Magiera po meczu z Bułgarią: To nie czas na fajerwerki!

Siatkówka

Jeśli ktoś się spodziewał łatwej przeprawy naszej reprezentacji siatkarek w meczu z Bułgarkami, to rzeczywiście po pierwszym dniu kwalifikacji olimpijskiej w Apeldoorn mógł się poczuć rozczarowany. Podobnie zresztą jak każdy, kto spodziewał się widowiskowej gry naszej drużyny. Warto sobie szybko uświadomić, że to ani miejsce, ani czas na fajerwerki. To jest turniej, gdzie gra się na wynik. Nic innego nie ma znaczenia.

Dlatego też brawa dla drużyny za zwycięstwo. To był klucz w starciu z Bułgarią. W całym meczu były momenty słabe, były średnie, ale były też i dobre. Każdy kto oglądał pomeczowe studio w Polsacie Sport i posłuchał wypowiedzi naszych siatkarek z optymizmem powinien spojrzeć na kolejne spotkania. Zawodniczki mają świadomość, że w meczu otwarcia zagrały tak sobie, ale czują, że w kolejnych spotkaniach będą grały lepiej.


W starciu z Bułgarią swoje zrobiły nasze skrzydła. Malwina Smarzek-Godek i Magdalena Stysiak były najlepiej punktującymi zawodniczkami w naszym zespole, ale to żadna niespodzianka, bo na tych skrzydłach opierała się polska gra choćby w mistrzostwach Europy. W spotkaniach z bardziej wymagającymi rywalkami zdecydowanie więcej w ataku muszą dołożyć środkowe, albo raczej Joanna Wołosz we współpracy ze środkowymi - Agnieszką Kąkolewską i Klaudią Alagierską.

 

Wołosz jest rozgrywającą światowej klasy, niektórzy uważają, że w tej chwili może nawet i najlepszą na świecie. Rozgrywając piłkę stara się grać bardzo szybko i dobrze, bo to już norma, często stosuje też wypracowane w klubie automatyzmy. I tutaj na chwilę się zatrzymajmy, bo gołym okiem wdać, że coś co działa jak w szwajcarskim zegarku w Conegliano przy udziale Robin de Kruijf, Raphaelii Folie, czy Chiace Ogbogu niekoniecznie musi działać w kadrze z Kąkolewską, czy Alagierską. W każdym razie mecz z Bułgarią pokazał, że nie działało to jak powinno.


Największym pozytywem meczu z Bułgarią był występ Marii Stenzel. Młoda libero znakomicie przyjmowała zagrywkę skutecznie kryjąc w dwóch ustawieniach Magdalenę Stysiak. Obroniła też kilka ważnych piłek, ale największą wartością było dogrywanie sytuacyjnych piłek z głębi pola do ataku. To był element gry, na który patrzyło się naprawdę z wielką przyjemnością.


Przed meczem Bułgarki były pewne zwycięstwa. Trener Ivan Petkov twierdził, że jeżeli jego zespół zagra w całym turnieju na 85 procent możliwości, to w Apeldoorn nikt z nim nie wygra. Na jakiej podstawie tak twierdził nie wiadomo, tak samo jak nie wiadomo na ile procent możliwości zagrał jego zespół w starciu z Polską.

 

Nasze siatkarki stwierdziły w pomeczowych wypowiedziach, że zagrały tak mniej więcej na 50 procent możliwości zespołu. Jeśli w następnych meczach zagrają na 85 procent, to może być naprawdę ciekawie, tym bardziej, że pierwszy mecz w drugiej grupie wygrany przez Niemki z Turczynkami pokazał dobitnie, że w Apeldoorn wszystko się może zdarzyć.


Polki mają teraz jeden dzień na odpoczynek i regenerację. W czwartek prestiżowy mecz z Holandią i pierwsza „prawdziwa” próba sił na turnieju.

Marek Magiera, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie