MŚ w biathlonie: Anterselva szczęśliwa nie tylko dla Sikory

Zimowe
MŚ w biathlonie: Anterselva szczęśliwa nie tylko dla Sikory
fot. PAP/EPA

Anterselva jest szczególnym miejscem dla Tomasza Sikory, który przed 25 laty zdobył tam jedyny złoty medal mistrzostw świata w historii polskiego biathlonu. Jednak położona we włoskim Tyrolu Południowym arena jest popularna także wśród uczestników tegorocznej imprezy.

Piątek jest dniem przerwy od tegorocznej rywalizacji o medale w Anterselvie, która na razie nie przyniosła medalowych zdobyczy Biało-Czerwonym. Bliska miejsca na podium w biegu na 15 km była we wtorek Monika Hojnisz-Staręga, ale ostatecznie zajęła szóste miejsce.

 

Mimo iż tor położony jest na wysokości ok. 1650 m n.p.m., co dla niektórych jest dodatkowym wyzwaniem, a wiatr na strzelnicy jest bardziej dokuczliwy niż w innych miejscach, 28-letnia chorzowianka lubi tam startować. - Zwykle biegało mi się tu bardzo dobrze, notowałam niezłe wyniki i ta wysokość nigdy mi nie przeszkadzała. Profil trasy nie jest tak bardzo pode mnie, a wiatr jest rzeczywiście specyficzny - przyznała.

 

Wysokość nie jest także problemem dla jej koleżanki z kadry Kamili Żuk. - Bardzo dobrze to znoszę. Widać było, że moja forma biegowa jest naprawdę wysoka i nie odczuwam tego w nogach. Najbardziej to odczuwam na strzelnicy. Wiatr tak bardzo kręci, nie potrafiłam sobie z tym dotychczas tutaj radzić. To było największe wyzwanie dla mnie - przyznała 22-letnia zawodniczka po czwartkowym występie w supermikście.

 

Najlepsze wyniki w tym sezonie miała tam również cała męska kadra. Tej zimy Grzegorz Guzik, Łukasz Szczurek i Andrzej Nędza-Kubiniec nie mieli żadnych punktów w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, do którego zaliczane są trwające mistrzostwa. W Anterselvie natomiast Guzik punktował w sprincie (24. miejsce) i biegu na dochodzenie (33.), a pozostali - w biegu na 20 km.

 

- Tutaj wszystko się zgrywa, żeby robić dobre wyniki. Trasa jest zawsze fajnie przygotowana, nie jest zbyt techniczna, ale trudna, bo położona na dużej wysokości. Nie ma bardzo stromych podbiegów. Trzeba cały czas pracować, być równym zawodnikiem. Ciągłe podmuchy wiatru na strzelnicy też mają swój urok. Przeważnie jest tutaj słonecznie i pięknie - opisał Guzik.

 

Nędza-Kubiniec (39.) w czołowej "40" zawodów tej rangi znalazł się po raz pierwszy w karierze. - To był ważny dzień dla polskiego męskiego biathlonu. Dwóch chłopaków w punktach - dawno tego nie było. Miła niespodzianka. Ten sezon nie układał się po mojej myśli, jeśli chodzi o bieg, więc tym bardziej jestem zadowolony. Wygląda na to, że forma przyszła wtedy, kiedy miała przyjść. Grzegorzowi się tutaj fajnie biega i dobrze strzela. Cieszę się, że nie dreptaliśmy na ostatnich miejscach, tak jak to niekiedy bywa - powiedział 28-letni biathlonista BKS WP Kościelisko.

 

Nietrudno zrozumieć, dlaczego wręcz z euforią o arenie w Południowym Tyrolu wypowiada się Norweżka Marte Olsbu Roeiseland, która dotychczas wywalczyła trzy złote i dwa brązowe medale. - Kiedy ogłoszono parę lat temu, że to właśnie tu odbędą się te mistrzostwa świata, zdecydowałam: to będzie to miejsce, w którym znów będę miała złoty medal. Od dawna nie mogłam się doczekać tej imprezy. Jest pięknie położone, odpowiada mi ta wysokość, przychodzi mnóstwo wspaniałych kibiców i zawsze świeci słońce. Już zanim tu przyjechałam w tym roku to było moje ulubione miejsce, teraz będzie absolutnie nie do pobicia - powiedziała zdobywczyni łącznie siedmiu tytułów mistrzyni świata.

 

W sobotę odbędą się sztafety 4x6 km kobiet i 4x7,5 km mężczyzn, a w niedzielę, ostatniego dnia mistrzostw - biegi ze startu wspólnego.

A.J., PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie