Kowalkiewicz uspokaja kibiców. "Wszystko jest na dobrej drodze"
Karolina Kowalkiewicz (12-6, 1 KO, 2 SUB) nie może na razie wrócić z Nowej Zelandii do Polski. Wszystko przez kontuzję, jakiej nabawiła się w przegranej walce z Xiaonan Yan (12-1-1NC, 5 KO) na gali UFC w Auckland. - Chciałabym wam powiedzieć, byście się tak nie przejmowali - powiedziała Polka w najnowszym nagraniu.
Kowalkiewicz przystępowała do tej walki po trzech porażkach z rzędu. Stawka była więc wysoka. Chinka, która nie przegrała od blisko 10. lat, od początku przejęła inicjatywę. Polka pokazała wielkie serce i determinację, ponieważ już w pierwszej rundzie doznała kontuzji oka, która wpłynęła na losy dalszego pojedynku. Przyznała nawet, że z czasem nie widziała nic na prawe oko.
Po trzech rundach sędziowie zgodnie orzekli wysokie zwycięstwo Chinki. To jednak nie miało takiego znaczenia ze względu na dramatyczne oświadczenie Kowalkiewicz.
- Prawdopodobnie będę musiała zostać w Nowej Zelandii, ponieważ lot może być bardzo niebezpieczny ze względu na duże wysokości i duże skoki ciśnienia, ponieważ mam otwartą zatokę. Straszą mnie nawet, że mogłabym stracić wzrok, a wolałabym widzieć - powiedziała w niedzielę.
Jej wideo odbiło się szerokim echem. Kibice zaczęli przesyłać Polce wyrazy wsparcia, co zostało zauważone przez zawodniczkę. W poniedziałek opublikowała kolejne nagranie.
- Dziękuję za troskę i wsparcie, jakie mi okazujecie. To wiele dla mnie znaczy. Chciałabym wam powiedzieć, byście się tak nie przejmowali. Wiem, na co się pisałam, jaki to jest sport i jakie są jego konsekwencje. Zdawałam sobie sprawę, że mogę tak wyglądać i że po którejś walce może nie być dobrze. Nie zamierzam jednak teraz płakać w poduszkę czy wpadać w depresję. Mam nadzieję, że wszystko z okiem będzie OK. Wszystko jest na dobrej drodze. Chirurg twarzowy, u którego byłam, powiedział, że wygląda to lepiej, niż na początku się wydawało. Być może będę mogła wrócić do Polski tam kontynuować leczenie. Trzymajcie kciuki - powiedziała.
Przejdź na Polsatsport.pl