Kowalski: Apel Probierza tylko trochę mniej absurdalny niż liga
Trener i wiceprezes Cracovii Michał Probierz zaapelował do mediów, aby nie gnębić polskiej ligi, nie dołować polskich zawodników, a telewizje prosił, aby nie pokazywały kiksów, tylko udane zagrania. Argumentował, że trzeba wspierać to co nasze, że liga jest jaka jest, ale jest nasza, kochana...
Probierz tłumaczył, że warto doceniać zawodników, którzy w trudnych warunkach i tak robią co mogą. Jak zwykle w przypadku pana Michała podane to zostało efektownie, z udziałem dodatkowych gadżetów, w tym przypadku laptopa.
W pierwszej chwili nawet spodobała mi się ten apel trenera, nie tylko dlatego, że mam do niego słabość, znam od lat, szanuję i lubię. Sam uważam, że my Polacy sami się dołujemy, nakręcamy negatywnie, nie potrafimy w przeciwieństwie do wielu innych narodów docenić tego co swoje. Przejaskrawiony zalety innych, powołujemy się na nich, aby umniejszyć siebie. Kwintesencją tego postkolonialnego kompleksu jest irytujące pejoratywne powiedzenie: „Jakie to typowo polskie”. Żaden Niemiec, Francuz czy Amerykanin nie mówi przecież w takim kontekście o cechach swoich rodaków.
Głębsza refleksja po słowach Probierza, pozwala jednak zauważyć absurdalność tego wywodu. Gdyby ta liga była rzeczywiście nasza, ze słabymi, ale jednak polskimi zawodnikami. Gdyby tu tak naprawdę było biednie, ale swojsko i ambitnie, teza trenera byłaby uprawniona. I można by patrzeć na ligę przychylniejszym okiem, może nawet nie uwypuklać tych kiksów, o których wspominał i nie szydzić. Gdyby była pewność, że sprawy idą w dobrym kierunku i ma to służyć czemuś dobremu. Ale tak nie jest. Tylko dokładnie odwrotnie.
ESA stała się krainą dobrobytu dla przeciętnych zagranicznych zawodników, którzy tu całkiem przyzwoicie kasują. 150 tysięcy złotych miesięcznie zarabia jeden z zawodników słabiutkiej Arki Gdynia, trenerzy czołowych klubów w okolicach 100 tysięcy złotych miesięcznie. To jest ta bieda? W meczu Jagiellonii z Koroną w ostatniej kolejce wystąpiło w sumie czterech polskich graczy. W prowadzonej przez Bułgara drużynie z Białegostoku jeden. I to tylko dlatego, że jest przepis o obowiązkowym młodzieżowcu.
Mówi Probierz, że trzeba wspierać polskich graczy. Oto zawodnicy jego Cracovii: Hrosso, Peskovic, Datkovic, Diego, Dytiatjew, Jabłonsky, Rapa, Siplak, Dimun, Fiolic, Hanca, Loshaj, Santos, Thiago, van Amersfoort, Lopes, Rubio, Vinicius...
Nie krytykować takiej tendencji, zachwalać, nie pokazywać kiksów, udawać, że Dunajska Streda miała dużo większe możliwości i dlatego wyrzuciła Cracovię z europejskich pucharów? Panie Michale, przecież to nawet nie w pana stylu.
Przejdź na Polsatsport.pl