Natalii Czerwonki, był ostatnim przedstawicielem złotego pokolenia polskich panczenistów, który po nieudanych igrzyskach olimpijskich w Pjongczangu postanowił pozostać w mocno odmłodzonej kadrze. Nie ukrywał wówczas, że zdecydował się na dalsze starty ze względu na młodych zawodników, którym chciał przekazywać zdobyte przez lata doświadczenie. Obecnie jednak reprezentantów kraju dopinguje podczas zawodów jedynie z trybun.

 

- Musiałem zrobić sobie przerwę od startów ze względu na bardzo dużą eksploatację mojego organizmu, któremu chciałem dać trochę odpocząć. Szczególnie dużo kosztował mnie poprzedni sezon, kiedy treningi oraz rywalizację w Pucharze Świata i imprezach mistrzowskich musiałem łączyć z pełnieniem funkcji zastępcy zmiany w Państwowej Straży Pożarnej w Łowiczu. Potrzebowałem tej przerwy zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym - tłumaczył 35-letni panczenista.

 

Zaznaczył jednocześnie, że nie zawiesił jeszcze łyżew na kołku i wolne od startów nie oznacza końca jego kariery. Przyznał, że dla niego podjęcie decyzji w tej kwestii nie będzie łatwe i chciałby pożegnać się z kibicami sukcesem. Jak zapewnił, ma jeszcze duży apetyt na ściganie się z najlepszymi.

 

- Teraz zamierzam zregenerować siły, przewietrzyć głowę, co pomoże mi wrócić na poziom, który będzie mnie satysfakcjonował. Chciałbym przynajmniej jeszcze raz zaatakować w dobrym wydaniu, zakręcić się wokół podium zawodów rangi mistrzowskiej. Muszę to jednak robić małymi krokami, wracając najpierw do +dziesiątki+ Pucharu Świata, a później celując w jedną konkretną imprezę - zapowiedział łyżwiarz UKS Błyskawica Domaniewice.

 

Bródka podkreślił, że cały czas jest w dobrej formie fizycznej dzięki codziennym treningom. Do tego, żeby zachować tzw. czucie lodu, regularnie przyjeżdża na tor w tomaszowskiej Arenie Lodowej. Uczestniczył w obozach kadry przed rozpoczęciem obecnego sezonu. Jest też w stałym kontakcie ze szkoleniowcem reprezentacji Witoldem Mazurem, a zdobyte przez lata doświadczenie pozwala mu na ułożenie odpowiedniego planu treningowego.

 

- Aktywność fizyczna jest wpisana w mój zawód. Startuję też w zawodach strażackich, które podtrzymują wydolność. To sprawia mi wielką frajdę, choć nie ukrywam, że podczas niedawnych zawodów Pucharu Świata w Tomaszowie Mazowieckim ciągnęło mnie na lód. Tym bardziej, że niewielu Polaków reprezentowało nasz kraj w grupie A i chciałoby się uzupełnić tę stawkę - tłumaczył mistrz olimpijski z Soczi na 1500 m.

 

Dodał, że oprócz osobistego celu powrotu do światowej czołówki, wciąż dużą motywacją do kontynuowania kariery jest dla niego pomaganie w rozwoju nowemu pokoleniu kadrowiczów. Przyznał, że obecnie łyżwiarski świat odjechał biało-czerwonym, ale w jego ocenie utalentowani panczeniści potrzebują czasu, by regularnie startować w grupie A Pucharu Świata i stawać na podium. Zapewnił, że trzyma za nich kciuki i zawsze służy radą.

 

- Cieszmy się, że po latach starań mamy w kraju kryty tor, dzięki któremu łyżwiarstwo szybkie nie umrze śmiercią naturalną. To daje niebywały komfort treningów, ale to za ile lat nawiążemy do sukcesów mojego pokolenia zależy od tego, czy powstanie kolejny taki obiekt. Sam Tomaszów, w którym może trenować 200 czy 300 adeptów dyscypliny, nie uzdrowi bowiem polskiego łyżwiarstwa. Żeby liczyć na kolejne talenty, trzeba hale powielać. Dobrze, żebyśmy mieli je dwie lub trzy, w tak strategicznych miejscach, jak Zakopane i Warszawa. Wtedy jest szansa na kolejnych mistrzów - podsumował Bródka.

MC, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie