Romański w Energa Basket Lidze: Tabletka dla Polpharmy

Koszykówka
Romański w Energa Basket Lidze: Tabletka dla Polpharmy
fot. PAP

Czy klub ze Starogardu Gdańskiego uda się uratować? Kto jest w stadzie, mimo że nie jest już dzikiem? Kto potrafi rzucić 110 punktów, a kto nie potrafi ani jednego punktu więcej? - między innymi o tym pisze po 18. kolejce Energa Basket Ligi Adam Romański, koszykarski komentator Polsatu Sport.

NAJWAŻNIEJSZA INFORMACJA KOLEJKI: Czy Polpharma przetrwa?

 

W ostatnim meczu Polpharma Starogard Gdański wygrała z Treflem Sopot 92:82, pokonując kolejnego wyżej notowanego rywala. Zespół przetrzebiony trzema kontuzjami do końca sezonu i grający bez nowego zawodnika w miejsce zwolnionego pierwszego rozgrywającego z USA, radzi sobie na boisku całkiem dobrze. W meczu z sopocianami rekordowe dla siebie 23 punkty i 11 zbiórek miał amerykański środkowy Brett Prahl, grający drugi sezon w Starogardzie i robiący stałe postępy.

 

Kłopot w tym, że dla Prahla to był ostatni mecz w Polpharmie. Jak kilku zawodników miał podpisany kontrakt czasowy, nie do końca sezonu, a inny klub - w tym przypadku z Kosowa - przebił kilkukrotnie ofertę starogardzian na pozostanie w klubie. Polpharma za kilkanaście dni może na podobnej zasadzie stracić swojego kolejnego kluczowego gracza Martynasa Paliukenasa, którym po znakomitym występie przeciwko nim interesuje się podobno Trefl Sopot.

 

Kibice już zbierają pieniądze dla klubu na wzmocnienie, ale może się okazać, że będą one potrzebne właśnie na zatrzymanie Litwina w zespole. W poniedziałek okazało się, że pracę w klubie 31 stycznia kończy prezes Jarosław Poziemski, który od 2015 roku drugi raz prowadzi klub. Wcześniej zakończył swoją kadencję brązowym medalem w 2010 roku, największym ligowym sukcesem w historii klubu. Teraz sezon może się zakończyć - po 16 latach od awansu - historycznym opuszczeniem ligi, choć już w 2008 roku był spadek, zakończony jednak natychmiastowym powrotem z dziką kartą.

 

Sytuacja w klubie jest skomplikowana, a prezes Poziemski nie chce rozmawiać z mediami, więc zdani jesteśmy na niesprawdzone informacje i spekulacje. Dziwne czasowe kontrakty wydają się mieć źródło w tym, że klub został zobowiązany przez właścicieli (większościowym są Zakłady Farmaceutyczne Polpharma, mniejszościowym miasto) do ścisłego przestrzegania budżetu. Prezes zatrudniał więc ambitnie dobrych zawodników „na czas określony”, licząc, że znajdzie w międzyczasie pieniądze na ich pozostanie w klubie do końca sezonu. Udało się na razie z Jonathanem Williamsem. Mówi się wiele o tarciach w licznej radzie nadzorczej klubu, zresztą trzeba pamiętać, że ZF Polpharma ogłosiły, że to ostatni sezon ich sponsoringu, a dawały zawsze ponad milion złotych realnego wsparcia. W mieście mówi się, że wokół klubu wygrywa opcja „kontrolowanego” przejścia do pierwszej ligi i budowania na tym poziomie solidnego zespołu ze wsparciem miasta.

 

Przy opisywaniu losu Polpharmy (jako klubu) jestem rozdarty. Z jednej strony to sympatyczny klub, który osiem razy w ostatnich 15 latach grał w play-off, zdobył Puchar i Superpuchar, wciągnął do ligi wielu zawodników i trenerów, ma oddaną publiczność i dobre środowisko koszykarskie. Z drugiej strony hala zaczęła już od jakiegoś czasu odstawać od norm, które powinny być w zawodowej lidze wymagane. Trudno się też oprzeć wrażeniu, że wsparcie głównego właściciela było od lat nieco wymuszone i wykonywane bez entuzjazmu, co miało wyraz także materialny („Ile wynosi minimalny budżet? Tyle dajemy”). Ilekroć jednak myślę, że warto by było w tym miejscu napisać „ich miejsce jest w pierwszej lidze” - nie umiem uczciwie tego zdania umieścić w tekście.

 

Jednak w tym sezonie wygląda to tak, że najbardziej na utrzymaniu Energa Basket Ligi w Starogardzie Gdańskim zależy nieco szalonemu trenerowi Markowi Łukomskiemu, który przecież przyjechał do miasta dopiero w październiku. Łukomski pracowicie łata metodami gospodarczymi dziury w składzie i wygrał cztery mecze z ciągle osłabianym i targanym wątpliwościami składem. Usłyszałem niedawno o tym, że nawet obiecane w umowach pieniądze od sponsorów/właścicieli mogą nie zostać skierowane do klubu w tym sezonie, który ma być tylko „dograny”, a środki przerzuci się na kolejny sezon w niższej lidze.

 

Czy to może być prawda? Może się mylę, ale właśnie na to liczę, że teraz, w tym i następnych tygodniach, ktoś w Starogardzie Gdańskim wykona kilka ruchów, które przekonają nas wszystkich, że walka o utrzymanie w EBL między Polpharmą, Legią Warszawa, MKS Dąbrowa Górnicza i być może jeszcze kimś, rozegrana będzie na boisku do ostatniej kolejki. Że ktoś poda tabletkę choremu w tym momencie klubowi ze Starogardu Gdańskiego. Inaczej to wszystko rzeczywiście nie ma sensu.

 

POSTAĆ KOLEJKI: Michael Humphrey, Śląsk Wrocław

 

W poprzednim sezonie w Stelmecie Enea BC Zielona Góra amerykański środkowy grał przez trzy miesiące i w tym czasie wyszedł na boisko w 10 meczach ligowych, zdobywając w sumie 27 punktów. W tym sezonie w Śląsku Wrocław przed przyjściem trenera Olivera Vidina walczył z kontuzjami, wystąpił w pięciu spotkaniach i zdobył w sumie 31 punktów. W niedzielę w Szczecinie w jednym meczu rzucił 32.

 

Takie to są kontrasty w karierze 24-letniego Michaela Humphreya, którego dobra forma zepchnęła w cień w Śląsku kandydata do reprezentacji Polski, o rok młodszego Aleksandra Dziewę. Polak może mieć więcej kłopotów z minutami, bo efektownie grający i dobrze biegający Amerykanin pasuje do tego, co może grać Śląsk z tym trenerem, rozgrywającym Kamilem Łączyńskim i skrzydłowym Mathieu Wojciechowskim na czele. „Dzikiem” Humphrey był może i w Zielonej Górze (taki przydomek mają koszykarze Stelmetu), ale wygląda na to, że to we Wrocławiu ma dopiero odpowiednie stado.

 

Vidin zapowiadał mi już kilka tygodniu temu, że „ma pomysł na Humphreya” i to się potwierdza. W meczu z Kingiem Humphrey trafił 12 z 18 rzutów z gry i 8 z 9 wolnych, miał też 9 zbiórek. Jego Śląsk wygrał piąty z sześciu ostatnich meczów (wynik 92:77) i jest na prostej drodze do play-off.

 

MOMENT KOLEJKI: Błysk Karolaka

 

Jakub Karolak czeka cierpliwe na swoje momenty w Anwilu Włocławek, nie zagrał w ogóle (mimo pełnego zdrowia) w trzech meczach w Lidze Mistrzów, tylko w trzech kolejnych był na boisku dłużej niż przez 10 minut, a w Energa Basket Lidze średnio występuje zaledwie przez 16 minut. Jednak w sobotę w meczu z PGE Spójnią Stargard przypomniał wszystkim, dlaczego był rewelacją play-off w poprzednim sezonie w barwach Legii Warszawa.

 

W meczu z PGE Spójnią Stargard 26-letni skrzydłowy Anwilu dał popis w czwartej kwarcie. Kiedy pięć minut przed końcem było tylko 85:75, stargardzianie mogli jeszcze myśleć o wygranej. Ale od tego momentu Karolak trafił cztery trójki, a kiedy czwarta z nich wpadała do kosza minutę przed syreną było już 105:82 i kibice w Hali Mistrzów mogli zacząć myśleć, co w domu będzie na kolację. Anwil wygrał 110:84, a Karolak w tym meczu spudłował tylko swój pierwszy rzut, notując 25 punktów (7/8 z gry, 6/7 za trzy, 5/5 z wolnych), a także dwie asysty i siedem zbiórek.

 

Przy okazji - Anwil zdobył w czwartym kolejnym meczu ligowym co najmniej 100 punktów (kolejno 102 w Toruniu, 109 w Starogardzie Gdańskim, 105 z Legią i 110 ze Spójnią), wyrównując wyczyn Stelmetu z początku sezonu. Szansa na przebicie zielonogórzan - w niedzielę w meczu z Eneą Astorią Bydgoszcz.

 

A skoro mowa o rzuceniu 110 punktów w meczu, to przejdźmy do następnej rubryki…

 

LICZBA KOLEJKI: 110

 

Tyle punktów zdobyli w sumie (!) koszykarze BM Slam Stali Ostrów Wlkp. (oni dokładnie 59) i HydroTrucka Radom (oni z kolei 51) w meczu zamykającym 18. kolejkę w Ostrowie. Dawno tak wielu niecelnych rzutów z czystych pozycji nie było. Obie drużyny miały po 33 procent skuteczności z gry, trafiły łącznie 39 rzutów z gry, a spudłowały 79, zmarnowały też 11 wolnych i miały 30 strat. Rod Camphor z HydroTrucka miał w tym meczu 10 asyst (aż niemożliwe przy tylu celnych rzutach zespołu), ale wyrównał rekord ligi w niecelnych rzutach z gry bez trafienia (miał 0/11). Słabego wrażenie nie zatarł nawet świetny występ 20-letniego centra radomian Adriana Boguckiego, który uzyskując 21 punktów i 14 zbiórek pobił rekordy życiowe.

 

Ostatni raz mniej punktów w meczu PLK oglądaliśmy 5 grudnia 2015 roku, kiedy to w Sopocie Trefl pokonał Polfarmex Kutno 61:48. W tym samym sezonie, 25 dni później, w Kutnie miał miejsce słynny telewizyjny „mecz dla koneserów” z Anwilem Włocławek, w którym po dwóch kwartach było 18:19, ale ostatecznie (uwaga!) oba zespoły wymęczyły więcej punktów niż teraz w Ostrowie (końcowy wynik 54:58). W poprzednim sezonie najmniej punktów w meczu to było 131, a w tym sezonie - przed poniedziałkiem - 132, w spotkaniu Trefla ze Spójnią w czwartej kolejce (68:64).

 

Tak, w Ostrowie w poniedziałek było bardzo źle. Lekarz zaleca spokój, masaże, długie kąpiele w chłodnej wodzie i spacer pod wieczór. Proszę uważać na spadające cegły.

 

DO POPRAWKI: MKS Dąbrowa Górnicza

 

Na to wygląda, że w tej rubryce dąbrowian można zostawić, dopóki nie wygrają jakiegoś meczu. Seria przegranych dobiła w niedzielę do 11, choć tym razem MKS był blisko, przegrał ze Startem Lublin tylko 66:74. Na drodze do tej porażki zespół trenera Michała Dukowicza spudłował jednak aż 28 rzutów za trzy punkty (9/37), rzucając czasami niemal bez opamiętania. Do kosza nie wpadło także 10 z 21 rzutów wolnych. Na nic więc było 21 wymuszonych strat Startu, który tylu nie miał nigdy od początku sezonu. Słabo zagrał nowy nabytek Tra Holder, a może nawet najlepszy na boisku Filip Put był na nim tylko 17,5 minuty. Mimo kłopotów Polpharmy (patrz wyżej) i słabizny wynikowej Legii, to niestety MKS wygląda na razie sportowo najmniej obiecująco.

 

CO DALEJ?

 

Transmisje 19. kolejki Energa Basket Ligi zaczynamy w środę w Warszawie, gdzie Legia po raz pierwszy w sezonie zagra w swojej macierzystej hali na Bemowie. Architekci i budowniczy dokonali cudów, do starego hangaru lotniczego w miejsce dawnych wrót przerobionych na ścianę dobudowano trybunę i wreszcie kibice wojskowych będą mogli oglądać mecze w liczniejszej grupie. Rywalem Legii, która pilnie potrzebuje punktów, będzie najlepszy obecnie zespół EBL Stelmet Enea BC Zielona Góra. Przeszkoda najwyższa z możliwych, ale kiedy ostatni raz byliśmy na ulicy Obrońców Tobruku to przegrywał tam ówczesny numer jeden ligi, czyli Arka Gdynia. To było oczywiście w ćwierćfinale 2019.

 

Pozostałe mecze tego tygodnia zapowiadają się bardzo ciekawie, gdyż obejrzymy w nich sześciu kandydatów do play-off, z miejsc 4-9 w tabeli, w bezpośredniej walce. Emocji na pewno nie zabraknie.

 

Plan transmisji 19. kolejki Energa Basket Ligi:

 

środa 29 stycznia, godz. 20.00, Polsat Sport Extra: Legia Warszawa - Stelmet Enea BC Zielona Góra

 

piątek 31 stycznia, godz. 17.45, Polsat Sport Extra: PGE Spójnia Stargard - Trefl Sopot

 

sobota 1 lutego, godz. 17.30, Polsat Sport Extra: Start Lublin - King Szczecin

 

niedziela 2 lutego, godz. 17.30, Polsat Sport Extra: Asseco Arka Gdynia - Śląsk Wrocław

Adam Romański, seb, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie