Pindera: Turniej Czterech Skoczni dla Kubackiego?

Zimowe
Pindera: Turniej Czterech Skoczni dla Kubackiego?
fot. PAP

Dawid Kubacki ma wszystkie argumenty, by pójść w ślady Adama Małysza i Kamila Stocha, którzy jako jedyni z Polaków wygrywali Turniej Czterech Skoczni. Teraz kolej na niego. Po trzech konkursach jest liderem. Drugiego Norwega Mariusa Lindvika wyprzedza o 9,1 pkt, a trzeciego Niemca Karla Geigera o 13,3 pkt.

Nasz mistrz świata z Seefeld jest w mistrzowskiej formie podczas 68. Turnieju Czterech Skoczni. Trzeci w Oberstdorfie i Garmisch Partenkirchen,  drugi na Bergisel w Innsbrucku. Czy wytrzyma ciśnienie i w Święto Trzech Króli obroni pozycję lidera na obiekcie, na którym radzi sobie znakomicie? To do niego należy przecież ustanowiony rok temu rekord (145 metrów) skoczni Paula Ausserleitnera.  Aby wygrać Turniej Czterech Skoczni, niekoniecznie trzeba wygrywać poszczególne konkursy. Warto podkreślić, że do tej pory było osiem takich przypadków.

 

Lindvik, 21-letni Norweg, mistrz świata juniorów z 2018 roku też jest w gazie. W dwóch ostatnich konkursach TCS  był pierwszy i wierzy, że w Bischofschofen odrobi stratę 9,1 punktów do Kubackiego. Problem w tym, że to dość trudny obiekt, a on tam jeszcze nie skakał. Pamiętajmy, że Lindvik debiutuje w tym prestiżowym turnieju.

 

Stara zasada mówi jednak, że jak jesteś w formie, żadna skocznia nie jest straszna. Kubacki miał do tej pory problemy w Innsbrucku. O ile dobrze pamiętam, jego najlepsze miejsce to 17., a teraz był drugi, przegrywając z Lindvikiem zaledwie o 1,3 pkt.

 

Zresztą Lindvik podkreślił po konkursie w Innsbrucku, że jest w życiowej formie i ma nadzieję, że nie straci jej w ostatnich skokach. Pytanie tylko czy wytrzyma presję, bo myślę że nikt, włącznie z nim samym, nie spodziewał się tak pięknego dla niego scenariusza. Na razie ten scenariusz jest jeszcze piękniejszy dla Kubackiego.

 

Przecież przed rozpoczęciem tegorocznego Turnieju Czterech Skoczni polskiego mistrza świata nie wymieniano w gronie faworytów. Znakomity trener Werner Schuster mówił po dwóch konkursach, że o wygraną w turnieju walczyć będą Ryoyu Kobayashi z Geigerem, a Kubacki nie będzie się liczył. Wcześniej inni eksperci stawiali jeszcze na Kamila Stocha, który 21 grudnia wygrał jeden z dwóch konkursów w Engelbergu, poprzedzających wielkie skakanie w Niemczech i Austrii.

 

Stoch niestety stracił gdzieś energię, a Kobayashi i Geiger przegrali Innsbrucku z wiatrem. Ale przecież Kubacki z Lindvikiem w drugiej serii też nie mieli sprzyjających warunków. Trzeba jednak przyznać, że drugi skok Kubackiego mógł być lepszy, co podkreślali sam zainteresowany. Stoch nie ukrywa, że bardzo kibicuje Dawidowi.

 

W historii tego prestiżowego turnieju na najwyższym stopniu podium stawali tylko dwaj Polacy - Małysz i dwukrotnie Stoch. Teraz ogromną szansę na końcowy sukces ma Kubacki.

 

Małysz i Stoch, gdy wygrywali, byli żonaci. Kubacki ożenił się w maju ubiegłego roku i jak widać też zamierza dołączyć do grona zwycięzców tego turnieju. Oby potwierdził to w poniedziałek w Bischofschofen. Myślę, że da radę i udźwignie ten słodki ciężar, który ma teraz na plecach. Ale walka trwać będzie do końca, bo Lindvik, Geiger i Kobayashi jeszcze nie złożyli broni. Tym bardziej więc emocjonujące będzie to świąteczne skakanie.

Janusz Pindera, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie