Nadzieja Holandii i Bayernu. Rośnie następca "Lewego" i Makaaya
Bayern Monachium musi mieć świadomość, że Robert Lewandowski nie będzie grał do czterdziestki. Penetruje rynek. Ale być może następcę "Lewego" już sobie ściągnął. To zaledwie osiemnastoletni Joshua Zirkzee. Ciemnoskóry Holender zapowiada buńczucznie, że chce być napastnikiem numer jeden w Bayernie. Co więcej, być może będzie nim za jakiś czas także w reprezentacji.
Sporo osób przez wiele lat kręciło nosem na to, że Bayern Monachium nie chce wypuścić spod swych skrzydeł Roberta Lewandowskiego. Pewnie przez jakiś czas nie do końca zadowolony z tego faktu był i sam „Lewy”. Adresy, które były z nim łączone, z tym madryckim na czele, jawiły się przecież jako bardziej atrakcyjne nawet niż słynna Saebener Strasse, gdzie siedzibę ma niemiecki gigant.
Kapitan reprezentacji Polski zdecydował się jednak na dłuższy mariaż z FCB i będzie pobijał w nim kolejne rekordy, chcąc także wreszcie wygrać Champions League. Wtedy naprawdę będzie spełniony. A w klubie mają też świadomość, że będzie o to łatwiej z nim niż z olbrzymią kwotą, którą można było otrzymać za niego. Czy Bayern byłby w stanie kupić za nią kogoś lepszego? Bardziej perspektywicznego może i tak, ale gwarantującego większą liczbę goli i wartość dla całego zespołu, tu i teraz, a także w najbliższych latach? Już nie.
Od dłuższego czasu „gorącym tematem” jest oczywiście Timo Werner z RB Lipsk, ale ktoś o jego potencjale nie zgodzi się na pozycję „dwójki”. Bayern na pewno myśli perspektywicznie i musi mieć świadomość, że Lewandowski nie będzie grał do czterdziestki. Penetruje rynek. Ale być może następcę już sobie ściągnął. To zaledwie osiemnastoletni Joshua Zirkzee. Ciemnoskóry Holender zapowiada buńczucznie, że chce być napastnikiem numer jeden w Bayernie. Co więcej, być może będzie nim za jakiś czas także w reprezentacji.
Przed Świętami Bożego Narodzenia był na ustach nie tylko w Niemczech. Debiut w seniorach zaliczył w… Champions League, wchodząc na końcówkę meczu z Tottenhamem. Po tygodniu Hansi Flick decyduje się wprowadzić go za Coutinho we Freiburgu. Jest 1-1, dobiega końca 90 minuta. Joshua potrzebuje 104 sekund, by po akcji Lewandowskiego i Gnabry’ego dać Bayernowi prowadzenie. Kończy się wygraną gości 3-1.
21 grudnia scenariusz powtarza się w spotkaniu z Wolfsburgiem. W 83. minucie, znów przy remisie, tym razem bezbramkowym, młodzieniec wchodzi po raz kolejny za Brazylijczyka. Na gola czeka dłużej, bo „aż” 149 sekund. Potem „Wilki” dobija jeszcze Gnabry, ale dwukrotnie to właśnie trafienia Holendra odmieniają przebieg spotkania. Starsi koledzy od razu wykorzystując media społecznościowe doceniają tego utalentowanego chłopaka. A że to okres świąteczny Alaba pisze: „Santa Zirkzee is in Town”. A Boateng: „Potrzebujesz gola w końcówce na miarę zwycięstwa? Wpuść Zirksee”.
To nader interesujące, że Joshua, który zanim trafił do zespołu młodzieżowego Feyenoordu Rotterdam kopał piłkę w malutkim VV Hekkelingen, a potem Spaartan’20, by trafić do szkolenia ADO Den Haag, wybrał właśnie Bayern. Przymierzała się do niego i słynąca z szlifowania talentów Benfica, i nie mniej znane w tej kwestii PSV i Ajax. A także Everton, gdzie jako szesnastolatek zagrał nawet jako zawodnik testowany w turnieju U-19.
Trenerem zespołu z Merseyside był wtedy obecny selekcjoner reprezentacji Holandii Ronald Koeman. Ocenił go wtedy wysoko, ale Joshua zamiast Anglii wybrał jakiś czas później Monachium. Opiekun „Oranje” być może będzie go jednak potrzebował. „Pomarańczowi” od czasu zakończenia kariery przez Robina Van Persiego cierpią na brak wyborowego strzelca. Do tego kontuzjowani są Memphis Depay i Donyell Malen – ten drugi jednak też dopiero stawia w europejskiej elicie pierwsze kroki.
Do silnych „9”-tek typu Luuk De Jong Koeman nigdy nie miał wielkiego przekonania. I choć Zirkzee mierzy 193 centymetry wzrostu, a dzięki swym nigeryjskim korzeniom oraz bujnej fryzurze przypomina koszykarza, więc wpisuje się w typ „silnego środkowego”, to przy tak szybkim rozwoju niebawem pożytek może mieć z niego cała Holandia. A Bayern? Pytanie rodzi się bowiem takie, że Lewandowski nie będzie mu chciał za często oddawać miejsca. Rola „jokera” jeszcze Zirkzee odpowiada. A że ma się w Monachium od kogo uczyć, nie trzeba nikogo przekonywać. W stolicy Bawarii świetnie czuli się wcześniej Arjen Robben i Roy Makkay. Może wkrótce ich śladem pójdzie Joshua…
Przejdź na Polsatsport.pl